Blog importera

Import z Chin: MITY, część 5, CHIŃSKA JAKOŚĆ

Chiński szajs”. „Chińszczyzna”. „Badziew z Chin”. Jakże często można usłyszeć tego typu komentarze dotyczące wszelkiego rodzaju towarów sprzedawanych w bardzo różnych miejscach, od namiotów kiermaszowych w miejscowości letniskowej nad morzem, po reprezentacyjne galerie handlowe w dużych miastach. Wszędzie bowiem znajdziemy produkty oznaczone trzema najpopularniejszymi słowami na świecie: „Made In China”.

Mówiąc o „szajsie” i „badziewiu” gładko przechodzimy do porządku dziennego nad istotnym faktem. Otóż ogromna większość otaczających nas przedmiotów, towarów, które chcemy nabyć, dla których nabycia bierzemy kredyty, jest w części lub w całości wyprodukowana w Chinach. Zazwyczaj nie wiemy tego. Nie domyślamy się zaczarowani etykietą, wszywką, tabliczką znamionową ze znanym logo międzynarodowego koncernu. Kiedy pytamy o buty marki „X” sprzedawca powie nam, że „niemieckie”, telewizor „japoński”, garnitur „z włoskiej wełny”, telefon „fiński”, i tak dalej, i tak dalej. Tymczasem wszystkie te produkty będą opatrzone mniej lub bardziej ukrytymi napisami „Made In China”. Buty będą się nosić świetnie, telewizor będzie działał bez zarzutu, garnitur bezwzględnie poprawi nasz wygląd, telefon okaże się bezawaryjny. Jak to tak? A tak to, tak. W Chinach można uzyskać bardzo dobrą jakość. Poziom jakości kupowanych w Chinach towarów determinuje cena jaką za te towary chcemy zapłacić. Od lat 80-tych XX wieku Chiny są synonimem niskich cen. Nawet wydarzenia ostatnich 2 lat nie zmieniają tej opinii. Reakcją na coraz wyższe ceny w Chinach jest najczęściej cierpka uwaga typu „znowu Chińczycy są na nas zarobić”. W istocie to my, importerzy ogarnięci gorączką wielkich zysków, jesteśmy główną przyczyną powstania w Chinach „szajs produkcji”. Kupcy wielkich firm z różnych branż chętnie przymkną oko na drobne odstępstwa od norm jakościowych, jeśli w zamian skoczą im słupki potencjalnych zysków nawet po sezonowych obniżkach. Dostawcy darmowych upominków do pism kolorowych nie będą się zastanawiać, czy materiał, z którego został wykonany dany „upominek” jest toksyczny, czy nie. Ważne, że mieści się w budżecie wyznaczonym przez kolorowe pismo. Dystrybutorzy zabawek nie zajmują sobie zbyt wiele czasu sprawdzaniem, jaki jest rzeczywisty poziom formaldehydów w plastiku stosowanym do produkcji grzechotek. Czy ktoś słyszał, żeby jakieś dziecko zatruło się grzechotką? No, nie dajmy się zwariować!

Filozofia zakupów dokonywanych w Chinach jest prosta i łatwa do zobrazowania moim ulubionym przykładem. Prapoczątkiem decyzji o dokonaniu zakupu w Chinach jest niezachwiane przeświadczenie, że ceny w Chinach są niskie, a możliwości ich negocjowania są bardzo duże. W końcu jak się wejdzie do chińskiego sklepu z pamiątkami, lub do tamtejszego outletu z firmową odzieżą, to pierwotną cenę można zbić kilkukrotnie. Zatem jeśli sobie wymyślimy, że chcemy w Chinach wyprodukować mercedesa, to musi się nam to udać z sumę wielokrotnie niższą niż w Niemczech. Produkujemy i jesteśmy zadowoleni z siebie. Kiedy postanowimy obejrzeć efekty naszych wysiłków będziemy szczęśliwi. Mercedes jak prawdziwy. Wygląda świetnie. Ale co to? Po bliższym przyjrzeniu się odkrywamy, że siedzenia w samochodzie wykonane są z wikliny, nie ma silnika, tylko pedały z dziecięcych samochodów blaszanych, a wszystkie lampy są atrapami bez żarówek. Rzucimy się, żeby chińskiemu dostawcy urwać łeb. Jak mógł nas tak oszukać?! A chiński dostawca zada dwa zasadnicze pytania: nie wiesz ile kosztuje mercedes? Czego się spodziewałeś proponując taki mały budżet?

Współpracując z chińskimi firmami zawsze musimy pamiętać, że dostawca z Państwa Środka prawie nigdy nie powie nie, nie podda się bez walki. Jeśli będziemy chcieli kupić coś po bardzo niskiej, ale pod pewnymi warunkami osiągalnej cenie, to tą rzecz otrzymamy. Rzadko poznawszy wcześniej te pewne dodatkowe warunki.

Duża grupa importerów jest świadoma tego mechanizmu i wymusza jego uruchomienie obniżając poziom akceptowanej ceny, kusząc dużą ilością. Ta grupa nie wnika w szczegóły, w te wszystkie dodatkowe zabiegi, dzięki którym planowana cena zostanie uzyskana. Tacy importerzy działają z pełną świadomością konieczności odejścia producenta od założeń jakościowych, od pierwotnie ustalonych norm. Towary kupowane w ten sposób trafią na rynki przeznaczenia i będą tam funkcjonowały tak długo, dopóki nie rozpęta się jakaś afera. Czy raczej aferka. W Polsce co miesiąc podaje się do publicznej wiadomości informacje dotyczące problemów z jakością różnych produktów z Chin sprzedawanych przez wielkie sieci, ale nie powoduje to wycofania wszystkich podobnych produktów ze sprzedaży, nie inicjuje powstania systemu kontroli bezwzględnej produktów przez pojawieniem się ich na półkach sklepowych.

Mniejsza grupa importerów, w której znajdują się debiutanci w handlu z Chinami, nie zdaje sobie sprawy z tego, że producent nie obniżał ceny towaru kosztem swojego obłędnego zysku, ale kosztem jakości produktu. W obliczu słabych rezultatów swoich wysiłków zmuszeni są podjąć dramatyczną decyzję: sprowadzić towar różny od założeń do kraju i próbować go sprzedać, czy też zostawić to wszystko i pogodzić się ze stratą. Wiśta wio, łatwo powiedzieć…. Zaliczki już nikt nie odda. Towary wątpliwej jakości trafiają do krajów ich importerów, aby pojawić się na różnych kiermaszach, aukcjach internetowych. Aby zatruwać umysły kolejnych osób marzących o profitach z importu, widzących tak fajne mercedesy, za takie niewielkie pieniądze.

Leszek Ślazyk

C.D.N.

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button