Chiny subiektywnieCiekawostki

Chińskie hity i kity 2015

Zastanawiałem się przez chwil kilka jak pożegnać rok 2015. Oczywiście w kontekście tego co wydarzyło się w tym mijającym roku w Chinach. W pierwszym momencie pomyślałem o jakimś quasi-eseju, ale musiałbym popełnić tekst, którego przeczytanie wymagałoby od potencjalnej ofiary dużego samozaparcia, co w okolicznościach Sylwestra, Nowego Roku i długiego weekendu jest po prostu wyzwaniem ponad ludzkie możliwości. Dlatego też postanowiłem wymienić pokrótce „hity i kity”, kilka tych rzeczy, które w mijającym roku zwróciły moją szczególną uwagę.

Smog. To zdecydowanie niemiłe zjawisko będące następstwem gwałtownego rozwoju Chin. Smog stał się elementem codzienności północnych regionów ChRL, włączając w to stolicę Państwa Środka, Pekin. Wszyscy Chińczycy wiedzą o nim, widzą go i czują. Pomimo to władze błyskawicznie zareagowały na pojawienie się w sieci filmu „Under the Dome” autorstwa Chai Jing, który w ciągu kilku zaledwie dni obejrzało ponad 150 milionów chińskich internautów. Zablokowanie filmu w internecie nie zablokowało smogu. Niestety.

Turyści. Przez cały rok 2015 mogliśmy liczyć na kreatywność chińskich turystów, szczególnie tych podróżujących samolotami. Byli tacy, którzy w locie otwierali drzwi wejściowe, bo im duszno było, byli też tacy, którzy po wylądowaniu sami sobie otwierali drzwi awaryjne, żeby szybciej wysiąść, i tacy, którzy brali ze sobą kamizelki ratunkowe spod siedzeń, jako pamiątkę od linii lotniczych. Zdarzyło się kilka bójek o lepsze miejsce, przestrzeń na nogi (bo Chińczycy słyną z ich długości….), czy dodatkowe porcje jedzenia serwowanego w trakcie lotu. Jednak najbardziej zapadły w pamięci dwie chińskie pasażerki samolotów. Pierwsza z nich zaczęła rodzić podczas lotu nad Pacyfikiem. Normalnie panie w tych okolicznościach mają w zwyczaju krzyknąć to i owo pod adresem tatusiów maleństw pchających się na świat. Nasza bohaterka zainteresowana była tylko jednym: „Czy jesteśmy już nad Stanami?!” – ryczała ponoć ile sił w płucach. Bo dziecko urodzone w przestrzeni powietrznej USA z klucza otrzymałoby obywatelstwo amerykańskie, przybyłe na świat nad Pacyfikiem musiałoby się obejść obywatelstwem ChRL. Druga z pań tuż przed świętami Bożego Narodzenia próbowała wejść na pokład samolotu z drobną sumą 90 tysięcy euro w gotówce, w bagażu podręcznym rzecz jasna. Dziwiła się reakcji włoskich celników, tłumacząc, że w Chinach taka gotówka to nic nadzwyczajnego. Bo to i prawda.

Gospodarka. W mijającym roku chińska gospodarka dała popalić jak już dawno się nie zdarzało. Pierwsza połowa roku pełna była pozytywnych raczej emocji. Wprawdzie PMI chińskiego sektora przemysłowego tylko w lutym osiągnęło poziom powyżej 50 punktów (co w skrócie oznacza progres), eksport wyraźnie hamował, ale za to giełdy chińskie poszybowały ku niebu…. Z końcem czerwca wszystko się wzięło i zes…ło. Indeksy poleciały na łeb na szyję. Pekin zaczął zasypywać wyrwy miliardami juanów, a jednocześnie użył starych, wypróbowanych metod działania: wroga ludowej giełdy zidentyfikowano i pociągnięto do odpowiedzialności. A giełda i tak co rusz w drgawkach. Ale pnie się mozolnie ku górze. Jak i ceny mieszkań. Bo chociaż wydaje się to niemożliwe, chociaż nie ma to nic wspólnego z racjonalną kalkulacją – w Chinach, jak na porządnych wyścigach końskich, bomba idzie tylko w górę.

Pieniądze. Turbulencje giełdowe – według specjalistów – miały zaszkodzić wizerunkowi chińskiej waluty, a także wysiłkom Pekinu mającym na celu jej umiędzynarodowienie. Okazało się, że lękano się na próżno. Pod koniec listopada chiński juan (RMB) wylądował w koszyku walut rezerwowych Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Oficjalnie stanie się walutą rezerwową od 1 października 2016 roku, piątą obok dolara amerykańskiego, euro, funta szterlinga i japońskiego jena. Juan będzie miał trzeci najwyższy udział w koszyku – 10,9%. Spadną za to udziały pozostałych walut: dolara (z 41,9% do 41,7%), euro (z 37,4% do 30,9%), jena (z 9,4% do 8,3%) i funta (z 11,3% do 8,1%). Tymczasem tuż przed Wigilią rząd Zimbabwe poinformował, iż w najbliższym czasie przyjmie chińską walutę jako oficjalny środek płatniczy w kraju. Zimbabwe (dawniej Rodezja, kolonia brytyjska) było swego czasu jedną z najsilniejszych gospodarek Afryki. Wystarczyło kilkadziesiąt lat rządów prezydenta Roberta Mugabe, aby ekonomia państwa przestała faktycznie istnieć, a lokalna waluta (dolary Zimbabwe) wpadła w korkociąg hiperinflacji o niewyobrażalnej wartości 500 miliardów (!!!) procent. Wystarczyło, aby Chińczycy umorzyli Zimbabwe dług 40 milionów dolarów, żeby juan zajął tam miejsce dolara amerykańskiego pełniącego od kilku lat rolę nieformalnej, lokalnej waluty rozliczeniowej.

Biznes. W Chinach zarabia się na wiele sposobów. Niektóre z nich bez wątpienia zdumiewają. Na mojej osobistej liście hitów tegorocznych znalazły się takie oto pomysły:

Pewna grupa przedsiębiorczych osób z prowincji Hunan (niesłusznie nazywana w chińskiej prasie gangiem) postanowiła wypuścić na rynek swoją wersję Viagry. W tym celu dokonano wymieszania w odpowiednich dla pomysłodawców proporcjach mąki kukurydzianej z Sildenafilem, czyli cudownym składnikiem słynnego środka na – jak określił to klasyk – „kuśki stawanie”. Interes (nomen omen) kręcił się znakomicie, dopóki jakaś podła jednostka nie doniosła policji. Aresztowani przedsiębiorcy odrzucali oskarżenia o narażanie zdrowia i życia nabywców podrabianej Viagry w sposób niezwykle prosty. Okazało się bowiem, że podczas poszukiwań odpowiedniej proporcji mąki kukurydzianej i Sildenafilu każdorazowo nakazywali zażywanie swojego eksperymentalnego produktu pracownikom firmy, a następnie zarządzali spotkania tych pracowników z ich partnerkami celem sprawdzenia skuteczności działania specyfiku. „Jesteśmy odpowiedzialnymi osobami. Przeprowadziliśmy odpowiednie próby (naszego specyfiku) na ludziach” – mieli informować przesłuchujących ich policjantów.

Na rynku chińskim pojawiły się w 2015 roku dwie nowe, zupełnie nowe odmiany ryżu. Jedna z nich wytwarzana jest z plastiku (poprzednio stosowano silikon…), takiego jaki normalnie wykorzystuje się do produkcji piłeczek pingpongowych. Druga odmiana to ryż z papieru, konkretnie zaś z makulatury. Dwie nowe odmiany ryżu znalazły nabywców (nieświadomych ich niekonwencjonalnego pochodzenia) nie tylko w Chinach, ale również w Indiach, Indonezji i Wietnamie. O Polsce w wiadomościach nie wspomniano. Ale pewnie też wreszcie się na tej liście znajdzie. Ryż z plastiku i papieru jest znacznie tańszy od tego z mozołem rosnącego na polach. A wiadomo, że w naszym pięknym kraju najważniejszym czynnikiem skłaniającym doskonałą większość przedsiębiorców do zakupu czegokolwiek jest najniższa, fantastycznie abstrakcyjna cena. Smacznego.

W mijającym roku chińska policja zdezorganizowała pracę między innymi:

  • firmie rodzinnej produkującej i handlującej na skalę międzynarodową swoją wersję iPhonów; W chwili aresztowania przedsiębiorczych małżonków z Pekinu w magazynach ich fabryki, w której pracowało 6 linii montażowych, znaleziono 41 tysięcy (!!!) podrabianych telefonów. Głowne rynki zbytu: Chiny i USA.

  • przedsiębiorstwu dystrybującemu fałszywe maseczki przeciwpyłowe firmy 3M. Maseczki w ilości 120 tysięcy znaleziono w magazynie w Szanghaju. Nie posiadały żadnych właściwości chroniących potencjalnych użytkowników przed pyłami 2.5PM, które są najgroźniejszą składową smogu, jak również nie miały nic wspólnego z firmą 3M. Oprócz tego, że oryginalne maseczki tej firmy mają wśród Chińczyków reputację najlepiej chroniących przed zanieczyszczeniami zawartymi we wdychanym powietrzu wielkich chińskich miast.

  • fabryce produkującej w Szanghaju prezerwatywy Durex, bez wiedzy właściciela tej marki. Podczas nalotu policji na nielegalny zakład produkcyjny odkryto ponad 3 miliony prezerwatyw opakowanych w pudełka ze znanym na świecie logo. Jakość tych prezerwatyw daleka była od durexowej, a nawet od przeciętnej chińskiej, produkowano je bowiem z niskiej jakości surowca zawierającego na przykład spore ilości metali ciężkich i innych toksyn. Rynki zbytu: Szanghaj, Henan, Anhui, Zhejiang, Hubei, Guangdong, Jiangsu and Shaanxi.

Wszystkie te przedsiębiorstwa reklamowały swoje produkty w internecie. Czyli na Alibabie rzecz jasna również.

Mistrzami Chin w kategorii „pomysł na parę groszy” są według mnie – ex aequo – dwie inicjatywy:

Spółka 4 artystów różnych specjalności przez 3 miesiące konstruowała z ogromną pieczołowitością w pełni wyposażony i odpowiednio wystylizowany pokój przesłuchań. Przygotowanie tego pokoju kosztowało kreatywną czwórkę ponad 200 tysięcy juanów (ponad 100 tysięcy złotych). Jaka idea przyświecała tym artystom? – zapytacie Państwo. Od trzech lat, od początku sprawowania urzędu, prezydent Xi Jinping walczy z chińską korupcją niczym święty Jerzy ze smokiem. Zadanie to iście syzyfowe, ponieważ korupcja w Chinach dotyka w zasadzie każdej sfery życia, a już na pewno każdego urzędnika, czy prominentnego członka partii. Artyści wyciągnęli z tych danych odpowiednie, dość oczywiste wnioski: należy zapraszać do przygotowanego pokoju przesłuchań dowolnych urzędników, ci oczywiście mając zawsze coś za uszami, w ramach porozumienia z przesłuchującymi sypną jakimś przyzwoitym groszem. Nie sypnęli, ponieważ zanim makiaweliczny plan zaczął przynosić owoc, ktoś zasypał artystów policji. A ta aresztowała kreatywną czwórkę nie czekając na to, kto pierwszy wpadnie w kosztowne sidła spółki.

Prostoduszny rolnik z prowincji Shandong wpadł na niezwykle prosty pomysł: założył własny oddział jednego z największych banków świata, czyli China Construction Bank. Pan Zhang wynajął odpowiedni lokal, odpowiednio wyposażył go w meble, reklamy banku CCB, czytniki kart bankowych, książeczki oszczędnościowe, maszynę do liczenia banknotów i inne detale, które spowodowały, że pewien jego znajomy, pan Liu zdeponował w „oddziale” CCB kwotę 40 tysięcy juanów na okres 3 miesięcy z obietnicą uzyskania 0,185 zysku od każdego zdeponowanego juana. Sprawa się rypła kiedy po miesiącu pan Liu doszedł jednak do wniosku, że z tym bakiem pana Zhanga jednak chyba coś jest nie w porządku. Być może myśl taką panu Liu nasunął fakt, że w „oddziale” CCB zawiadywanym przez pana Zhanga „zatrudniona” była jego 15 letnia córka oraz jej 2 koleżanki z klasy. Pan Liu poprosił o zwrot depozytu, pan Zhang odpowiedział, że nastąpi to dopiero po ustalonym okresie 3 miesięcy, pan Liu się wkurzył, zadzwonił na policję, ta przybyła, zamknęła i „bank”, i pana Zhanga. Co się stało z depozytem nie wiadomo.

To tylko drobna porcja przeróżnych wydarzeń, które miały miejsce w Chinach w zeszłym roku. A było ich znacznie, znacznie więcej, bo Chiny to przecież niewiarygodnie wielki i niezwykle „żywy” kraj. Dzieje się tam wiele, wiele więcej niż można by wnioskować po informacjach docierających do nas z krajowych mediów. Mam nadzieję, że uda się nam w beta.chiny24.com chociaż po części uzupełnić te luki informacyjne. Nie zarzekam się, nie planuję. Jak powiedział pewien niezwykle mądry człowiek: „jeśli chcesz, aby Bóg się roześmiał, przedstaw mu swoje plany na przyszłość”.

Dlatego nie planuję, nie zakładam, a wierzę.

Życzę Państwu wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku 2016. Przede wszystkim Zdrowia. Bo bez niego ani rusz. Miłości. Tej się kupić nie da, jak mawiają Rosjanie. Szczęścia. Od uśmiechu Fortuny zależy to, czy nawet najbardziej precyzyjne plany przyniosą oczekiwane rezultaty. I wreszcie Wiary. Głównie w siebie i tych najbliższych. Cała reszta da się jakoś załatwić. A jeśli nawet nie, to żyjąc w Zdrowiu i Miłości, mając Szczęście i Wiarę damy sobie radę. Bez względu na okoliczności.

Do siego Roku!

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button