Chiny subiektywniePolska

Chiny a Polska – Polska a Chiny

Miałem nie wracać już z Chin do spraw polskich. Obiecanki-cacanki. Trudno w aktualnej polskiej rzeczywistości unikać ciągłych porównań tego co tu z tym co tam. Moim osobistym przyczynkiem do uporczywego, natrętnego porównywania jest rok 1989, kiedy to i tu, i tam wiele się zmieniło. Jak to się mawiało za „komuny”: „przyszło nowe”. Zarówno Polska, jak i Chiny wyruszyły ku zmianom. U nas chodziło o ekonomię, ale również, a może przede wszystkim o ustrój. W Chinach zaś o ekonomię, która przez nienaruszalny tamtejszy (a znany nam nieźle) ustrój miała być kształtowana, zarządzana, a co więcej, miała być podstawą sprawowania władzy. Po 27 latach tego wielkiego eksperymentu mam coraz silniejsze wrażenie, że model chiński, oczywiście pełen niedoskonałości i wad, okazuje się być pod wieloma względami lepszy od naszego dla państwa, a przez to również dla obywateli.

Ostatnie tygodnie coraz dobitniej ujawniają korozję demokracji, idei ponoć najlepszej z proponowanych na świecie, a przecież od zarania ułomnej. Już Arystoteles uważał „rządy ludu” za zwyrodniałą formę ustroju politycznego, stawiając demokrację obok tyranii i oligarchii. Dzisiaj widzimy, że nie mylił się, niestety. Paradoksalnie przyspieszeniu rozkładu demokracji jako ustroju państw rozwiniętych przysłużył się rozwój nowych technologii, ze szczególnym uwzględnieniem internetu. Internet miał być obszarem nieskrępowanej wolności, a stał się przestrzenią niczym nieograniczanej głupoty. Głupoty nie tylko bez barier, ale – co więcej – napędzanej internetowymi mechanizmami, takimi jak google i tak zwane „podobne treści” proponowane przez tą wyszukiwarkę . W epoce przedinternetowej istniały pewne nienaruszalne dogmaty, jak na przykład wiedza. Dzisiaj wiedza przegrywa z treściami internetowymi. Dzisiaj informacja ogłoszona w sieci, powiedzmy na przykład o tym, że przed wiekami na terenie Europy istniało super-państwo słowiańskie, które miało swoje wpływy w starożytnym Egipcie, gdzie to odkryto właśnie starosłowiańskie pismo we wnętrzach grobowców faraonów (możliwe, że pochodzenia słowiańskiego), po pewnym czasie staje się prawdą dla wielu użytkowników internetu. Większość z nich nie ma wobec informacji internetowych postawy krytycznej. Nie zaprzątuje sobie głowy weryfikacją prawdziwości tego typu rewelacji. Pozostała mniejszość co najwyżej googla. I otrzymuje dzięki przeglądarce więcej i więcej informacji potwierdzających tezę o słowiańskim imperium. Nic to, że historyczne autorytety rwą włosy z głowy, że przywołują dawno już zbadane i dowiedzione fakty. Ich wiedza, ich autorytet znika w konfrontacji z internetowymi rewelacjami. Tak samo jak znikają racjonalne argumenty w dyskursie publicznym. Tu już nikt nikomu nie udowodni, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Dwa dodać dwa wcale nie jest cztery. Ziemia niekoniecznie kręci się wokół Słońca. W takich okolicznościach z internetowymi rewelacjami przegrywa nawet biblijny Salomon. On nie potrafił nalać z pustego. A dzisiejsi wyborcy potrafią bez problemu znaleźć, uwierzyć i oddać władzę w ręce osobników, którzy obiecują lać z pustego niemal natychmiast po objęciu rządów. Że to niemożliwe? Bo puste? Są dowody, w internecie rzecz jasna, liczne artykuły i filmy, że możliwe.

No i mamy to co mamy, czyli działania, które nie mają żadnego innego sensu, czy uzasadnienia, poza wymogami dnia dzisiejszego, teraźniejszości. Działania bez zrozumienia wszystkich układów i zależności rzeczy, spraw, problemów, tego, że jedno działanie przynosi w układzie złożonym wielorakie skutki. A przede wszystkim tego, że żeby wydać to trzeba najpierw zarobić, albo się zadłużyć. W przypadku zaciągania długów z konkretną perspektywą uzyskania dochodów pozwalających pozbyć się zadłużenia bez konieczności wprowadzenia do codziennego menu potraw z trawy i mielonych gazet. Mamy od lat u sterów państwa ludzi, którzy bardziej troszczą się o wahania słupków ilustrujących przychylność wyborców niż o rzecz nadrzędną, czyli państwo jako całość. W efekcie słupki są wysoko, a państwo ma się coraz gorzej. Ale kogo to dzisiaj obchodzi?

Chiny znane są z tego, że pojęcie wolności traktują z dużą rezerwą. Z wielu względów zarówno ideologicznych, ale również tych historycznych i praktycznych. 1 miliard 350 milionów jednostek brykających jak swobodne elektrony? To nie może się skończyć przyjemnie. Są Chiny zatem państwem z wolnością w naszym rozumieniu limitowaną. Nie ma tam demokracji. Rządzi jedna partia, która nieustannie podtrzymuje i umacnia swój monopol na władzę. Partia ta ogranicza i kontroluje sfery takie jak internet na przykład, skąd plotki i spiskowe teorie są szybko i na zawsze usuwane, blokowane, etc. Z drugiej jednak strony partia chińska ma niezwykle bogate doświadczenie w sprawowaniu władzy. Ma za sobą eksperymenty na żywym organizmie, wie czego robić zwyczajnie w państwie nie wolno, na co nacisk kłaść zaś należy. Dlatego Chiny są państwem-firmą zarządzaną centralnie przez sprawującą władzę partię. Partia chińska to chińska gospodarka, a gospodarka Chin to KPCh. To jedno. Sukces gospodarczy jest legitymacją partii do sprawowania władzy. I mandat ten jest coraz mocniejszy. A to dlatego, że w Chinach nikt nie powierzy rządów jednostkom brykającym jak warchlaki w chlewiku, rozpieprzającym radośnie wszystko to co zastane, bez konkretnego planu na to co później. Władze chińskie działają w perspektywie dziesięcioleci, a nie krótkich okresów pomiędzy wyborami. Widzą państwo jako spójną całość, świętą trójcę trzech elementów, „trwały związek ludzi stale zamieszkujących określone terytorium, podlegających władzy zwierzchniej”. Rdzeniem tej spójności zaś jest gospodarka, źródło siły państwa wewnątrz i na zewnątrz.

Gdyby Edward Gierek wpadł na ten pomysł bylibyśmy dzisiaj wciąż Polską Rzeczpospolitą Ludową, zamieszkałą przez obywateli wprawdzie sarkających na władze, ale ogólnie zadowolonych z tego co już udało się im osiągnąć, jak również z wciąż istniejących możliwości. Bo przeciętni zjadacze chleba, ziemniaków, czy ryżu w nosie mają jakieś tam wolności kiedy mogą dorobić się, zapewnić sobie, dzieciom, wnukom dostatnie życie, realną wizję przyszłości. Kiedy żyją w przewidywalnym (czyt.: nudnym) świecie mniejszej, lub większej stabilizacji.

Wybraliśmy inny model. Dlatego też nie wiadomo co nam w Polsce przyniesie jutro. Nikt tego nie wie, ze szczególnym uwzględnieniem sprawujących władzę. Tymczasem w Chinach właśnie ogłoszono uproszczenie przepisów dotyczących VAT (obecnie 4 stawki od 6% do 17%) oraz obniżenie podatku CIT. Wprowadzono też nowe procedury mające na celu znaczne uproszczenie i skrócenie procedury rejestracji firm z kapitałem zagranicznym. Bo firmy, szczególnie te małe i średnie (jak na chińskie realia oczywiście) są przedmiotem szczególnej troski władz. Troski rozumianej wprost, nie z tą silną nutą sarkazmu, jak ma to miejsce w Polsce. W Chinach władze już dawno zrozumiały, że o gospodarkę, firmy, przedsiębiorczych obywateli należy się troszczyć. Tak naprawdę. Bo to właśnie dzięki nim państwo jest dzisiaj tam gdzie jest. U nas zaś firmy to głównie potencjalne źródło nalewania z próżnego. No, bo przecież nikt nam nie wmówi, że się nie da.

I z tych to właśnie powodów zachęcam do uruchamiania działalności w Chinach, do inwestowania w Chiny, do prób podbijania chińskiego rynku. To nie łatwe zadanie, ale czy ktoś obiecywał, że będzie łatwo? O, sorry! Żyjemy w czasach licznych obiecywaczy, odnoszących spektakularne sukcesy. Zobaczymy za – powiedzmy – 5 lat, gdzie będą oni i ich wyznawcy, a gdzie będą ci, którzy spróbują zaistnieć w Chinach na poważnie.

Leszek Ślazyk

P.S. Zdaję sobie sprawę, że powyższym tekstem wpisuję się w nastrój późnojesienny. Melancholia, depresja, znowu w życiu mi nie wyszło. Taki Pablo Maruda. No, ale cóż, jestem nieodrodnym synem tej ziemi. Dlatego też, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, będę się raczej zajmował różnymi chińskimi tegesami. W ramach swoistej auto-terapii.

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button