Chiny subiektywnie

Expo, Expo. I co? I nic! Absolutnie nic…

Kończy się Expo Shanghai 2010. Od początku roku w polskich mediach pojawiło się mnóstwo informacji na temat udziału Polski w kolejnej edycji tej Światowej Wystawy. Kolejnej, bo historia Wystawy Światowej sięga roku 1851, kiedy to po raz pierwszy zorganizowano ją w Londynie. Dla III RP to bodaj pierwszy tak szeroko nagłośniony udział w tej cyklicznej imprezie. Głównym tematem wiadomości dotyczących udziału Polski w Wystawie Światowej w Szanghaju był pawilon, który według krajowych mediów miał zrobić na chińskich organizatorach kolosalne wrażenie i został okrzyknięty jednym z 3 najciekawszych pawilonów wystawy.

***

Dla mnie ten pawilon ma znaczenie symboliczne. Jest w jakimś sensie, gdzieś tam w meandrach mojej podświadomości, kontynuacją idei tytułowego słomianego giganta z filmu “Miś” Stanisława Barei. Jak ów “Miś na miarę naszych możliwości”, tak i pawilon, i nasz udział w wystawie nie ma większego sensu. Cóż pozostanie za lat kilka z pawilonu zrobionego z wymyślnie powycinanej sklejki? Jakież wrażenie będzie on robił za te kilka lat, skoro już w czasie Expo trwającego 6 miesięcy wymagał interwencji majstrów od malowania? Co konkretnie uzyskujemy w Chinach, z Chinami po zakończeniu wystawy? Czy udział w tej wystawie był elementem jakiejkolwiek strategii naszej współpracy z Chinami?Dobre: “współpracy”… Zapomniałem, że słowo “współpraca” jest połączone znaczeniowo ze słowem “partnerstwo”. Jakimiż my dzisiaj jesteśmy partnerami dla Chin? I równie ważne pytanie: jakimże partnerem są dla nas dzisiaj Chiny?

***

W ostatniej scenie filmu “Miś” ta wielka słomiana “maskotka” zrywa się ze stalowej liny i spada w błoto. Taki obraz mam przed oczyma myśląc o zakończeniu Wystawy Światowej w Szanghaju i o jej perspektywicznych efektach dla mojego kraju. Poszło w sklejkę i komputerowe animacje trochę pieniędzy z i tak okropnie przeciekającego budżetu. Czy ze szkodą dla nas, podatników? Z nie większą niż tą wynikającą z dopłacania do kopalń, czy utrzymywania kuriozalnego i niezdrowego systemu opieki zdrowotnej. Więc właściwie co tam. Parę złotych wte czy we wte nie robi nam różnicy, nam zielonej wyspie gierkowskiego kultu PKB. Stać nas.

***

Powie ktoś, że udział w Expo to element budowania międzynarodowego prestiżu. Świetnie, zmierzmy więc ten prestiż. Ile kontraktów handlowych, których celem będzie sprzedaż polskich towarów i usług do Chin, innych krajów azjatyckich i innych krajów świata wynikło z naszego uczestnictwa w Expo? Ilu Chińczyków, którzy odwiedzili nasz pawilon wie jak się nazywa polski prezydent lub polski premier. No tak, przecież w Polsce również mało kto wie jak się nazywa chiński prezydent, czy chiński premier, więc można uznać, że mamy remis. Ale Chińczykom ugranie tego remisu jakoś wyszło taniej, nieprawdaż? Z tego co wiemy wszyscy oni akurat nie cierpią na brak gotówki, a my i owszem.

***

Jestem pewien, że wszyscy związani bezpośrednio i pośrednio z naszym uczestnictwem w chińskiej edycji Wystawy Światowej mogą godzinami wyliczać nasze korzyści wynikające z obecności Polski na Expo 2010. Jestem wszelako równie pewien, że najgorętsze nawet zapewnienia nie zamienią się w żaden cudowny sposób w realne skutki. Bo nie sztuką jest wystawić pawilon z dykty, ze szkła, czy z czego tam jeszcze. Oczywiście nieobecność w takiej imprezie oznaczałaby absolutną słabość Polski w wielu aspektach. Ale skoro ktoś kiedyś podjął taką decyzję (i świetnie, bomba, buziaczki), to za tą decyzją powinna się pojawić konkretna strategia naszego budowania relacji z Chinami tam na miejscu w Chinach. Obawiam się, że tego elementu zabrakło. Być może się mylę i taka strategia powstała, została spisana, wzbogacona w prezentację i aprobowana przez tajemnicze gremium. W takim przypadku obawiam się, że określeniem tej strategii po godzinach zajęli się nasi specjaliści od piłki nożnej. Z daleka można wyczuć, że jeśli nawet jest, to tak naprawdę jej nie ma, czyli, że jest wyłącznie do d….

***

Można dryfować leżąc w szybko poruszających się nurtach rzeki naszej współczesności. Można leniwie poruszać łapkami, patrząc w bezchmurne niebo, z uszami zatkanymi wodą. Należy pamiętać jednak, że czym szybciej się dryfuje, tym boleśnie się odczuwa kontakt z kamieniami wystającymi spod wody. Czasem od uderzenia można stracić przytomność i pójść pod wodę. Dlatego też bezpieczniej pływać patrząc przed siebie i wkładać wysiłek kiedy trzeba, żeby uniknąć zagrożeń.

***

Chiny nie są gigantycznym miśkiem panda wykonanym z super miękkiego pluszu. Nie są też jakimś toksycznym obłokiem inteligentnego gazu z filmu science-fiction. To realny byt gospodarczy i polityczny, którego ignorować nie można, trzeba się do niego ustosunkować. Trzeba wobec niego mieć jakiś plan, jakąś gamę zagrywek szachowych w oparciu o ich zasady gry, bo naszych nie narzucimy. Jeśli bowiem dalej będziemy trwać w bierności, to okazać się może bardzo szybko, że na międzynarodowej scenie pozostaje nam do obsadzenia rola pokornego petenta, wasala, który mnąc w spoconych łapkach sfatygowany kapelusik czeka na łaskawe słowo swego dobroczyńcy, skupiając całą swoją uwagę i energię, aby zgrabnie uskoczyć i uniknąć kolejnego kopniaka w tyłek kiedy pan w swej łaskawości postanowi odreagować na nas swoje jakieś drobne niepowodzenie.

***

Pamiątką Wystawy Światowej w Paryżu z roku 1889 jest wieża Eiffel’a, która z początku okrzyczana koszmarem, dzisiaj jest symbolem stolicy Francji rozpoznawalnym na całym świecie. Chciałbym, żeby nasz udział w Expo w Szanghaju pozostawił po sobie tego typu symbol, niekoniecznie materialny. W końcu rzeczywistość się nam dygitalizuje z zawrotną szybkością. Muszę jednak przyjąć do wiadomości, że pozostawiamy po sobie w Chinach konstrukcję ze sklejki. Sklejki powyrzynanej we wzorek kurpiowski.

Oto jest miś na miarę naszych możliwości.

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button