Chiny subiektywnie

Peregrynacja p. Kopacz versus działania realne

Będę się czepiał, chociaż niby czepliwy nie jestem. Tak mi się zdawało. Ale pewnie każdy ma jakieś granice cierpliwości. Nawet Budda. A cóż dopiero ja. Wkurza mnie i nie daje spokoju pani P.T. Kopacz, która wybrała się do Pekinu, żeby poszeptać. Żeby jechała za swoje, mógłbym zrozumieć. Ale czemu ona i cały tabun przypadkowych osób jedzie za moje, Twoje, nasze pieniądze? Do tego zupełnie bez celu, tego nie pojmuję i o porządku nad tym przejść nie zamierzam.

Szczerze? Wcale nie chodzi mi o daty. Między innymi dlatego, że ja nie patrzę na Chiny przez dławiący filtr łamanych praw człowieka, albo koloryzujący pryzmat sukcesów gospodarczych. Trzymam się z całej siły rozsądnego środka. Widzę plusy dodatnie i plusy ujemne. Jeśli już ktoś robi coś, gmera przy Chinach, do tego za moje pieniądze (niech to nawet będzie ułamek grosza, ale mój), to chciałbym, żeby to coś robił z sensem. Chodzi mi o kompetencje.

Pani P.T. Kopacz z pewnością godzinami może mówić o gospodarce. Jak również może się wypowiadać na dowolny temat. Nasi krajowi politycy od skrajnego lewa do skrajnego prawa posiedli bowiem taką umiejętność. Wystarczy rzucić temat, a mogą gadać dobę całą. W zależności od ciśnienia atmosferycznego wpływającego różnie na indywidualne IQ mogą gadać niby z sensem, albo pieprzyć zupełnie bez sensu. Wartość wypowiedzi nie ma akurat u nasz w Polszcze żadnego znaczenia. Liczy się ilość wypowiedzianych słów i umiejętność aktorska udawania przekonania co do ich wagi oraz słuszności. Nie zmienia to jednak zasadniczego faktu, że kompetencje P.T. pani Kopacz w temacie gospodarki są żadne. Od tego jest minister gospodarki, albo premier.

Należę do upiardliwej grupy społecznej, która oprócz krajowego TV sięga po inne źródła informacji. Tam niewiele o P.T. Kopacz. Są inne sprawy na tapecie. Na przykład zbliżające się spotkanie prezydentów USA i Chin. Tym żyje świat. Prezydent ChRL Xi Jinping odwiedza po drodze do USA Trynidad i Tobago, Kostarykę i Meksyk. W Kostaryce na przykład podpisał z kostarykańską Panią Prezydent Laurą Chinchillą kontrakty na kwotę 2 miliardów dolarów. Wczoraj Bloomberg poinformował o inwestycji Chin na Białorusi. 5 miliardów. Na jaką kwotę podpisze kontrakty P.T. Kopacz, czego dotyczące i w jakich obszarach realizowane? A przed wszystkim z kim?

Szukanie wspólnego języka biznesowego z Chinami wymaga konsekwentnej pracy, odpowiednich zabiegów dyplomatycznych i pozadyplomatycznych. Ja wiem, że my jesteśmy teraz Europejczykami całą gębą i w Europie tkwi obecnie nasza siła, albo raczej nasze nadzieje na siłę. Powinniśmy jednak wyciągać wnioski z własnej, dość pogmatwanej historii. Te europejskie przyjaźnie zawsze się kończą. Dzisiaj dostajemy kasę z Brukseli. Jutro jej nie dostaniemy. Bo nie. Powinniśmy mieć alternatywne rozwiązania, dbać o swój tyłek, brać przykład chociażby z Niemców, którzy dogadali się z Rosją w sprawie rury z gazem. Przypomnę, że szefem od rury z gazem został były kanclerz niemiecki. Akurat przechodził przypadkiem, więc tym prezesem od rury został, bo gość postawny i fajne ma CV.

Wkurza mnie kompletna amatorszczyzna „naszych”. Jadą na wycieczkę krajoznawczą, dorabiają do tego żałosną „legendę” o wyjeździe o charakterze gospodarczym, marnują nasze pieniądze, swój czas i rujnują nam wizerunek w Chinach. W zeszłym roku odwiedził Polskę premier Chin. Przekazał 12 punktów zawierających propozycję współpracy. Nasi odfajkowali spotkanie i dali sobie spokój, nie wzięli pod uwagę, że Chińczyk mówił serio. „Nasi” tak głęboko wsadzili sobie w tył wizytę chińskiego premiera, że dziś nawet Google nie są w stanie pomóc w odnalezieniu tekstu propozycji Pekinu. A proszę mi wierzyć, że są tam propozycje nad wyraz ciekawe. Dzisiaj „nasi” się dziwią, że Chińczycy zaczynają traktować nas „per noga” i na przykład odmawiają podpisania przygotowywanych miesiącami kontraktów. „Nasi” oczywiście będą zaraz mówić, że to chińska połajanka za „szepty Marszałkini” o wolności i prawach człowieka. Bzdura piramidalna. „Nasi” prawdopodobnie tak długo zwlekali z konkretami, że zniesmaczeni Chińczycy znaleźli innych chętnych. Na przykład w Mińsku.

Pecunia non olet, a czas nie ch…j i w miejscu nie stoi, o! drodzy Państwo, nasi demokratycznie wybrani przedstawiciele. Liczę na to, że w następnych wyborach otrzymacie odpowiednio mocnego klapsa. Ode mnie już go sobie zaklepaliście.

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button