Chiny subiektywnie

USA – Chiny, czyli król jest stary

Jako pan w średnim wieku, ojciec synów, z których jeden jest już po prostu dorosły, a drugi dorasta (kiedy to się do czorta wydarzyło…?) wiem z własnego doświadczenia jakie uczucia i reakcje rodzi wewnętrzna bezsilność wobec zmian.

Patrzę na tych chłopaków i mam przed oczami kogoś zupełnie innego. Migawki z czasów przedszkola, jakieś wspólne wygłupy, kiedy jednego i drugiego można było podrzucić do sufitu, albo bez skrępowania trzymać za rękę i maszerować paplając godzinami Bóg raczy wiedzieć o czym.

Dziś ci chłopcy istnieją wyłącznie jako dwa zdjęcia w moim portfelu. I choć czasem bym bardzo chciał obudziwszy się móc wywołać u jednego i drugiego rechot wypracowanym do perfekcji gilgotaniem, to nic z tego. Było i już nigdy nie wróci. Tak jak nigdy nie wróci ów komfort decydowania za nich co dobre, co złe, co jemy, czego nie, czego doświadczamy, a co omijamy łukiem szerokim.

Dziś oni chcą sami o sobie decydować. Jak i ja chciałem mając lat kilkanaście, czy dwadzieścia z ogonkiem. Cóż, świat tak mamy poukładany.

A piszę to w kontekście słynnego już tweeta Donalda Trumpa, którym (w swoim szczególnym stylu) zerwał (a może tylko groził, z nim nigdy nic nie wiadomo) rozmowy handlowe z Chinami i zapowiedział wprowadzenie 25% ceł na towary importowane z Chin.

Oczywiście Trump wywołał kilkoma ruchami prezydenckich kciuków spore zamieszanie (a pewnie zarobił parę groszy świadom reakcji rynków na taki news), które może mieć charakter przejściowy, albo przekształcić się w jakiś poważniejszy kryzys.

Trump – tego akurat jestem pewien – takie detale ma w nosie. W końcu to ikona amerykańskiego czystego kapitalizmu. Ten zaś jest zupełnie pozbawiony refleksji. Cel uświęca środki i już. Nie w tym rzecz w jakim stylu były celebryta, który prawdopodobnie udaje miliardera (zawzięcie unika ujawnienia swojego stanu posiadania) uprawia politykę. Być może to dla niego właściwe miejsce i czas, żeby ujawnić długo skrywaną prawdę.

Ameryka już chyba nie będzie Great Again.

Ameryka się zużyła i zestarzała. I jak pan w późnym średnim wieku nie jest w stanie ani zmienić swojego systemu wartości, ani sposobu myślenia, ani też pogodzić się ot tak z nieuniknionymi zmianami.

Bezsilność. Tak uważam.

Poza jakimiś własnymi małymi korzyściami Trump wykazuje wprowadzeniem ceł kompletną bezsilność. Ameryka z wielu powodów nie może, nie potrafi ruszyć do wyścigu z Chinami. To wymagałoby fundamentalnych zmian w konstrukcji modelu państwa, który przecież przez dziesięciolecia był wzorem dla innych. Ale już nie jest. Ameryka ma fatalny system edukacji (zwłaszcza w obszarze szkolnictwa wyższego, do którego powszechny dostęp ograniczony jest wysokimi kosztami), takiż system opieki zdrowotnej, zużywającą się ekspresowo niedoinwestowaną infrastrukturę, itd., itp. Ma wiele wad, bardzo często wynikających z wypaczenia swoich niegdysiejszych zalet, przewag i cnót.

W demokratycznych warunkach uganiania się za słupkami poparcia nie da się skutecznie dokonać tak głębokich, rewolucyjnych zmian w tak ogromnym państwie. Pozostaje zatem trwanie i udawanie. Podnoszenie głosu, marszczenie brwi, grożenie palcem.

Wielu facetów czujących, że czas spycha ich z miejsca, w którym byli przez lata, że odbiera im pozycję wszystkowiedzącego króla, którego słuchano z rozdziawionymi gębami, nie mogąc pogodzić się z nieuchronnością zmian, z własnym odchodzeniem na margines, w cień, postanawia sięgnąć po argument siły. Młodsi bywają szybsi, ale często są mniej doświadczeni, lżejsi, mają mniej siły. No i mogą się bać otwartej konfrontacji. Zatem często ustępują. Na jakiś czas, który młodszym służy z całą bezwzględnością.

Hegemon światowy jest stary. Tupie nogą, grozi pięścią. Być może zechce sięgnąć po argument ostateczny. Ale użycie siły dzisiaj wobec Chin (o czym się mówi tu i tam) spowoduje, że Ameryka stanie się agresorem. Z wszystkimi tego negatywnymi skutkami. Nikt nie uwierzy w opowieść o obronie demokracji. No i gdzie miałoby się rozegrać to ewentualne starcie tytanów? Na Pacyfiku? Chiny nie dadzą się w to wciągnąć. Na chińskiej ziemi? Za pośrednictwem państwa trzeciego? Którego? To dla Stanów za duże ryzyko.

Jak jednak uczy historia ryczące stare jelenie potrafią dokonać niejednej podłości, żeby wciągnąć w awanturę potencjalnego konkurenta, jak to czyniło na przykład Imperium Brytyjskie wobec Cesarstwa Niemieckiego.

Jak uczy ta sama historia – gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.

Pierwsza wojna światowa sprawiła, że to Stany Zjednoczone zajęły miejsce Wielkiej Brytanii, która wcześniej zajęła miejsce Francji, która jeszcze wcześniej zdominowała Hiszpanię i Holandię, i tak w kółko…

W przypadku Trumpa na refleksje historyczne nie ma co liczyć. Szkole średniej, do której był uczęszczał, zagroził wytoczeniem procesu, jeśli ta ujawni jakiekolwiek dane na temat jego wyników w nauce. Musiało być naprawdę kiepsko. I choć mówią, że człowiek uczy się całe życie, to w tym szczególnym przypadku ta reguła zdaje się nie ma zastosowania.

Żyjemy w naprawdę ciekawych czasach.

Leszek B. Ślazyk

e-mail: kontakt@chiny24.com

© www.chiny24.com

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button