Chiny subiektywnie

Wizyta Prezydenta RP w Chinach

A jeśli mnie kto zapyta co sądzę na temat wizyty Prezydenta Komorowskiego w Chinach, to odpowiem: dobrze, że się odbyła, trudno jednak wykoncypować jakie były jej prawdziwe założenia. Jeśli zaś ktoś mnie zapyta skąd taki wniosek, to bez zwłoki odpowiem: bo wydaje mi się, że tak naprawdę nikt nie miał pojęcia jak do tej wizyty się ustawić, jak ją rozegrać, jakie z niej korzyści wyciągnąć.

Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej nie odwiedzał Chińskiej Republiki Ludowej od 14 lat. W polityce, szczególnie tej dotyczącej Chin to cała epoka. Można to porównać ze zmianami w nowoczesnych technologiach, które towarzyszą nam w codziennym życiu. Kilkanaście lat temu w Polsce internet właściwie raczkował, komunikatory Nokii miały rozmiary zwykłej cegły, tylko składanej na pół, owej cegły zdolności obliczeniowe i własności użytkowe. Płaskie ekrany LCD były szpanem w recepcjach najbogatszych firm, a telewizory plazmowe kosztowały mniej więcej tyle ile dwupokojowe mieszkanie.

Prezydent Kwaśniewski odwiedzając Chiny w 1995 roku widział zupełnie inny kraj niż jest nim Państwo Środka w przededniu 2012 roku. Spotykał się z absolutnie inną grupą notabli, wywodzących się wprawdzie z tego samego pnia pobłogosławionego przez Deng Xiaopinga, ale należącego do bezpośrednich współpracowników i podwładnych zarówno Denga jak i krwawego Mao. Kwaśniewski spotykał się w Chinach z ludźmi, z którymi łączyły go – przynajmniej formalnie – polityczne etykiety. Były komunistyczny aparatczyk (przypomnę, że późniejszy prezydent Kwaśniewski był u schyłku PRL bardzo aktywnym i prominentnym działaczem PZPR) spotykał się z ciągle aktualnymi komunistycznymi aparatczykami. Swój swego witał, swój swego odwiedzał.

Jedyną historią zapamiętaną z ówczesnej podróży prezydenckiej jest wizyta Kwaśniewskiego na stadionie futbolowym w Szanghaju. Trenerem tamtejszej drużyny był podówczas Andrzej Strejlau, a jedynymi osobami kojarzącymi się z Polską byli ciągle Zibi Boniek i Grzegorz Lato. Prezydent Kwaśniewski ze szczególnym dla ogółu, a naturalnym dla siebie samego wdziękiem lwa salonów Europy, oddał emerycki strzał na bramkę, odziany w garnitur oraz mokasyny z frędzelkami. Dobry Bóg sprawił, że nie fiknął na trawie kozła i nie złamał sobie cennych prezydenckich kręgów.

Przeleciało 14 lat jak z bicza strzelił. W tym czasie Chiny stały się 2 gospodarką świata. My ciągle nie mamy ani porządnej autostrady, ani przynajmniej pojedynczej linii kolejowej, na której prędkość średnia oscylowałaby w okolicach 120 kilometrów na godzinę. Zrobiliśmy znaczny postęp cywilizacyjny dotyczący świadomości politycznej, społecznej, sami, pomimo ustawicznych przeszkód ze strony państwa, zmieniamy swoje najbliższe otoczenie. Drogi mamy marne, ale prywatnych zakładów, gospodarstw rolnych, domów, aut nie musimy się już wstydzić. Jako państwo, jako kraj ciągle nie potrafimy wykorzystać wszystkich szans i możliwości, które daje nam aktualny układ polityczny i gospodarczy. Jesteśmy gdzieś na osi rozwoju, na pewno nie tam gdzie Mołdawia, Macedonia, czy Grecja, ale  niestety ciągle nie tam gdzie Niemcy. Gdzieś pośrodku.

Wizyta Prezydenta RP w Chinach, chiny, leszek slazyk, 1Problem z odpowiedzią na pytanie "gdzie dzisiaj jesteśmy?" jak się okazuje mają również doradcy najważniejszych osób w Polsce. Pan Prezydent RP Komorowski pojechał do Chin i to dobrze. Ale pojechał tam – moim zdaniem – zupełnie do tej podróży nieprzygotowany przez swój zespół doradczy. Zasadnicza różnica pomiędzy prezydentami Kwaśniewskim i Komorowskim, którą należało wziąć pod uwagę przygotowując się do podróży, to biografie obu panów. Kwaśniewski jak wspomniałem to były komunista.  Komorowski to były opozycjonista, aktywny niegdysiejszy oponent władz prosowieckich w Polsce. Już sam ten fakt powinien stać u podstaw decyzji dotyczących formuły wizyty prezydenta Komorowskiego w Pekinie. Dlaczego? A dlatego, żeby jasno określić czy Prezydent RP będzie w Chinach reprezentował nas Polaków jako następnych w kolejce do chińskiej gotówki, czy raczej wiernych ideałom, które pozwoliły nam odzyskać suwerenność.

Wydawać by się mogło, że taka dywagacja, w obliczu chińskiego sukcesu gospodarczego i naszej chęci w nim udziału nie ma dzisiaj żadnego praktycznego znaczenia. Jest niestety inaczej. Trzeba tylko zrobić rok w tył i przyjrzeć się całemu słoniowi, a nie jego  małemu, widocznemu z bliska fragmentowi. Kim my jesteśmy dla Chin, a kim możemy być? Z gospodarczego punktu widzenia nie mamy do zaoferowania Chinom wiele. Nie mamy wybitnych technologii, znanych na świecie marek, czy istotnych w skali globalnej potencjałów finansowych. Co więcej Chiny nastawione na eksport swoich towarów są dla nas bezpośrednim konkurentem. W naszym polskim interesie jest zabiegać w Niemczech, Francji, czy USA, aby tamtejsze firmy prowadziły produkcję u nas, a nie w Chinach. Co mamy politycznie do zaoferowania? Bezpośrednio? Nic. Jako ważny kraj w Unii Europejskiej sporo. Pod warunkiem, że nie jesteśmy nijacy. Wbrew pozorom nasze wyraziste stanowisko wobec Chin w ramach UE dałoby nam o wiele większą moc w relacjach z tym krajem. Będąc ziarnkiem piasku w chińskim bucie moglibyśmy zyskać znacznie więcej niż wykonując różne puste gesty. Lądując w Pekinie bez wcześniejszego przygotowania gruntu w Chinach Prezydent RP pojawił się tam jako przedstawiciel narodu, który jest albo bardzo naiwny, albo bardzo cyniczny. Podpisanie " umowy o strategicznym partnerstwie" stało się jedynie potwierdzeniem tej tezy.

Żeby zyskać coś w relacjach z Chinami musimy spowodować, żeby to Chiny się nami zainteresowały, bo one same z siebie tego już dzisiaj nie uczynią. Doradcom Pana Prezydenta RP radziłbym przejrzeć doniesienia agencyjne z ostatnich kilku tygodni dotyczące aktywności Hu Jintao i Wen Jiabao. Obaj panowie są naprawdę zajęci, umów przeróżnych podpisują tygodniowo na tuziny, witają jakieś delegacje u siebie, lub gdzieś jadą z wizytą. Jeden kraj więcej czy mniej, który chce z nimi robić interesy, to naprawdę dla nich żadna różnica. ŻADNA! Wymyślanie inicjatyw polegających na wysyłaniu do Chin z prezydentem dużej grupy przedstawicieli polskich uczelni, żeby zachęcić młodych Chińczyków do studiowania w Polsce w sytuacji kiedy polskie dyplomy nie są w Chinach uznawane to… No właśnie. Co to jest? Dlaczego przed tą wizytą nie przygotowano umowy, która zmieniłaby taką sytuację?

Wizyta Prezydenta RP w Chinach, chiny, leszek slazyk, 3Nie chcę być złym prorokiem, ale podejrzewam, że jak to zwykle u nas bywa wizyta Pana Prezydenta RP w Chinach nie będzie żadnym przełomem w relacjach Polski z Chinami. Okey, być może kilka firm coś tam zyska, kilku "ekspertów" dzięki zdjęciom z chińskimi politykami z pekińskiej wierchuszki wzmocni swoje portfolio. Dla naszego kraju nie wyniknie z niej właściwie nic poważniejszego. Nie licząc zbukowego smrodu jaja podrzuconego w umowie o partnerstwie strategicznym, które zostało zawarte we fragmencie mówiącym o tym, że strony nie będą wtrącać się w swoje wewnętrzne sprawy w imię wzajemnego poszanowania suwerenności.  Jak tu teraz oficjalnie wypowiadać się na tematy dla Chin drażliwe?

Wśród osób będących zapleczem naszych polityków ciągle pokutuje pogląd, że wystarczy wykonać jeden krok, a ten sam z siebie przekształci się w marsz. Chiny (nie tylko zresztą one) wymagają cierpliwej, mozolnej pracy mającej na celu budowanie relacji opartych o konkretne założenia. Relacji, na których to my mamy zyskiwać, bo nasz zysk leży w naszym interesie. Ludzie ci zdają się również nie zdawać sobie sprawy z faktu, że Polsce w budowaniu stosunków z Chinami nie wystarczy naśladowanie takich krajów jak USA, Niemcy, Francja, czy Wielka Brytania. Dysponujemy znacznie mniejszym potencjałem niż te kraje, zatem powinniśmy wykazywać się znacznie większym sprytem. Szkoda, że ludzie zajmujący się polityką zagraniczną w naszym imieniu i za nasze pieniądze zdają się tego nie wiedzieć.

Jeśli mnie kto zapyta co myślę o niedawnej wizycie Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w Chinach to mu odpowiem: dobrze, że tam był. Niedobrze zaś, że była to kolejna zmarnowana sposobność rzeczywistej zmiany w relacjach Warszawa – Pekin.

 

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button