A tymczasem w Pekinie….
My tu gadu-gadu, pierdu-pierdu o sprawach nudnych jak flaki z olejem, zgranych jak CD-ek z lat 80-tych, czyli o kolejnej miesięcznicy, o tym, że znowu się z czymś nie wyrobimy, lub o tym, który kraj odpadnie, albo nie odpadnie ze strefy euro, a w tym samym czasie w mieście Pekin jutro odbędzie się kolejny szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SOW). Szczyt, który określa jasno pozycję naszej Europy na marginesie współczesnego świata.
Szczyt ten oczywiście odbędzie się w Pekinie. W końcu to Szanghajska Organizacja, nieprawdaż? A weźmie w nim udział parę ciekawych postaci. Dzisiaj do Pekinu przyleciał nowy-stary prezydent Putin. Będzie również prezydent Iranu Ahmadinejad. Przybędą oczywiście prezydenci krajów – członków organizacji, których przyjmie jako gospodarz prezydent ChRL Hu Jintao. Oprócz trzech wymienionych głów państwa spodziewani są zatem:
- Almazbek Atambayev – Kirgistan
- Islam Karimov – Uzbekistan
- Nursultan Nazarbayev – Kazakhstan
- Emomalii Rahmon – Tadżykistan
Będą obecni akredytowani obserwatorzy (prawdopodobnie wkrótce kolejni członkowie organizacji) z Indii, Mongolii i Pakistanu, przedstawiciele Białorusi (!), Turcji, Sri Lanki, Afganistanu. Oczywistym jest, że SOW skupia głównie kraje marginalizowane przez Zachód, które zagospodarować pragną Chiny dla zbudowania swojej pozycji w Azji. Nie tylko o pozycję polityczną tu chodzi. Rosja i Iran to przecież zaplecze energetyczne dla Chin. Dobre relacje z tymi państwami, szczególnie w kontrze do złych (Iran), czy niejasnych (Rosja) stosunków obu krajów z Europą i USA to jeden z interesów narodowych Chin.
Czy Chiny pospieszą na ratunek Europie, czy wybiorą wzmocnienie pozycji swojej w Azji i kondycji krajów azjatyckich skłonnych do współpracy z Pekinem? Odpowiedź wydaje się jasna. Jeśli mam rację oznaczać to będzie coraz poważniejsze i niestety coraz szybsze przemieszczanie się Europy na margines zwany głęboką prowincją.