PolitykaWiadomości

Bloomberg kontra Pekin, czyli jak dostać podwójne lanie

Potentat w dziedzinie informacji biznesowej, Bloomberg News wydaje się mieć coraz większe kłopoty w Chinach. Jak informuje Fortune , biura Bloomberg News w Szanghaju i Pekinie zostały tego samego dnia skontrolowane przez chińskich urzędników, których niezapowiedziane wizyty miały na celu zbadanie "stanu bezpieczeństwa" obu siedzib agencji. Według informacji pracowników Bloomberga wizyty urzędników miały bezpośredni związek z nieopublikowanym artykułem dotyczącym powiązań jednego z najbogatszych Chińczyków z najwyższymi funkcjonariuszami KPCh i ich rodzinami.

Kłopoty Bloomberga trwają od 2012 roku, kiedy na jego łamach papierowych i cyfrowych opublikowano serię artykułów dotyczących powiązań biznesowych pomiedzy chińskimi miliarderami a chińskimi przywódcami. W artykułach tych przedstawiano źródła osobistego bogactwa przywódców KPCh, włącznie z obecnym prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Reakcja Pekinu była szybka. W czerwcu zeszłego roku zablokowano strony Bloomberga w Chinach, gdzie do dzisiaj są niedostępne poprzez chińskie serwery. Co więcej wydano nieoficjalne zarządzenie zabraniające firmom państwowym nabywanie od Bloomberga pakietów informacyjnych (zawierających między innymi analizy rynkowe), kosztujących ponad 20 tysięcy dolarów rocznie, a będących głównym generatorem przychodów firmy. Od tego też czasu zaden z reporterów Bloomberga nie otrzymał też chińskiej wizy rezydenta.

W tym roku dwójka reporterów (Forsythe, Oster), autorów nagrodzonych w zeszłym roku artykułów, przygotowywała liczący 2500 słów materiał dokumentujący powiązania jednego z najbogatszych obywateli ChRL z najważniejszymi osobistościami w tym państwie. Na kilka tygodni przed publikacją, w październiku, wydawca Bloomberga, Matt Winkler, poinformował autorów, że ich artykuł nie zostanie opublikowany. Jako przyczynę podał słabość zebranego materiału: w wiekszości państw świata, najbogatsi mają bezpośrednie kontakty z władzami, zaś same takie kontakty nie są dowodem łamania prawa, czy norm. Dodał wszakże, iż musi wstrzymać publikację wzorując się na agencjach prasowych pracujących w nazistowskich Niemczech. Musi wybrać możliwość działania na terenie Chin tak długo jak to możliwe, albo dać Chińczykom ostateczny powód do wyrzucenia Bloomberga z Chin.

Ta wypowiedź nie uradowała Pekinu. Jak poinformował jeden z pracowników Bloomberga obecnych podczas niezapowidzianej kontroli "stanu bezpieczeństwa", co najmniej raz został poruszony przez chińskich inspektorów temat tej wypowiedzi. Pojawiło się żądanie opublikowania przeprosin ze strony Matta Winklera. Nie trzeba być specjalistą w zakresie BHP, żeby dostrzec słaby związek pomiędzy stanem technicznym pomieszczeń biurowych w Chinach, a wypowiedzią – której autentyczność nie została potwierdzona – człowieka pracujacego w biurach w Nowym Jorku.

Oczywistym jest, że zatrzymanie przez Bloomberga artykułów o charakterze śledczym, dotyczących chińskich kręgów pieniędzy i władzy nie poprawiło sytuacji firmy w Chinach. Stało się wyłącznie potwierdzeniem dla strony chińskiej kto tu dyktuje warunki. W innych krajach władze powstrzymałyby się od jakichkolwiek działań po zaprzestaniu przez Bloomberga publikacji niewygodnych materiałów. W Chinach, zgodnie z lokalnym obyczajem, pokonany musi jeszcze zostać upokorzony publicznie. Czy niezapowiedziana kontrola biur to pierwszy i ostatni akt upokarzania? Niekoniecznie. Działają w Chinach również inne agencje prasowe, którym zależy na chińskich pieniądzach. Spektakularny przykład upokorzenia najsilniejszego najszybciej ustawi wszystkich niepokornych w szeregu.

Źródła: CNN, Fortune, The New York Times

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button