Wiadomości

Chiny, czyli gra w dwa ognie, albo twarde orzechy do zgryzienia

W ciągu ostatnich kilku tygodni uwagę opinii światowej skupił na sobie kolejny dyktator koreański z rodu Kim. Wygrażanie rakietami balistycznymi zepchnęło na plan dalszy wydarzenia w całej Azji. Gdzieś tam z boku głównego nurtu znalazły się Chiny, które mają dwa twarde orzechy do zgryzienia. Jeden, zewnętrzny, to co robić z Koreą Północną, drugi, wewnętrzny, to nowa fala ptasiej grypy, która zaczyna wywoływać panikę wśród Chińczyków.

Jakiś czas temu pisałem o tym po co Chinom Korea Północna. Niewiele się przez ten rok z ogonkiem zmieniło. Kraj wciąż mały, biedny i rządzony przez szaleńca. Albo przez człowieka, któremu taką rolę przypisano i zgodnie z rodzinną tradycją odgrywa ją świetnie. Związki pomiędzy Koreą Ludowo Demokratyczną a Chinami Ludowymi są oczywiste i jasne. To dzięki wsparciu Mao Kim Ir Sen stał się pierwszym z pierwszych dla Koreańczyków Północnych. Za cenę przeprowadzenia wojny ze Stanami Zjednoczonymi na koreańskiej ziemi. Komuniści już tak mają, że z dużą łatwością poświęcają dowolne ilości prostych ludzi, aby pozwolić zwyciężyć rewolucji i walce klas. Mao publicznie zadeklarował, że rodaków ma jak mrówek, więc zgniecie każdego wroga, nawet lepiej uzbrojonego (Amerykanie faktycznie mieli problemy na Półwyspie Koreańskim w związku z problemami z dostarczaniem wystarczającej ilości broni przeciw mięsu armatniemu), Kim zaufał deklaracjom i postawił na dobrego konia. Syn Kimi Ir Sena, Kim Dzong Il pięknie kontynuował nowe świeckie tradycje rodzica. Rok temu pałeczkę przejął Kim Dzong Un. Zastanawiano się dlaczego schedę po tatusiu przejął ten młodziak, a nie któryś ze starszych synków Wielkiego Przywódcy? No dzisiaj wiadomo! Krejzol z niego niezgorszy. Biorąc pod uwagę przeszłość Kima Trzeciego sądzę, że to klasyczna blaga. Chłopak spędził sporo czasu na Zachodzie, w bardzo dobrych szkołach. Otarł się o normalność. Nie ma kuźla na punkcie komunizmu. Może mieć hopla na punkcie władzy. Ale tutaj może zwyczajnie walczy o życie. Jak na dworze Cezarów.

Tak, czy inaczej, coś się z Kimem stało niedobrego. Wypuszcza się o wiele dalej niż ojciec i dziadek. Tamci i owszem, strzelali, czasem coś zestrzelili, zatopili, ale nie starali się sprawiać wrażenia, że mogą sięgnąć po ostateczne rozwiązania. Un ustawia rakiety balistyczne. To niby bez sensu, bo rozdrażnieni sąsiedzi i ich mocodawcy w paręnaście minut zamienią Koreę Ludową w dziurę w ziemi. Hmmm. To naprawdę twardy orzech dla Pekinu. Oczywiście pod warunkiem, że za ruchami Una nie stoi Pekin właśnie. Ten sam Pekin, który stara się ze wszystkich sił zamieść pod dywan problem związany z pojawieniem się kilkudziesięciu już przypadków zachorowania mieszkańców Chin na kolejną wersję ptasiej grypy. Spośród osób zarażonych wirusem H7N9 kilka osób już zmarło, kolejnych kilka jest w stanie krytycznym.

Chiny Ludowe stały się wylęgarnią plotek, których głównym źródłem jest brak zaufania obywateli do oficjalnych informacji. Przeciekające "newsy" – prawdę mówiąc na dowolny temat – potrafią wywołać ogromne fale niepokojów, akcje wykupowania ze sklepów soli (która miała chronić przed radioaktywnymi pyłami znad Fukushimy), czy na przykład naklejania na reflektory aut niebieskich pasków przezroczystej folii, które miały zamienić zwykłe lampy samochodowe w ksenony… Obecnie z całą siłą wraca obawa przed ptasią grypą, która zakłóciła spokój Chińczyków kilka lat temu. Nerwowość przejawiają zarówno zwykli obywatele, jak i władze lokalne, które zastanawiają się czy nie wprowadzić zakazu handlem żywym drobiem, bo w końcu on (ten drób) ma być winien groźbie nowej epidemii. No właśnie. Epidemii?

Jeśli wierzyć w teorie spiskowe to Pekin coś knuje. Młody Kim i ptasia grypa skutecznie odwracają uwagę od innych bieżących spraw. Ale jakich?

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button