Wiadomości

Chiny: Prostesty antyjapońskie. Jakie jest drugie dno?

Nie chciałem dotykać tego tematu, bo pełnie go są media (niekoniecznie polskie, te zajmują się dość dziwnymi zagadnieniami), ale zdjęcie, które przesłał mi znajomy z niewielkiej chińskiej miejscowości zmieniło moje nastawienie do wczorajszych i dzisiejszych demonstracji antyjapońskich w Chinach. Wiadomo, że są w jakiś sposób inicjowane przez Pekin. Pytanie zasadnicze brzmi: po co?

Jeszcze kilka dni temu protesty Chińczyków Ludowych przeciwko nabyciu przez rząd Japonii Wysp Senkaku / Diaoyu miały wymiar symboliczny, albo jak kto woli groteskowy. Przed ambasadą Japonii w Pekinie demonstrowało 10 osób. To mało imponująca liczba w tak ogromnej metropolii. W sobotę pod ambasadą Japonii pojawiło się już 3 tysiące ludzi, którzy bez większych przeszkód ze strony policji obrzucili budynek butelkami z wodą mineralną, jajkami, pomidorami, ale również kamieniami. Policja wprawdzie wzywała manifestantów do zachowania spokoju i opanowania, ale nie interweniowała kiedy tłum nie podporządkował się zaleceniom służb porządkowych.

W innych miastach Chin dostało się japońskim restauracjom, japońskim firmom, japońskim samochodom, sklepom, aparatom fotograficznym. W zasadzie każde większe chińskie miasto zaproponowało unikalny w pewnym sensie rodzaj protestu. W mniejszych miastach – jak u mojego znajomego – zupełnie "spontanicznie" pojawiły się na przykład takie oto plakaty:

protesty, chiny, japonia, leszek slazyk

nawołujące do bojkotu japońskich produktów. Rzecz absolutnie zaskakująca w miejscach, których egzystencja zależy od sprzedaży towarów. To właśnie zdjęcie wzmocniło moje przeświadczenie, że "dym z Japończykami" ma jakieś drugie dno.

W Chinach nic nie dzieje się spontanicznie. To co spontaniczne natychmiast staje się przedmiotem intensywnego "normalizowania". Jeśli na ulicę wychodzi parę tysięcy osób, a policja nie czepia się nadmiernie, oznacza to, że czepiać się nie miała. Jeśli podobne zachowania mają miejsce w kilkudziesięciu dużych miastach tego wielkiego kraju, to możemy mieć pewność, że mamy do czynienia z rozgrywką inicjowaną i sterowaną przez centralę. Jeśli zaś podobne wydarzenia docierają do stosunkowo niewielkich, prowincjonalnych miejscowości to oznacza to, że w akcję zaangażowany jest cały aparat partyjny. A to już nie przelewki. Po co Chiny miałyby machać szabelką w stronę Japonii? Nie ma w tym większego sensu. Japonia to największy partner handlowy Chin. Naruszenie dobrych relacji z tym krajem spowodowałoby dodatkowe perturbacje dla gospodarki chińskiej, która i tak ma sporo problemów.

Coś jest na rzeczy. Być może rozpoczęła się jakaś większa partia politycznych szachów, którą przygotowywał Xi Jinping ze swoimi towarzyszami z najwyższych kręgów. Kto wie? Ja nie. I zapewne poza tymi kilkoma ludźmi z tajemniczych pekińskich gabinetów nie wie tego nikt. Może to wyłącznie próba. Kolejna próba możliwości manipulowania tłumem, jego nastrojami, łatwością wskazywaniu mu wroga…. Jak zwykle w przypadku Chin Ludowych trzeba czekać. Dzień, tydzień, miesiąc, rok, kilka lat…..

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button