Polityka

Państwo Środka 2.0, czyli stare po nowemu

Chiny Ludowe w powszechnej świadomości Zachodu usytuowały się wygodnie na pozycji drugiej w kategorii "Największa Gospodarka Świata". Czy spowodowało to jednak, że stały sie one bliższe ludziom Zachodu (w tym nam)? Czy wiemy o Chinach Ludowych wiecej? Czy darzymy je większą sympatią niż – powiedzmy – 15 lat temu? Czy Chinom Ludowym zależy na tym, abyśmy je lepiej znali, bardziej lubili, rozumieli?

Ostatnie kilka lat naznaczonych jest różnorakimi wysiłkami Pekinu mającymi na celu wprowadzenie Chin Ludowych na światowe salony. Chiny pomimo wzrostu znaczenia gospodarczego pozostają przecież jako państwo wciąż w drugiej lidze pod względem "ciężaru gatunkowego". W pierwszej są zdecydowanie Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania i Japonia. To te kraje mają wpływ nie tylko na losy świata, ale przede wszystkim posiadają cechy, które zjednuja im uwagę zwykłych mieszkańców naszej planety. Wszystkie one poza potencjałem gospodarczym i politycznym posiadają narzędzia zwane "soft power". W wachlarzu takich mocy znajdują się wynalazki, na których punkcie wariuje świat, filmy, piosenki, komiksy, samochody, celebrities, niedoścignione media i wiele innych. Nawet kiedy rządy tych państw dają mega plamę, owe "miękkie moce" pozwalają w krótkim czasie "przysypać" gafy i skandale.

Chiny Ludowe, jak to zwykle w tym kraju, postanowiły uzyskać pierwszoligowy "ciężar gatunkowy" z urzędu. Ktoś wydał kadrom odpowiednie polecenia i miało się stać. Powstały Instytuty Konfucjusza, uruchomiono wielojęzyczne kanały centralnej chińskiej telewizji CCTV, agencja Xinhua stworzyła kanał informacyjny na wzór CNN, w Pekinie odbyła się Olimpiada, w Szanghaju Expo. Zadziało sie naprawdę wiele. Ale Chiny Ludowe nie stały się przez te działania bliższe mieszkańcom Zachodu. Przyczyna niepowodzenia jest bardzo prosta. Działania Wielkiej Czwórki wynikają z inicjatyw pojedynczych osób, instytucji, firm. Państwa tym jednostkom dają możliwości swobodnej (w ramach obowiązującego prawa) aktywności. W efekcie państwa "w nagrodę" zyskują fenomeny iPada, Porsche, Beckhama, czy Mangi, które czynią wizerunkowe cuda. Z oczywistych powodów chińska machina biurokratyczna nie była w stanie osiągnąć podobnych efektów. Chińskie media, serwujące ocenzurowane, wygładzone i przesłodzone wiadomości, silnie kontrastujące z newsami chińskimi dostepnymi w światowych mediach nie przyciągają uwagi zachodnich odbiorców, a więc i reklamodawców. Filmy opowiadające o heroicznych czynach komunistów chińskich budzą co najwyżej pobłażliwe uśmiechy, ale nie skłaniają (nawet samych Chińczyków) do wydawania pieniędzy na bilety. Sztuczne uśmiechy polityków chińskich (usmiechy polityków zachodnich też są zazwyczaj sztuczne, ale lepiej dopracowane, przećwiczone) silnie kontrastują z czynami: wewnętrzną cenzurą, groźbami kierowanymi pod adresem sąsiadów (Japonia, Wietnam, Filipiny), przyznaniem antynoblowskiej Pokojowej Nagrody Konfucjusza Putinowi, pacyfikacją Xinjiangu i wielu innymi gestami, których nie są w stanie zrównoważyć jakiekolwiek doniesienia na temat losów chińskich pand. Nawet amerykańska (sic!) Kung Fu Panda nie jest w stanie przeważyc szali i poprawić notowań Chin Ludowych u mieszkańców Stanów Zjednoczonych, Japonii, Anglii, czy NIemiec. Chiny Ludowe nie budzą zaufania, ostatnio budzą nawet lęk. Szczególnie wśród mieszkańców państw Azji.

Mijający rok przynosi nowe sygnały z Chin Ludowych. Być może to moja nadinterpretacja, ale odnoszę wrażenie, że środek ciężkości całościowej polityki Pekinu coraz bardziej przenosi się na grunt własny, lokalny. Utrzymanie władzy w Chinach nie zależy przecież od pozycji ChRL na scenie międzynarodowej. Dzisiaj Chiny nie muszą szukać oparcia na zewnątrz jak miało to miejsce w czasach Republiki Chińskiej porklamowanej w 1911 roku. Dzisiaj Chiny muszą uporać się z ogromem problemów, które powstały w wyniku i w trakcie funkcjonowania "socjalistycznej gospodarki rynkowej" (Artykuł 15 Konstytucji Chińskiej Republiki Ludowej). Tutaj pomocne okazują się wyniki wieloletniej pracy chińskich propagandzistów. To co w ogóle nie działa na mieszkańców krajów zachodnich skutecznie wpływa na Chińczyków z ChRL. Chińskie loty w kosmos, wzrost gospodarczy, możliwość realnego grożenia "nipokornym" sąsiadom, pozytywny przekaz medialny i wiele innych czynników sprawia, że zdecydowanie rośnie wśród Chińczyków Ludowych duma z własnych osiągnięć, że pojawia się wśród nich specyficzny, mocno nacjonalistyczny patriotyzm. I w tym punkcie zbiegają się interesy rządzonych i rządzących. Rządzący bowiem zdają się dążyć do restytucji pojęcia Państwa Środka jako określenia przenośnego i dosłownego. W czasach panowania cesarzy zasiadających na Smoczym Tronie, Chiny były bytem samym w sobie i samym dla siebie. Były Państwem Środka, centrum władzy, cywilizacji, kultury. Wszystkim co pod niebem. Poza granicami cesarstwa znajdowały się ziemie barbarzyńców, którzy od czasu do czasu próbowali nawiązywać kontakty z Chinami, ale bez wiekszego zainteresowania ze strony władców chińskich. Barbarzyńcy nie byli bowiem ani specjalnie interesujący, ani do niczego specjalnego potrzebni. Dzisiaj wydaje się, że nowi liderzy Chin Ludowych chcą pójść utartym szlakiem cesarzy. Może kierować nimi ten sam pragmatyzm i ta sama zdolność uczenia się na cudzych błędach, które pozwoliły władcom z Pekinu uniknąć losu lekkomyślnych sekretarzy z Kremla. Chińczycy nie pozwolili sobie na żadną ideę typu "pieriestrojka", która mogłaby wyrwać z ich rąk lejce przywództwa. Dzisiaj obserwują bacznie kłopoty Stanów Zjednoczonych wynikające z ich angażowania się w każdy poważniejszy konflikt na świecie i wynikający zeń ogrom wydatków wykrwawiających budżet. A przecież to Stany Zjednoczone udowodniły Doktryną Monroe'a, że nie ma lepszego sposobu na zbudowanie własnej potęgi niż izolacjonizm, pozostawienie spraw świata samym sobie. Chinom niekoniecznie musi zależeć na budowaniu potęgi, którą można skierować przeciwko państwom trzecim. Zależy im za to z pewnością na tym, aby ich własna moc uniemożliwiła tym państwom wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Państwa Środka. Chiny są tak ogromnym i zróżnicowanym krajem, że mogą stać się samowystarczale zarówno gospodarczo, jak i politycznie. Świat zewnętrzny jest im potrzebny wyłacznie w zakresie pozyskiwania surowców, których Opatrzność poskąpiła Chińczykom. Te dzisiaj Chiny pozyskują niezwykle łatwo. One maja góry pieniędzy, a tak się składa, że większość interesujących Chiny surowców znajduje się w krajach niewyobrażalnie biednych. Piękna układanka.

Być może nadinterpretuję problemy zachodnich dziennikarzy z uzyskiwaniem chińskich wiz. Być może przeceniam brak chińskiego zainteresowania pozyskaniem specjalistów od wizerunku publicznego, których i myśmy zatrudniali, aby nauczyć się tego jak funkcjonować w nieznanej nam za czasów poprzedniego reżymu rzeczywistości międzynarodowej. Być może po prostu nie dostrzegam wszystkich elementów chińskich puzzli. Mam jednak silne przeczucie, że jesteśmy świadkami powstawania Państwa Środka 2.0. Niby opierającego się o stare, sprawdzone wzorce, ale jednocześnie zupełnie nowego.

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button