PolitykaPolska

Xi w Polsce, czyli tajne przez poufne

 

I znów bieżące zajęcia odciągnęły mnie od regularnego pisania na temat Chin. Ale rzecz jasna nie odciągnęły od Chin samych. Wróciłem właśnie z China Homelife Show, targów, które w tym roku przeniosły się z Poznania do Nadarzyna pod Warszawą. Jak zwykle targi te były okazją do wielu spotkań, poprowadzenia kilku prelekcji i dyskusji (w tym roku mówiłem głównie o internecie w Chinach oraz o tamtejszym e-commerce). Pobyt na China Homelife Show był też nieoczekiwanym sposobem zaznania internetowej abstynencji. Stawka 150 złotych za dzień korzystania z lokalnego dostępu do sieci podziałała (nie tylko na mnie) lepiej niż esperal na miłośnika trunków procentowych. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Odcięcie od internetu ujawnia u nałogowców wszystkie objawy uzależnienia. Nerwowość, brak umiejętności skupienia, ciągły nawrót myśli typu „a co tam w skrzynce?”, albo „a co tam na fejsie?”. Na szczęście moje własne uzależnienie wydaje się mieć charakter lekki (póki co), zatem już drugiego dnia targów przywykłem do sytuacji i przestałem się brakiem permanentnej łączności z siecią zajmować. Skupiłem się na ludziach i tym co dookoła. Uświadomiłem sobie zarazem jak bardzo zaśmiecamy sobie głowy tą informacyjną sieczką, na którą wystawiamy się codziennie na własne życzenie. Czy z łącznością, czy też bez świat bowiem się kręci, sprawy się posuwają do przodu, my zaś często nie zauważamy istoty (problemu, rzeczy) skupieni, czy raczej dekoncentrowani tym co na nas się cyklicznie i bez przerwy wylewa z sieci. A czas upływa nieubłaganie.

Brak sieci powoduje, że ludzie muszą się ze sobą komunikować analogowo, bezpośrednio, werbalnie. Okazuje się, że taki sposób komunikowania jest szybszy, pełniejszy (widzimy i odczytujemy gesty i mimikę rozmówców), bardziej frapujący niż klepanie po smartfonach, czy laptopach. Co więcej pozwala na uzyskania różnych fragmentarycznych informacji, które szybko można poskładać w większą całość.

Tegoroczne targi China Homelife Show różniły się od poprzednich edycji znacznie większa ilością wystawców. Według organizatorów było ich ponad 1000: faktycznie stoisk było naprawdę dużo. Gorzej z ofertą wystawców. Ja rozumiem, że grupa wystawców została narzucona przez stronę chińską, ale po polskiej stronie mogłyby się wreszcie pojawić jakieś delikatne sugestie co do propozycji chińskich firm. Makatki oraz ogrodowe meble plastikowe już naprawdę nikogo u nas nie kręcą, gdy tymczasem żywe zainteresowanie budzą urządzenia elektroniczne wszelkiej maści (monitoring, alarmy, elektronika użytkowa, oświetlenie, telefony, telewizory, komputery….). Czyż nie wynika z tego wniosek, że większą frekwencją odwiedzających cieszyłyby się targi, na których prezentowano by to, co potencjalnych kupujących faktycznie interesuje? Nie mam też pewności czy lokalizacja w Nadarzynie, 20 kilometrów od centrum Warszawy jest lepsza niż dotychczasowa w Poznaniu, w samym centrum miasta. Do Nadarzyna z centrum Warszawy inaczej niż własnym autem dostać się nie jest łatwo. W Poznaniu wszystko jest „na rzut beretem”.

Dla mnie jednak podczas targów najważniejszą była możność spotkania się z wieloma osobami zajmującymi się Chinami w różnych kontekstach. Od osób tych uzyskałem potwierdzoną („nieoficjalnie, ale na 100%”) wiadomość: w dniach od 19 do 21 czerwca wizytę w Polsce złoży prezydent ChRL Xi Jinping. To wciąż wiadomość typu „tajne przez poufne”. Zakładałem wcześniej, że ta wyraźna niechęć do oficjalnego ujawnienia daty przyjazdu prezydenta Chin do Polski wynika z braku ostatecznych potwierdzeń terminów przez stronę chińską. Okazuje się jednak, że problem jest i bardziej prozaiczny, i zarazem bardziej kuriozalny. Otóż polska strona obawia się, że w związku z przyjazdem Xi Jinpinga uaktywnią się w Polsce (jak to miało miejsce podczas wizyty Xi w Czechach) wszelkie instytucje i organizacje, które z Chinami mają na pieńku: począwszy od obrońców praw człowieka, poprzez orędowników wolnego Tybetu, aż po zatroskanych losem zjadanych w Chinach psów. Te obawy zaś powodują, że się robi awanturę każdemu, kto puści w przestrzeń publiczną precyzyjne dane (choć niepotwierdzone) dotyczące pobytu prezydenta ChRL w Polsce.

Sytuacja to i zabawna i straszna. Z jednej strony pokazuje nieustannie manifestowaną bezradność obecnie nam miłościwie panujących. Buńczuczni w słowach, we własnym gronie, na własnym sejmowym podwórku, tak doskonale bezsilni wobec drobnych problemów, jak manifestacja jakiejś ligi ochrony psów. I to w momencie kiedy pojawić się ma osobiście w Warszawie przywódca drugiej (póki co) gospodarki świata, człowiek, od którego indywidualnej decyzji zależy, czy marzenia miłościwie nam panujących dotyczące inwestycji w Polsce zamienią się w czyn, czy też nie. Chiny witały prezydenta Dudę armatami, dostojnymi przejazdami przez stolicę, czerwonymi dywanami (standardowymi w chińskich realiach) tak emocjonującymi naszych orędowników lepszości „nowej zmiany” nad „ciepłą wodą w kranie”. Polska tymczasem wita prezydenta Xi w skrytości. Tematem głównym wiadomości jest piłka nożna i papież Franciszek, którego – z całym szacunkiem – wpływ na polską gospodarkę jest i będzie marginalny. Chiny, które bacznie od kilku lat obserwują państwa naszego regionu, doskonale wiedzą jak się dzisiaj sprawy w Polsce mają. I wie to też prezydent Xi. Jego doradcy i on sam wyciągają z poczynionych obserwacji wnioski, porównując działania polskie z działaniami, na przykład, czeskimi.

Chińskiemu think tankowi (albo think tankom) zajmującemu się Polską z pewnością nie umknęła uwadze informacja o odwołaniu prezesa Majmana, szefa PAIiIZ, w ramach której działa (działał) program Go China. PAIiIZ, jak i wiele innych polskich instytucji ulega obecnie procesowi centralizacji. Reorganizacji odwrotnej do tego co uznano na całym świecie za warunek konieczny sprawnego działania agend i instytucji państwowych. Zamiast usprawniać działanie istniejących i tworzyć i/lub doskonalić system sprawowania kontroli nad ich działaniami, lepi się u nas obecnie gigantyczne Golemy z pełnych niedoskonałości jednostek, w nadziei, że takie giganty będą lepsze niż poszczególne, niesprawne elementy, z których się je zbuduje. Nie dość, że sama koncepcja jest kuriozalna, to jeszcze powoduje paraliż obecnych struktur. Pozwalniano szefów, zasiano niepokój, rzucono hasło reorganizacji (zatem i redukcji, przesunięć, etc.) i tyle. PAIiIZ przez lata mniej, lub bardziej sprawnie, ale konsekwentnie starał się budować relacje, w tym te w Chinach najistotniejsze, czyli personalne, z ważnymi i wpływowymi ludźmi w ChRL. Teraz po prostu się ich zwolniło. W przededniu „tajnej” wizyty Xi Jinpinga w Polsce, przybywającego tu z delegacją urzędników i ludzi od biznesu, którzy chcieliby się zapewne spotkać z osobami Chiny i Chińczyków znającymi i mającymi z Chińczykami zbudowane relacje. Spotkanie się z kuzynem makijażystki nieoficjalnego prezesa całej Polski i jego kolegami z podstawówki niekoniecznie zrobi na delegacji ChRL korzystne wrażenie.

W Szwecji partie mogą wpływać wyłącznie na zmianę (uzasadnioną) dyrektorów i wicedyrektorów instytucji państwowych, ministerstw i agend rządowych. Bo partie przychodzą i odchodzą, a aparat administracji państwowej powinien działać sprawnie nawet kiedy wszystkich polityków razem wziętych szlag nagły trafi. My chcemy po każdej „dobrej zmianie” budować wszystko od nowa. Albo lepić to coraz bardziej draczne Golemy. To się w relacjach z Chinami nie sprawdzi. Z Chinami trzeba konsekwentnie, długofalowo, rozważnie i cierpliwie. No, ale kogo to obchodzi.

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button