我的三分钱 Moje trzy feny (20/20)
Trudno nie zauważyć dyskusji toczącej się w zagranicznych mediach na temat drugiej fali epidemii koronawirusa. Wypowiadają się uczeni, tęgie głowy, jak i celebryci, którzy w parę tygodni opanowali lepiej tajniki medycyny niż specjaliści epidemiolodzy po kilku dziesięcioleciach pracy. A tu w Chinach dyskusji nie ma. Nikt się na ten temat nie wypowiada, nikt się tym tematem nie zajmuje. Nawet najwyższe autorytety medyczne i/lub naukowe. Tu dawno uznano, że o drugiej, trzeciej, czwartej i kolejnej fali COVID-19 nie ma mowy. To nie jest powszechne wyparcie problemu. Nie. Tu po prostu przyjęto do wiadomości, że koronawirus zostanie już z nami na zawsze tak jak grypa, jak zapalenie pluć. Nawet kiedy już zostanie opracowana skuteczna szczepionka anykronawirusowa, albo inna efektywna w walce z wirusem forma lekarstwa, to wirus będzie. I trzeba będzie się pewnie szczepić co jakiś czas, żeby pozyskiwać odporność na tą kolejną chorobę sezonową (jak się wydaje sezonową). Przeto nikt nie starszy w Chinach falami epidemii. Nikt nie przewiduje z jaką siłą uderzy ponownie wirus, kiedy uderzy i dlaczego. W Chinach uznano, że trzeba się oswoić z tą myślą, że żyjemy i będziemy żyć w towarzystwie koronawirusa. Dlatego też musimy zmienić swoje przyzwyczajenia, co nie jest proste. Ale dlatego też zarówno prezydent Xi Jinping, jak i każdy szef najmniejszej organizacji partyjnej nawołuje do czujności. W walce z wirusem uzyskano przewagę, ale wroga nie zniszczono. On wciąż gdzieś tu jest, gdzieś się czai. Może zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. Zatem każdy powinien robić co możliwe w jej/jego zakresie, aby ten nieoczekiwany atak uniemożliwić. Niezbędne jest przestrzeganie zasad takich jak stosowanie maseczek, gdzie nie można utrzymać odpowiedniego dystansu między obcymi sobie osobami, trzeba często myć ręce, zwrócić baczniejsza uwagę na higienę osobistą, trzeba gdzie się da kontrolować temperaturę. Takie przesłanie kieruje do umysłów i serc cała machina propagandowa. Uczy, instruuje jak działać, jak żyć z wirusem wokół. Gdzieś wokół, nie wiadomo gdzie. Tego niewidzialnego wroga można pokonać. Chińczycy zobaczyli to na własne oczy. Kosztowało ich to wiele. Tego wysiłku, tych ofiar nie można zmarnować wracając bezmyślnie do starych nawyków.
“New York Times” wykrył spisek. Chińskich władz. Otóż jak odnotowali skrupulatnie dziennikarze tej szacownej gazety, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy wielu przywódców państw europejskich, azjatyckich, afrykańskich, etc. odbyło rozmowy telefoniczne z prezydentem Chin. Wszyscy oni rozmawiali z Xi Jinpingiem, aby podziękować mu osobiście za pomoc okazaną przez Chiny w czasie epidemii, za przesłany sprzęt – od maseczek, po respiratory – który pomógł uratować życie wielu obywateli ich państw. Wszyscy oni podkreślali też podziw dla wysiłków i efektów chińskiej walki z epidemią. Dla dziennikarzy „New York Timesa” rozmowy te były jawnym dowodem nieczystej chińskiej gry, potwierdzeniem, iż Chiny szantażowały przywódców tych krajów, zmuszając do wykonywania telefonów, odbywania tych rozmów, albowiem one jakoby stanowiły warunek konieczny otrzymania przesyłek z materiałami medycznymi. Działania takie miały być wodą na młyn chińskiej propagandy, która mogła wykorzystać fakt odbywania rozmów przywódców poszczególnych państw z Xi i kreować wizerunek ChRL jako kraju odpowiedzialnego, godnego zaufania, gotowego wyciągnąć pomocną dłoń ku każdemu potrzebującemu pomocy. W tej konstrukcji logicznej pojawiają się Włochy, pojawia się Polska, pojawiają się Niemcy. W przypadku Polski autorzy artykułu przywołują wypowiedź p. Georgette Mosbacher, ambasador USA w Polsce, która miała ponoć stwierdzić, że Polska nie dostałaby dostaw sprzętu medycznego, gdyby prezydent Duda nie zadzwonił do Xi i gdyby Chiny nie mogły wykorzystać tego faktu dla swoich celów propagandowych. Z punktu widzenia p. Dudy sprawy miały się wprawdzie inaczej, co z dumą oświadczał po wielokroć, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Istotny jest chyba jeden drobny szczegół, który umknął wietrzącym spisek. Otóż pod koniec stycznia i na początku lutego nie kto inny jak prezydent Trump odbył rozmowy telefoniczne z prezydentem Xi. A podczas tych rozmów nie szczędził słów podziwu dla rządu chińskiego i chińskiego społeczeństwa tak ofiarnie i ciężko walczących z epidemią. Dziękował też za otrzymaną z Chin pomoc i gotowość Państwa Środka do udzielenia dalszej pomocy w zakresie dostaw zarówno sprzętu, jak i ludzi. Wniosek jest więc prosty: Chiny wciągnęły w swój propagandowy spisek również USA.
Ciekawe, że Donald Trump tak usilnie szukający „haków’ na Chińczyków, nie przedstawił tego wydarzenia ze szczegółami. Ach, no tak. Pewnie w spisku umoczony po uszy.
Wiki Liang Lao Ye, czyli czy wiesz, że…
Tuż przed Świętem Pracy dotarła do mnie smutna wiadomość, która przeszła niemal bez echa. W wieku 91 lat zmarł 冀朝铸 Ji Chao Zhu, weteran chińskiej dyplomacji. Był osobistym tłumaczem z języka angielskiego przewodniczącego 毛泽东 Mao Zedonga, premiera 周恩来 Zhou Enlaia i 鄧小平 Deng Xiaopinga. Był ambasadorem ChRL w Wielkiej Brytanii, a także zastępcą sekretarza generalnego ONZ. Urodził się 30 lipca 1929 roku w gminie 汾阳县 Fenyang, w prowincji 山西 Shanxi. Jego ojciec był prawnikiem i właścicielem ziemskim, wedle oficjalnej historii miał sympatyzować z KPCh. Kiedy Zhu liczył sobie 9 lat wraz z rodzicami wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie jego starszy brat obronił doktorat na Columbia University. Zhu zdobywał wykształcenie w znakomitych szkołach, w 1949 rozpoczął studia na Harvardzie. W 1950 roku wybuchła wojna w Korei. Zhu porzucił studia na Harvardzie i wrócił do ogarniętej rewolucją ojczyzny. Rozpoczął studia na wydziale chemii Tsinghua University w Pekinie. Chciał zostać członkiem zespołu pracującego nad stworzeniem pierwszej chińskiej bomby atomowej…. Studiów nie ukończył, a to dlatego, że za sprawą Zhou Enlaia został zaangażowany jako członek chińskiej delegacji negocjującej warunki rozejmu między Koreami. W istocie były to rozmowy pomiędzy ChRL, a USA, które były faktycznymi stronami krwawego konfliktu. Uznaje się, że jego zdolności jako tłumacza znacznie przyspieszyły trudne i przeciągające się rozmowy. Po zawarciu układu w Panmunjon Zhu stał się „przybocznym” ówczesnego ministra spraw zagranicznych ChRL, czyli Zhou Enlaia.
Był też często widziany także obok samego przewodniczącego Mao. Zyskując jego zaufanie stał się ważną postacią w rozmowach pomiędzy prezydentem USA Richardem Nixonem i Mao Zedongiem, które to rozmowy doprowadziły do nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy oboma państwami. Ji Chao Zhu towarzyszył Deng Xiaopingowi w jego pierwszej wizycie do Stanów Zjednoczonych. Jego znajomość języka, a co jeszcze ważniejsze – kultury zachodniej – z pewnością stanowiła fundament jego kariery zawodowej. Niewątpliwie dołożył swoją cegiełkę do współczesnego kształtu Chin. Był świadkiem wielu kluczowych i dramatycznych momentów w historii Chińskiej Republiki Ludowej. Niezwykle ceniony przez amerykańskich dyplomatów, spotykał się osobiście z wszystkimi prezydentami USA od Nixona po Clintona. W 1981 roku strona amerykańska poprosiła Pekin, by wysłał Ji Chao Zhu na spotkanie z prezydentem Ronaldem Reaganem. Spotkanie to pozwoliło uniknąć konfliktu, którego przyczyną były amerykańskie plany sprzedaży najnowocześniejszej broni rakietowej Tajwanowi.
Wykruszają się ostatnie szeregi weteranów o tak ogromnej wiedzy, doświadczeniu. Pamięć o nich blaknie jeszcze za ich życia. Informację o śmierci Ji Chao Zhu przekazało chińskie MSZ w niezwykle lakonicznej nocie.
来自中国文化遗产 Z dziedzictwa chińskiej kultury :
一寸光阴一寸金,寸金难买寸光阴.
Każda chwila warta wszystkiego złota, ale za złoto czasu nie kupisz.