Chińskie puzzle
200 osobowy Komitet Centralny na kończącym się właśnie V plenum ustalił w generaliach – bo w tak turbulentnej i szybko zmieniającej się rzeczywistości o szczegóły trudno – plany działania na najbliższe 5 lat. Do nas maluczkich dotrą jak zwykle ogólnikowe frazy, tak charakterystyczne dla chińskich przywódców. Nawet najtęższa głowa nie odkryje w tych przemówieniach, wystąpieniach, artykułach najgłębszego sensu. Bo nie miał on prawa wyjść poza wspomniane gremium. Chińczycy wiedzą, że siedzą okrakiem na pędzącej w oszalałym tempie lokomotywie (nomen omen napędzanej węglem), maszynie archaicznej względem swoich konkurentów, ale ostatnimi czasy zdecydowanie szybszej. Ta imponująca Zachodowi szybkość nie jest chińskim decydentom w smak. Coś co strasznie szybko pędzi może się potwornie roztrzaskać. Coś co pędzi z taką chyżością zużywa znacznie więcej energii aniżeli zużywałoby poruszając się z prędkością ekonomiczną. Sprinterzy biegną fantastycznie, ale na krótkie dystanse. Dramatycznie krótkie. Lokomotywę trzeba wyhamować, ale tak, aby nie stanęła jak wryta. Czy chińscy maszyniści mają pomysł na to jak tego dokonać?
Przed V plenum KC KPCh chińscy przywódcy wypowiedzieli sporo słów dotyczących konieczności wprowadzenia w Chinach reform społecznych i politycznych. Przecież nie o europejski model demokracji chodzi. W kraju, w którym mieszkają ludzie tak pamiętliwi nikt przy zdrowych zmysłach nie zaryzykuje oddania władzy w przypadkowe ręce. Przypadek w swojej złośliwości może dać władzę dawnym przeciwnikom, którzy nie omieszkają skorzystać z daru fortuny. Zatem jak chińscy liderzy rozumieją owe reformy polityczne i społeczne? Biorąc pod uwagę ruszającą w Chinach kampanię oburzenia wobec decyzji Komitetu Noblowskiego w sprawie Nagrody Pokojowej dla Liu Xiaobo można by uznać, że wypowiedzi sprzed V plenum nie miały żadnego znaczenia. Że się nic nie zmieniło i się nic nie zmieni. Ale w Chinach Ludowych prezydent i premier nie zajmują się wypowiadaniem znaczących zdań dla zabiegów wizerunkowych. Oni nie marnują energii na zdobywanie głosów większości. Nie muszą. Zatem? Czy pojawił się jakiś koncept rozładowania problemów społecznych (mających swoje obecne i przyszłe źródła również w gospodarce) wewnątrz Chin, czy może zacznie się realizacja planu polegającego na wysyłaniu coraz większych grup obywateli chińskich w te wszystkie miejsca na świecie, gdzie rząd w Pekinie zainwestował i wciąż inwestuje miliardy dolarów?
No właśnie! Jaki model polityki zagranicznej Chin objawi się nam w ciągu najbliższych 5 lat? Czy narzędziem nacisku pozostaną pieniądze chińskich inwestorów i potencjał chińskiego rynku, czy też może Chiny zaczną korzystać z siły militarnej jako dodatkowego argumentu w “rozmowach” z “partnerami”? Wciąż podgrzewana draka z Japonią, czy awantura z Wietnamem, w sumie o drobne incydenty na morzach, wydają mi się oczywistym przygotowaniem do stopniowego powiększania budżetu zbrojeniowego ChRL. Skoro wróg czai się wszędzie, pokojowo nastawione do świata Chiny będą zmuszone wzmacniać swój “potencjał obronny”. A cóż lepiej może pełnić rolę “dopalacza” gospodarczego jak zamówienia związane z potrzebami armii? Taka zresztą jest wola patriotycznej młodzieży, która w każdej chwili gotowa jest zademonstrować swoją gotowość do walki z wszystkimi siłami, które można uznać za wrogie. Wczoraj chińska młodzież, co ważne wywodząca się głównie spośród studentów, skrzyknięta przez internet, skandowała hasła przeciw Japończykom. Jutro może publicznie żądać – z pełnym błogosławieństwem władz – wzmocnienia zbrojnego ramienia ChRL, aby dać skuteczny odpór tokijskim agresorom. Być może wśród pekińskich liderów urodził się i wzmacnia duch imperialny. Kto wie? Imperium zaś potrzebuje i marchewki, ale i kija. No bo co to za mocarstwo, którego tupnięcie nie powoduje powszechnej bladości lic? Marchewki Chiny mają aż nadto, inwestują w co się da i gdzie się da. Z kijem już nieco gorzej. Jest duży i owszem, ale póki co stary.
A co z kasą? Pieniędzy wymagać będzie wyhamowywanie lokomotywy gospodarczej. Bez potężnych funduszy nie da się rozwiązać problemów społecznych, bez względu na to czy wybrany zostanie wariant załatwienia spraw u siebie, czy wariant “neokolonialny”, czy oba równolegle. Wzmocnienie armii bez wielkich budżetów również będzie niewykonalne. Utrzymanie przyczółków zdobytych na tak wielu frontach to też koszty. Nie ma przecież inwestycji, które zwracają się natychmiast. I to jest ten kawałek układanki, co do którego mam największe wątpliwości. Dlaczego? Dlatego, że nie ma studni bez dna. W przypadku Chin zaś, w moim subiektywnym odczuciu, nie ma pewności co do racjonalności wielu decyzji. Po 30 latach ciężkiej harówy Chinom brakuje wielu rzeczy, ale na pewno nie brakuje gotówki. Tylko czy dysponując tą gotówką Chiny działają jak racjonalny, uporządkowany człowiek sukcesu, zrodzonego z talentu, pracy, wytrwałości, czy jak nowobogacki, dla którego szybko zdobyta fortuna służy spełnianiu nawet kuriozalnych zachcianek bez śladu refleksji, że jej, tej gotówki w końcu zabraknie?
Wiedzą to pewnie uczestnicy V plenum KC KPCh.
Gorzej jeśli uśmiechają się sztucznie słuchając ogólnikowych wystąpień “szefostwa”, klaszcząc z aprobatą w dłonie, zastanawiając się jednocześnie: jak wiele trzeba wykonać kroków tyłem, jak daleko się cofnąć, żeby objąć wzrokiem całość tej cholernej układanki?
Leszek Ślazyk