Halloween, Chiny, sprawa polska, albo abośmy to jacy tacy
Zgodnie z naszym lokalnym zwyczajem gnieciemy temat Halloween pryncypialnie i bez odrobiny uśmiechu. Specjaliści od demonologii udowadniają, że przebieranie się za duszki i wampiry to niebezpieczne igrce z samym szatanem, który tylko czyha, aby przez bramę dyni ze świeczką rzucić się na nas. Tymczasem Chińczycy, obdarzeni nieco większą dozą dystansu do duchów coraz chętniej biorą udział w halloweenowych zabawach.
Oczywiście można by w tym momencie zarzucić, że to identyczny odruch społeczny jaki mieliśmy możliwość obserwować parę lat temu w związku ze świętami Bożego Narodzenia. Bo gdyby ktoś jeszcze tego nie wiedział, to Boże Narodzenie w Chinach Ludowych się przyjęło. Nie ma tam ono nic wspólnego z symbolicznym powitaniem nowo narodzonego Jezusa. Koncentruje się na mikołajowych czapeczkach, choinkach, reniferach i prezentach. Ale do kalendarza świąt obchodzonych przez chińskich mieszczuchów weszło na stałe. Nowy Rok również. I Walentynki. No bo czemu nie?
Jeśli chodzi o Halloween pewnie jest podobnie. Z tym, że w Chinach o duchach się pamięta i często o nich wspomina. Wystarczy obejrzeć kilka filmów z Hong Kongu, żeby zobaczyć jak głęboko w świadomości przeciętnego Chińczyka zakorzenione są wierzenia w duchy złe i dobre. (Nie wspomnę tu o japońskich horrorach, które wyprzedzają w kategorii straszenia duchami potępionymi każdą amerykańską produkcję.) Można pewnie naukowo udowodnić, że udział w Halloween jest dla Chińczyków doskonałym sposobem żartowania sobie z duchów, które na co dzień budzą zwierzęcy, zabobonny lęk. A czyż nie takie było założenie tego święta, kiedy już przestało pełnić funkcję stricte rytualną?
Dzisiaj Halloween to zabawa. Możliwość przebrania się w sposób niezwykle oryginalny, straszny, albo komiczny. Możemy przecież być przebierańcem w stroju hrabiego Draculi jak również przebrać się za Obcego z filmu science-fiction. W wersji amerykańskiej, która pomału również zdobywa fanów w naszym kraju, poprzebierane dzieciaki latają po najbliższej okolicy i naciągają przygotowanych na to sąsiadów na garstki słodkości.
No samo zło. Zło w czystej postaci.
Rodzice wymyślają przebrania dla dzieci. Często również dla siebie, no bo przecież nie można puścić rozentuzjazmowanego trzylatka samego na ulicę. Sąsiedzie spotykają się z sąsiadami. Dorośli starają się rozpoznać dzieciaki ukryte pod maskami, opatulone strojami krwiożerczych pomidorów lub sreberkami uniformu kosmicznego najeźdźcy. Ludzie ze sobą się spotykają, bawią się, cieszą życiem drwiąc z duchów i złych sił, które kojarzą się ze śmiercią, dekorują domy, otwierają się na innych.
Samo zło. My tu nad Wisłą ze złego sobie nie żartujemy. Mamy siedzieć w domu, oglądać telewizję pełni niechęci do niespodziewanych odwiedzin, zmęczeni koniecznością wymyślania stroju dla dzieciaka, a nie daj Boże obowiązku wędrowania z nim po sąsiadach (co za żenada) celem wydębienia garści cukierków. My powinniśmy stać na straży wartości zamieniając się w coraz większe mruki potrafiące rozerwać się jedynie za pomocą flaszki, która – o dziwo – już nie jest taka groźna jak przebranie za ducha, lub pajęczyna z lamety rozwieszona na ścianie.
Chińczycy wchodzą w Halloween coraz śmielej. Z tych samych powodów co Amerykanie. Pojawia się nowa okoliczność dla beztroskiej zabawy. Możliwość oderwania się od nie najsympatyczniejszej codzienności. Możliwość przebrania się w sposób jak najbardziej oryginalny, spotkania ze znajomymi, z którymi można inaczej niż zwykle spędzić czas, bawić się w odmiennej konwencji.
Samo zło.
Chociaż…. Przyszła mi właśnie do głowy nowa myśl. Może chodzi o to, że u nas Halloween powinien być zarezerwowany wyłącznie dla osobników zajmujących się nieustającym pretendowaniem do rządzenia. No bo jeśli popatrzeć na wydarzenia ostatnich dni, to mieliśmy sposobność oglądania w telewizorach gigantycznej parady halloweenowej. I jeśli się głębiej zastanowić, była ona o wiele straszniejsza niż dzieciaki przebrane za kraby. Kraby budzą uśmiech. Ciepłe uczucia. Panie i panowie z szajbą w oczach we mnie budzą grozę. Autentyczną.