Expo, Expo. I co? I nic! Absolutnie nic…
***
Dla mnie ten pawilon ma znaczenie symboliczne. Jest w jakimś sensie, gdzieś tam w meandrach mojej podświadomości, kontynuacją idei tytułowego słomianego giganta z filmu “Miś” Stanisława Barei. Jak ów “Miś na miarę naszych możliwości”, tak i pawilon, i nasz udział w wystawie nie ma większego sensu. Cóż pozostanie za lat kilka z pawilonu zrobionego z wymyślnie powycinanej sklejki? Jakież wrażenie będzie on robił za te kilka lat, skoro już w czasie Expo trwającego 6 miesięcy wymagał interwencji majstrów od malowania? Co konkretnie uzyskujemy w Chinach, z Chinami po zakończeniu wystawy? Czy udział w tej wystawie był elementem jakiejkolwiek strategii naszej współpracy z Chinami?Dobre: “współpracy”… Zapomniałem, że słowo “współpraca” jest połączone znaczeniowo ze słowem “partnerstwo”. Jakimiż my dzisiaj jesteśmy partnerami dla Chin? I równie ważne pytanie: jakimże partnerem są dla nas dzisiaj Chiny?
***
W ostatniej scenie filmu “Miś” ta wielka słomiana “maskotka” zrywa się ze stalowej liny i spada w błoto. Taki obraz mam przed oczyma myśląc o zakończeniu Wystawy Światowej w Szanghaju i o jej perspektywicznych efektach dla mojego kraju. Poszło w sklejkę i komputerowe animacje trochę pieniędzy z i tak okropnie przeciekającego budżetu. Czy ze szkodą dla nas, podatników? Z nie większą niż tą wynikającą z dopłacania do kopalń, czy utrzymywania kuriozalnego i niezdrowego systemu opieki zdrowotnej. Więc właściwie co tam. Parę złotych wte czy we wte nie robi nam różnicy, nam zielonej wyspie gierkowskiego kultu PKB. Stać nas.
***
Powie ktoś, że udział w Expo to element budowania międzynarodowego prestiżu. Świetnie, zmierzmy więc ten prestiż. Ile kontraktów handlowych, których celem będzie sprzedaż polskich towarów i usług do Chin, innych krajów azjatyckich i innych krajów świata wynikło z naszego uczestnictwa w Expo? Ilu Chińczyków, którzy odwiedzili nasz pawilon wie jak się nazywa polski prezydent lub polski premier. No tak, przecież w Polsce również mało kto wie jak się nazywa chiński prezydent, czy chiński premier, więc można uznać, że mamy remis. Ale Chińczykom ugranie tego remisu jakoś wyszło taniej, nieprawdaż? Z tego co wiemy wszyscy oni akurat nie cierpią na brak gotówki, a my i owszem.
***
Jestem pewien, że wszyscy związani bezpośrednio i pośrednio z naszym uczestnictwem w chińskiej edycji Wystawy Światowej mogą godzinami wyliczać nasze korzyści wynikające z obecności Polski na Expo 2010. Jestem wszelako równie pewien, że najgorętsze nawet zapewnienia nie zamienią się w żaden cudowny sposób w realne skutki. Bo nie sztuką jest wystawić pawilon z dykty, ze szkła, czy z czego tam jeszcze. Oczywiście nieobecność w takiej imprezie oznaczałaby absolutną słabość Polski w wielu aspektach. Ale skoro ktoś kiedyś podjął taką decyzję (i świetnie, bomba, buziaczki), to za tą decyzją powinna się pojawić konkretna strategia naszego budowania relacji z Chinami tam na miejscu w Chinach. Obawiam się, że tego elementu zabrakło. Być może się mylę i taka strategia powstała, została spisana, wzbogacona w prezentację i aprobowana przez tajemnicze gremium. W takim przypadku obawiam się, że określeniem tej strategii po godzinach zajęli się nasi specjaliści od piłki nożnej. Z daleka można wyczuć, że jeśli nawet jest, to tak naprawdę jej nie ma, czyli, że jest wyłącznie do d….
***
Można dryfować leżąc w szybko poruszających się nurtach rzeki naszej współczesności. Można leniwie poruszać łapkami, patrząc w bezchmurne niebo, z uszami zatkanymi wodą. Należy pamiętać jednak, że czym szybciej się dryfuje, tym boleśnie się odczuwa kontakt z kamieniami wystającymi spod wody. Czasem od uderzenia można stracić przytomność i pójść pod wodę. Dlatego też bezpieczniej pływać patrząc przed siebie i wkładać wysiłek kiedy trzeba, żeby uniknąć zagrożeń.
***
Chiny nie są gigantycznym miśkiem panda wykonanym z super miękkiego pluszu. Nie są też jakimś toksycznym obłokiem inteligentnego gazu z filmu science-fiction. To realny byt gospodarczy i polityczny, którego ignorować nie można, trzeba się do niego ustosunkować. Trzeba wobec niego mieć jakiś plan, jakąś gamę zagrywek szachowych w oparciu o ich zasady gry, bo naszych nie narzucimy. Jeśli bowiem dalej będziemy trwać w bierności, to okazać się może bardzo szybko, że na międzynarodowej scenie pozostaje nam do obsadzenia rola pokornego petenta, wasala, który mnąc w spoconych łapkach sfatygowany kapelusik czeka na łaskawe słowo swego dobroczyńcy, skupiając całą swoją uwagę i energię, aby zgrabnie uskoczyć i uniknąć kolejnego kopniaka w tyłek kiedy pan w swej łaskawości postanowi odreagować na nas swoje jakieś drobne niepowodzenie.
***
Pamiątką Wystawy Światowej w Paryżu z roku 1889 jest wieża Eiffel’a, która z początku okrzyczana koszmarem, dzisiaj jest symbolem stolicy Francji rozpoznawalnym na całym świecie. Chciałbym, żeby nasz udział w Expo w Szanghaju pozostawił po sobie tego typu symbol, niekoniecznie materialny. W końcu rzeczywistość się nam dygitalizuje z zawrotną szybkością. Muszę jednak przyjąć do wiadomości, że pozostawiamy po sobie w Chinach konstrukcję ze sklejki. Sklejki powyrzynanej we wzorek kurpiowski.
Oto jest miś na miarę naszych możliwości.
Leszek Ślazyk