Wielkanoc! Wielkanoc!
Nadchodzi Wielkanoc. Powinienem napisać jakiś okolicznościowy tekst. Ale przecież już napisałem, śpi sobie w archiwum. Więc zgodnie z piękną maksymą "kto się ceni ten się leni" odkurzam tekst, który nic a nic się nie zestarzał. Wręcz odwrotnie.
Dla nas wszystkich żyjących w obszarze kultury zachodniej, chrześcijańskiej, Wielkanoc to święta najważniejsze, chociaż obecnie, w powszechnej świadomości społecznej zdominowane – głównie za sprawą mediów – przez Boże Narodzenie. Dla każdego malucha Boże Narodzenie to wielkie emocje wigilijnego apogeum, którym jest wyciąganie spod choinki prezentów. Gdzie z tym doniosłym przeżyciem może równać się oglądanie nudnych chrystusowych grobów i otwieranie paczek ze słodyczami od niejakiego Zajączka? Żeby choć tam jakie lego było, czy inna gra na konsolę, to może wtedy….
Nie ma co ukrywać, że przeżycia malucha przekładają się na percepcję dorosłego już człowieka, który onym maluchem kiedyś był. Dlatego też nam dorosłym bliżej emocjonalnie do choinki i Świętego Mikołaja, niż do Baranka i Zmartwychwstania, chociaż szczególnie to drugie Wydarzenie stanowi przecież clue mistycznej tajemnicy chrześcijaństwa, a co za tym idzie, naszej europejskiej tożsamości. Ale i czasy współczesne nie sprzyjają tego typu dywagacjom. Tematem gorącym obecnych świąt będą zapewne losy uczestników "Must be the music", czy "Tylko taniec", a nie perypetie jakiegoś Nazaretańczyka co z grobu wstawał.
Czemu ja tu wyjeżdżam z tymi historiami? Ano dlatego chociażby, że u siebie jestem, więc mi wolno. "Wolnoć Tomku w swoim domku" napisał klasyk. Poważnie zaś przyszło mi do głowy, że w Chinach ciężar gatunkowy Wielkiej Nocy został z pewnością dostrzeżony i bezbłędnie rozpoznany.
Skąd taki zadziwiający wniosek?
Otóż stąd: Chiny współczesne zaimplementowały w ciągu ostatniej 10-latki większość zachodnich świąt, w tym Walentynki, Merry Christmas, czy celebrację nowego roku według kalendarza zachodniego. Chińska tendencja do adopcji zachodnich obyczajów szerokim łukiem omija zaś Wielkanoc. Czemuż to? W końcu to święto mające ten sam korzeń co chińskie Święto Wiosny, zwane również (ale jakże mylnie) Chińskim Nowym Rokiem. Odpowiadam więc: korzeń być może wspólny ma, ale w odróżnieniu od Bożego Narodzenia, Wielkanoc ma zbyt mało świeckich ozdobników i gadżetów, zbyt mało formy, za to wiele treści. Treści, której lepiej nie dotykać. Przecież nie warto sobie taką wiedzą zaśmiecać głowy, która powinna być zajęta zdobywaniem kolejnych stopni na drodze do niewyobrażalnego bogactwa. Po co Chińczykowi Ludowemu jakaś głębsza wiedza na temat Nazaretańczyka, który powstał z martwych? Czyż taka postawa obywatela J., syna niejakiego Józefa i niejakiej Marii, łamanie ustalonych po wsze czasy zasad nie śmierdzi kontrrewolucją? Mój młodszy synek powiedziałby, że "pachnie jak smród" oczywiście. I tutaj Panowie z Pekinu zgodziliby się natychmiast z moim młodszym synkiem. Dla nich postawa Nazaretańczyka jest z pewnością postawą naganną. Jeśli ktoś umarł, to umarł, powinien leżeć w grobie, czy gdzie tam mu przypadło. Nie powinien znienacka wstawać i demonstracyjnie się z tym swoim zmartwychwstaniem po ludziach obnosić, pozwalając na wsadzanie w rany paluchów, bo to przecież wiadomo, że od takich praktyk zagrożenie epidemiologiczne rośnie. Nie ma co tedy liczyć na to, że Wielkanoc stanie się w Chinach tak popularna jak Merry Christmas. Co to to nie.
Może i dobrze. Będziemy mieli dzięki takiemu obrotowi spraw coś zupełnie swojego, wyjątkowego, co nie zostało jeszcze doszczętnie skatowane przez chińską maszynkę ludyczno-rozrywkową. Niech się cieszą zwolennicy wyższości Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia, cieszmy się my sami. Niekoniecznie dlatego, że Wielkanoc w Chinach nie jest obchodzona, ile dlatego, że to piękny czas nadchodzącej wreszcie wiosny, piaskowej baby, polewania wodą, kurczaczka, zajączka, cukrowego baranka, czas oglądania po raz kolejny nudnych gąb naszych krewnych, co wpisują się idealnie w poniższy czterowiersz:
"Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina.
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej ni ma
Samotnyś jak pies." *)
Czas pożerania galaretek z nóżek, jajek w milionach perwersyjnych odmian, mazurków, od których bolą zęby i paschy, która wywołuje szok cukrowy. Czas żonkili, baź, rzeżuchy. Cieszmy się więc, bo to nasze, własne, nietknięte etykietką "Made in China"….
Zatem: Wesołych Świąt!
Uwolnić Królika!
———————————————————————————————-
*) A temu kto nie wie czyjego autorstwa ta cytata, temu niczego nie życzę. Poważnie!