W dalszym ciągu zaognia się chińsko-japoński konflikt o Wyspy Diaoyu. Dzisiejszego dnia Chiny zażądały od Japonii wyjaśnień w związku z nielegalnym pojawieniem się na wyspie prawicowych aktywistów japońskich. Dwóch prawicowców zbliżyło się do wyspy na pokładzie łodzi, po czym dopłynęli oni do brzegu wpław dzisiaj około 9:30.
Minister spraw zagranicznych Hong Lei powiedział: "Nielegalne lądowanie na wyspie japońskich prawicowców to grubymi nićmi szyta prowokacja, a zarazem naruszenie chińskiego terytorium; zwróciliśmy się dzisiaj do rządu Japonii o wyjaśnienia tego incydentu".
Konflikt dotyczy archipelagu bezludnych wysepek, gdzie znajdują się prawdopodobnie złoża ropy naftowej. Wysepki z punktu widzenia historii należą do Chin, i to od czasów starożytnych, ale prawnie należą do Japonii, która odkupiła je niedawno od poprzednich właścicieli, rodziny Kurihara, którzy z kolei otrzymali zagarnięte wyspy Diaoyu (Senkaku, jak nazywa je się w Japonii) po pierwszej wojnie chińsko-japońskiej w 1895 roku. Spór dał początek fali protestów w Chinach, których władze nie kwapią się tłumić, oraz zaostrzeniu stosunków dyplomatycznych między dwoma krajami.
W dniu dzisiejszym w kierunku Wysp wypłynęło kilkaset kutrów rybackich z prowincji Zhejiang i Fujian. Obie strony konfliktu wysłały na wody wokół wysepek wojskowe łodzie patrolowe. Mówi się coraz głośniej o konflikcie gospodarczym (wojnie handlowej) pomiędzy państwami. Co przyniesie przyszłość zobaczymy zapewne w ciągu najbliższych kilku dni. Mając na uwadze najnowsze dane dotyczące chińskiej gospodarki konflikt z Japonią, największym partnerem handlowym Chin byłby ruchem skrajnie nieracjonalnym. Ale być może nie chodzi tu o sprawy, gdzie znaczenie decydujące ma rozum.
Źródło: CNN, WCT, China Daily, china.org; opracował: M.P.
