Chińczycy przeniosą się z Polski na Węgry
– To, że ktoś buduje za 44 proc. ceny kosztorysowej to nie przypadek. Zysk nie jest w takiej sytuacji podstawowym celem. Liczy się opinia – mówi ekspert rynku drogowego, który pragnie zachować anonimowość.
Według części ekspertów chińska firma nie doceniła hermetyczności polskiego rynku. Rodzimi wykonawcy dawno podzielili między siebie obszar kraju i nie wchodzą sobie w drogę przy zdobywaniu
kontraktów. Dlatego z takim niepokojem przyjęli rywala z ogromnego kraju, który nie ma problemów z dostarczeniem taniej siły roboczej. Polskie firmy znalazły jednak słaby punkt COVEC–u – brak specjalistów znających język, polskie prawo oraz meandry skomplikowanej biurokracji."Gdyby się zgodzili, zostaliby wyklęci"
– To problem chińskich firm wszędzie w Europie. W Polsce jest on tym większy, że znalezienie inżynierów kosztowało ich więcej niż się spodziewali – mówi analityk rynku. Podobnie było z podwykonawcami. Nikt nie kwapił się do pracy z Chińczykami, bo wiedział, że jeżeli przyjmie takie zlecenie, to polscy wykonawcy mu tego nie zapomną i zostanie dosłownie "wycięty" z rynku – mówi nam osoba z
branży.Ci, którzy się zdecydowali, zażądali wygórowanych stawek, a dodatkowo byli systematycznie "ostrzegani" przed dalszą współpracą. – Takie praktyki to tajemnica poliszynela – mówi analityk.Piasek piaskowi nierówny
Chiński problem to nie tylko specjaliści i podwykonawcy. Pokutuje też "skok cywilizacyjny” z jakim mamy do czynienia odkąd UEFA przyznała nam prawo organizacji EURO 2012. Nad Wisłą ceny materiałów budowlanych w miejscach, gdzie realizuje się strategiczne inwestycje, idą ostro w górę.
– Proszę sobie wyobrazić że cena takiego piasku na przykład w okolicy budowanej A2 wzrosła z kilku do nawet kilkudziesięciu złotych za tonę. Sprzedawca wie, że klient ma nóż na gardle, bo gonią go terminy, dlatego nie będzie wybrzydzał – mówi osoba z branży drogowej.
"COVEC w Polsce to biurko z sekretarką"
Wszystko się zmieniło gdy COVEC zorientował się, że referencje zdobędzie gdzie indziej i to z mniejszą stratą finansową. Dlatego teraz stawia sprawę inaczej – chce negocjować lepszą cenę i ma argumenty. Rząd i Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wiedzą, że pełne odzyskanie kar umownych jest prawie niemożliwe.
– Banki wypłacą 130 mln gwarancji, to pewne. Jednak co z resztą zapisanych w umowie 741 mln złotych? COVEC w Polsce to biurko z sekretarką. Dlatego odzyskanie pełnej sumy to mrzonka. Polska strona wie, że wyrzucenie COVEC-u ot tak, po prostu, byłoby nieodpowiedzialne. Dlatego musi negocjować – mówi analityk.