Chińczyki nie trzymają się mocno
Uwaga inwestorów z całego świata koncentruje się obecnie na Grecji, tymczasem nie mniejsze zagrożenie dla światowej gospodarki może znajdować się na zupełnych antypodach. Niewykluczone, że w Chinach pęka właśnie bańka na rynku nieruchomości, ostrzega Adam Zaremba, Główny Ekonomista Idea TFI S.A.
O możliwej nieruchomościowej bańce w Chinach świat przebąkuje już od dawna. Dowodów wszak nie brak. Tempo wzrostu cen nieruchomości sięgało w ostatnich latach nawet 20 proc., czym onieśmielało nawet boom w USA. Rosnące ceny doprowadziły do niewyobrażalnych rozmiarów nadprodukcji. Kangbashi to dzielnica mongolskiego miasta Ordos, która obecnie znana jest jako największe na świecie miasto widmo. Na wybudowanych kosztem 160 miliardów dolarów osiedlach, które miały pomieścić milion ludzi, zamieszkuje obecnie zaledwie 30 tysięcy obywateli. A to tylko jeden z rządowych projektów, które miały zapewnić dach nad głową dla 36 milionów mieszkańców w Chinach Wewnętrznych.
Mniej więcej w tym samym czasie w prowincji Guangdong powstał South China Mall – swego czasu największe centrum handlowe na świecie. W przeznaczonym na 2350 sklepów obiekcie, wciąż 95 proc. powierzchni świeci pustkami.
W samym Pekinie na sprzedaż wystawione jest obecnie 100 tys. apartamentów. Według oficjalnych statystyk, ceny mieszkań urosły w ciągu roku od dna kryzysu o 13 proc., a potem zaczęły hamować. Do końca 2010 roczna dynamika spadła do 6,4 proc. Oficjalne dane często były jednak krytykowane za zaniżanie rzeczywistych wzrostów cen, więc Chiński Urząd Statystyczny zareagował stosownie i od początku bieżącego roku… przestał je publikować.
Pałeczkę przejęły prywatne firmy. Według SouFun w maju wzrost cen wyhamował już do 4,2 proc. rocznie, czyli w ujęciu realnym zamienił się w spadek (inflacja w Chinach wynosi 5,5 proc.). Jest to skutek coraz bardziej restrykcyjnej polityki monetarnej w Chinach, której efektem są już 4 podwyżki stóp procentowych i kilkunastokrotne zwiększenia poziomu rezerw obowiązkowych w bankach. Największe obawy budzi jednak rynek pierwotny. Ceny nowych budynków w Pekinie spadły w samym tylko maju o 7,2 proc.!
Czy Chiny mogą podążyć drogą Japonii z początku lat ’90 lub USA sprzed kryzysu, gdzie pękająca bańka na rynku nieruchomości stała się kroplą, która przelała szalę gospodarczych problemów? Jeżeli tak, to skutki mogłyby być o wiele większe. Niemal 70 proc. gospodarki Wewnętrznych Chin powiązanych jest z sektorem budowlanym. Tąpnięcie w nieruchomościach mogłoby solidnie podkopać koniunkturę w kraju. Tymczasem Chiny są obecnie konsumentem niemal 40 proc. światowej produkcji metali. Wpływ tąpnięcia na rynki – szczególnie gospodarek wschodzących – byłby trudny do przeoczenia.
Tabela: http://yaleglobal.yale.edu/sites/default/files/images/2011/04/ChinaDemandBIG.jpg
Źródło: http://adamzaremba.blox.pl/2011/06/Chinczyki-nie-trzymaja-sie-mocno.html