GospodarkaPolska

Chiny jakby odleglejsze

Nie odkryłem Ameryki uznając, że Chiny znikną z polskich mediów kiedy tylko nowa władza się nimi znudzi. Zniknęły. Nie przewidziałem tylko, że sprawy potoczą się aż tak szybko. Mamy na tapecie inne gry i zabawy towarzyskie. Wydaje się, że inicjatorzy tych dziwacznych rozgrywek zdają się być nieświadomi, że mamy XXI (nie XIX) wiek, że mamy do czynienia z falą uderzeniową nowych technologii, że doświadczamy kolejnej fali globalizacji, że tej nowej rzeczywistości nie da się zaczarować, nawet jeśliby się z wysiłku pękło. Szkoda, że nie wyniesiono nic z wizyty w Chinach. Bo warto uczyć się na przykładach.

Chiny, czy raczej Chinami zarządzający, świadomi są z pewnością wszystkich niedostatków ukrytych za parawanem marketingowego hasła, które brzmi: „druga potęga gospodarcza świata”. Sternicy tego gigantycznego okrętu wiedzą doskonale, że zmienił się świat, że patent na gospodarcze przyspieszenie wymyślony przez Deng Xiaopinga (czy raczej przez niego podpatrzony u Japończyków i zaimplementowany w ChRL) uległ zmęczeniu, jeśli nie nawet wyczerpaniu, ze trzeba dokonać poważnych zmian w systemie zarabiania pieniędzy (no bo nie politycznym przecież). Chińscy przywódcy w odróżnieniu od polskich patrzą na świat i rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy. Chiny są graczem pierwszoligowym. Przez wzgląd na wielkość obszaru, liczbę ludności, wielkość swojej ekonomii i wpływ tych czynników na resztę świata. Chiny są też tworem olbrzymim, co powoduje, że każdy problem, każde tamtejsze turbulencje mają w porównaniu z polską skalą problemów rozmiar galaktycznej katastrofy. Świadomość tych i wielu innych właściwości Chin powoduje, że przywódcy tego państwa muszą postępować niezwykle ostrożnie i racjonalnie, nie tylko przez wzgląd na swoich rodaków, ale również sąsiadów bliższych, dalszych, fatygantów z odległych stron, potencjalnych sojuszników i zadeklarowanych oponentów. Doskonała większość działań chińskich władz dotyczy sfery gospodarczej. Nawet działania mające pozory społecznych w swej ukrytej istocie posiadają wymiar ekonomiczny. Jak chociażby luzowanie polityki meldunkowej hukou. Ten wzięty również od Japończyków system „przypisania do ziemi” stanowi przecież ogromną przeszkodę w procesie intensywnej urbanizacji propagowanej zarówno przez Xi Jinpinga, jak i rzecz jasna przez Li Keqianga. Bez dalszej urbanizacji Chiny nie uwolnią się od przestarzałej struktury społecznej, w której większość stanowią chłopi.

Chiny – co dość zabawne – idą kursem wyznaczonym przez Billa Clintona w 1992 roku. Pamiętacie Państwo hasło: „The economy, stupid”? W tamtej kampanii chodziło o zwrócenie uwagi na jeden z priorytetów kandydata na amerykańskiego prezydenta. W wersji chińskiej to rdzeń polityki, ale i cel sam w sobie. Chinom pieniądze potrzebne są nie tylko po to, żeby się dalej rozwijać. Pieniądze to również w zasadzie jedyna dzisiaj legitymacja władz w Chinach wewnątrz kraju i podstawowy czynnik stanowiący o randze Państwa Środka na arenie międzynarodowej. Żeby osiągnąć inne cechy państwa wagi superciężkiej, na przykład zbudować armię zdolna operować na wielu kontynentach, Chiny również potrzebują pieniędzy.

Jaki jest zatem plan na przyszłość, skoro epoka tanich T-shirtów i trampek kończy się definitywnie? Wszyscy najważniejsi ludzie z Pekinu powtarzają jak mantrę: „nasza przyszłość to nowe technologie, to innowacyjność, to porzucenie ilości na rzecz jakości”. Posiadane środki i wykazywana nieustannie determinacja wskazuję, że mantra zamieni się w rzeczywistość, że to produkty, które ogólnie nazywamy „nowymi technologiami” zastąpią chińskie pachnące gumki, skarpetki, podkoszulki i pluszowe miśki. W skali globalnej, bo tylko taka skala interesuje Chiny. Masowość chińskiej produkcji, konkurencja wewnętrzna i zewnętrzna doprowadzi do szybkiego obniżenia cen, ułatwi dostępność do poszczególnych rozwiązań, zwiększy rynek nabywców robotów, automatów, autonomicznych maszyn. A w rezultacie ostatecznym zaczną znikać coraz liczniejsze profesje.

To czy głównym producentem maszyn i robotów będzie Chińska Republika Ludowa, czy USA, Japonia, Korea, Niemcy, czy jeszcze kto inny, nie ma żadnego znaczenia. Ten proces już trwa. Dzisiaj postrzegany jest często jak ciekawostka, takie trochę science-fiction. Wiemy wszyscy, widzimy to na co dzień jak szybko zmienia się rzeczywistość wokół nas. Zmiany te będą miały coraz większe tempo, coraz poważniejszy wpływ na człowieka, na konstrukcję całych układów społecznych. Rządy takich państw jak Chiny z jednej strony, a Finlandia, lub Irlandia z drugiej są świadome oczywistości nadchodzących zmian. Przygotowują się do nich. Budując na przykład zupełnie nowe podstawy, zupełnie nowego systemu socjalnego (Finlandia), gdzie państwo będzie musiało pełnić rolę opiekuna nad większością obywateli, z których wielka część będzie za stara by pracować, a spośród tych w wieku produkcyjnym nie znajdzie sobie żadnego zajęcia na rynku pracy, ponieważ interesujące ich prace będą wykonywać niezawodne i tanie maszyny.

Tymczasem w Polsce „drużyna dobrej zmiany” ani nie pojmuje istoty roli ekonomii państwa w budowaniu jego siły wewnętrznej i zewnętrznej, ani nie widzi jak zmienił się przez ostatnie 25 lat cały świat, ani nawet nie domyśla się w jakim idzie kierunku. Drużyna prze pod prąd rzeczywistości budując kapitały na tym co już jest historią. Jak na przykład górnicy, którzy już niebawem zastępowani będą przez roboty i maszyny – zapewne chińskie -, w imię ich własnego bezpieczeństwa oraz zwiększenia konkurencyjności cen węgla przez zmniejszenie kosztów wydobycia. Chiny jako system silnie scentralizowany nie będą miały problemów z redystrybucją zysków z produkcji maszyn i z pracy maszyn. Państwo takie jak Polska, szczycące się wolnościami demokratycznymi, ale nie będące gotowe na dokonujące się powszechnie zmiany zarówno gospodarcze, jak i społeczne, zajmujące się problemami typowymi dla doświadczać będzie ogromnych napięć, co raczej nie będzie nas wzmacniać, a przecież moc jest pono celem „dobrej zmiany”. Istnieje, niestety, duże prawdopodobieństwo, że „nowa władza” nie tylko szybko znudziła się Chinami, ale również nie zamierza przyglądać się temu w jakim kierunku zamierza iść Państwo Środka, a w związku z tym jakie korzyści gospodarcze moglibyśmy uzyskać zaspakajając NOWE potrzeby ChRL. Nie zamierza też sobie chyba niestety zawracać głową przygotowywaniem się na zmiany w przyszłości. Ani wielkimi, ani takimi niewielkimi jak ta:

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button