Ku zaskoczeniu niemal wszystkich obserwatorów proces Bo Xilai, który zaczął się w czwartek nie trwał jak przewidywano 2 dni, ale całe 5. To rzecz w Chinach Ludowych niezwykła. Cały proces zresztą nie należał do zwykłych. I nikt oprócz reżyserów tego spektaklu nie wie teraz co było prawdą, a co wyłącznie "opium dla mas".
Jak pisałem kilka dni temu Bo Xilai już w dniu rozpoczęcia procesu zaskoczył opinię publiczną swoją postawą wobec sądu, jak i wobec wszystkich oskarżeń. Nie przyjął biernej postawy człowieka złamanego i otwartego na współpracę z organami, ale niepokornego buntownika dyskontującego wszystkie zarzuty, jak również podważającego wiarygodność ich domniemanych świadków.
Kolejną niezwykłością procesu była jego "transparentność". Nie pozwolono zagranicznym dziennikarzom wejść do sali gdzie odbywał się proces, sąd jednak prowadził relację na żywo za pomocą swojego mikrobloga. Dzięki temu źródłu poznano od ręki wszystkie szczegóły toczącej się rozprawy.
Po przedstawieniu wszystkich zarzutów, odczytaniu stanowisk obrony i oskarżenia zamknięto rozprawę i… I poinformowano zainteresowanych oraz media, że wyrok zostanie ogłoszony później. To trzecia odmienność procesu w realiach ChRL. Tu zazwyczaj sądy nie rozważają wyroku, tylko wydają go na końcu procesu bez zbędnych ceregieli.
Mówienie o procesie Bo Xilai w trybie oznajmującym okazuje się być niezwykle ryzykowne. A to daletego, że właściwie nie wiadomo co się właściwie wydarzyło, a może co właściwie się wydarza. Być może Bo Xilai miał grać człowieka, któremu wolno odrzucać oskarżenia i zeznania własnej żony? A może trwają rozmowy z byłym szefem KPCh z Chongqing, które mają na celu zaangażowanie go w procesy kolejnych wysokich funkcjonariuszy partyjnych, z którymi miał bliskie relacje? Pierwszy na tapecie jest Zhou Yongkang pełniący w latach 2002-2012 funkcję szefa Politycznego i Legislacyjnego Komitetu Centralnego nadzorującego zarówno służby bezpieczeństwa, jak też instytucje odpowiedzialne za egzekwowanie prawa. Dokładnie w dniu ogłoszenia zamknięcia procesu Bo Xilai, opublikowano komunikat o rozpoczęciu oficjalnego dochodzenia przeciw temu emerytowanemu członkowi Stałego Komitetu Biura Politycznego KPCh. Jest to pierwszy od 40 lat przypadek rozpoczęcia śledztwa dotyczącego żyjącego, byłego członka tego najwyższego w Chinach Ludowych organu władzy.
Uważałbym, że to początek kampanii przeciw korupcji, gdyby nie niedawna lektura doskonałej książki nieżyjącego profesora Pawła Wieczorkiewicza p.t.:"Sprawa Tuchaczewskiego". Środki wprawdzie zupełnie inne, ale metoda działania analogiczna.
Źródło: WCT, Xinhua News Agency, South China Morning Post
