Strach ma małe oczy…
Wszyscy biznesmeni w Polsce wiedzą i mają świadomość, począwszy od prezesów/właścicieli korporacji po tych prowadzących małe interesy, że Chiny to przyszłość, potencjał, fabryka świata oraz druga – po USA – potęga gospodarcza na świecie. Ekonomiści spierają się tylko kiedy nastąpi moment, w którym Chiny prześcigną Stany Zjednoczone. Czy będzie to rok 2025, 2030 nie ma chyba większego znaczenia w sytuacji zgody co do meritum sprawy: Chiny z ogromnym prawdopodobieństwem staną się światowym liderem gospodarczym. Wiedzą o tym również szefowie większych i mniejszych firm zagranicznych. A wiedząc działają według przygotowanej odpowiednio strategii, w której Chiny odgrywają dominującą pozycję. strach
Mimo takich czy innych kryzysów, zawirowań, spowolnień w gospodarce światowej tylko w ubiegłym roku do Chin napłynęło inwestycji zagranicznych o wartości ok. 140 mld USD. Chiny są wciąż jedynym z głównych światowych kierunków inwestycyjnych. Obecnie działa w Chinach ponad pół miliona przedsiębiorstw zagranicznych. Według analiz firmy doradczej KPMG w Chinach istnieje przynajmniej 1600 zagranicznych centrów badawczo-rozwojowych (R&D), w tym takich firm jak Apple, Microsoft, Gogle, BASF, Pfiser, czołówki producentów branży motoryzacyjnej, chemicznej itp. To się dzieje w sytuacji, kiedy Chiny nie mają najlepszej opinii w zakresie przestrzegania i ochrony patentów, własności intelektualnej czy znaków handlowych. Tymczasem zagraniczne firmy nie boją się, mają zaufanie, dalej inwestują w Chinach. Tendencja ta jest niezmienna od bardzo wielu lat. Możemy tylko polemizować co do jej dynamiki, czy wielkości.
Nie zmienia się też optymizm zagranicznych przedsiębiorstw, które już zainwestowały w Chinach kilka, kilkadziesiąt, czy kilkaset milionów USD. Według amerykańskiej firmy AT Kearney Chiny ciągle są w czołówce krajów budzących największe zaufanie inwestorów zagranicznych. W opracowanym przez nich indeksie, w skali do 3 osiągnęły 1.83. Pierwsze USA osiągnęły wynik 2.03. Inwestorzy zagraniczni podkreślają szczególnie przewagę Chin jako stabilnej gospodarki, a także pozytywny wpływ reform rządu zmierzających do dalszych ułatwień, tworzenia nowych możliwości i upraszczania procedur dla inwestorów zagranicznych. Ponad 56% inwestorów zagranicznych w Chinach jest też nastawiona optymistycznie co do rozwoju gospodarki chińskiej w przeciągu kolejnych 3-5 lat. Według badań amerykańskiej izby handlowej w Chinach przeprowadzonych pod koniec 2017, zyski firm amerykańskich w skali 12 miesięcy w Chinach rosły 5-10%. Dla ponad 58% tych firm, Chiny są jednym z trzech priorytetów działania czy dalszego rozwoju firmy. Podobne wyniki dają analizy przeprowadzone w tym samym czasie przez izbę handlowa Unii Europejskiej w Chinach wśród europejskich inwestorów. 57% z nich odnotowały w ciągu ostatniego roku wzrost zysków od 5 do 20%. 71% odnotowuje zyski od początku działania w Chinach. 59% europejskich inwestorów jest optymistyczna, co do możliwości dalszego rozwoju ich w Chinach w ciągu kolejnych 3-5 lat, choć 71% z nich nie spodziewa się znaczącego wzrostu zysków w ciągu następnych 3 lat. Mimo to ponad 70% uważa, że Chiny są dla nich najważniejsze w globalnej strategii. Można by tu jeszcze przytaczać kolejne dane, tym razem chińskie, lecz one tylko potwierdzają to, co wynika z analiz zagranicznych izb handlowych w Chinach.
Krótko wypada podkreślić pozytywne zmiany wprowadzane przez władze chińskie dla inwestorów zagranicznych, jakie obecnie wchodzą w życie. Bariery są znoszone, procedury upraszczane, kolejne sektory gospodarki otwierane dla inwestorów zagranicznych. Chiny bowiem chcą wciąż być atrakcyjnym celem dla inwestycji zagranicznych. W ramach najnowszych działań premiera Li Keqianga utworzono między innymi 16 (jak do tej pory) stref wolnego handlu ze specjalnymi udogodnieniami, które oznaczają znacznie większą swobodę działania biznesu nie tylko w zakresie formalnym, ale również przedmiotowym. Wykorzystując doświadczenia stref władze ChRL upowszechniają te rozwiązania w całych Chinach. Stanowione są nowe, preferencyjne uregulowania handlowe i finansowe (choćby ostatnio zmniejszenie cel). Stawiając na innowacyjność oraz nowe technologie rząd chiński przyznaje znacznie większe zwolnienia podatkowe czy udogodnienia w inwestycjach, czy działaniach centrów R&D. Zagraniczne przedsiębiorstwa produkcyjne uzyskują nowe odpisy podatkowe. Otwiera się stopniowo rynek finansowy oraz bankowy.
Chiny były, są i będą atrakcyjne dla inwestorów. Tylko czy są celem inwestycji polskich przedsiębiorców? Biznesmeni z Polski wciąż w większości wyłącznie przypatrują się, analizują. Odwiedzają Chiny i … nic. Chociaż dziś dysponują już zasobami, które pozwoliłyby zaistnieć w Chinach pośród poważnych inwestorów. Wystarczy spojrzeć na listę 100 największych (najzamożniejszych) polskich biznesmenów. W relacjach polsko-chińskich niezmiennie dominuje handel (import) i nadzieje na ożywienie eksportu, zwłaszcza w ramach chińskiego projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Ujemny bilans handlowy z Chinami nie jest wprawdzie taki duży jak amerykański, ale na skalę Polski o wiele za duży: – 20 mld USD za 2016. A przecież możliwości współpracy jest dużo (pomijam szczęsne/nieszczęsne produkty rolno-spożywcze, bo znacznie więcej szans jest w innych branżach przemysłowych czy technologicznych), tyle, że bez produkcji w Chinach trudno o zdobycie tego rynku. Polscy inwestorzy wiedząc o tym uparcie chcą trzymać się modelu handlowego, który szczególnie w eksporcie w przypadku Chin się nie sprawdza.
Od czasów największej prywatnej polskiej inwestycji firmy Selena S.A. nic znaczącego się nie wydarzyło w relacjach inwestorskich Polska-Chiny. A upłynęło już ponad 6 lat. Wiele polskich firm ma potencjał do odgrywanie globalnej roli, może w malej skali, ale zawsze dającej większe szanse na rozwój i przetrwanie niż na przykład współzależny rynek europejski. Nawet jeśli prowadzą działalność eksportową na wszystkich kontynentach to jednak omijają same Chiny. Tymczasem, jeśli nie jest się w Chinach, to nie jest się globalną firmą. Swego czasu zapytałem właściciela Seleny jak to się dzieje, że on zdecydował się na inwestycje w Chinach, a inni przedsiębiorcy z Polski nie. Choć przecież są i więksi od Seleny, i dysponują większym kapitałem. Odpowiedź była prosta: Selena uwzględniła Chiny jako znaczący rynek w długofalowej strategii rozwoju firmy. Lata pracy, przygotowań. Większość polskich szefów firm nie ma spojrzenia długofalowego, strategicznego. Nie mają planów bycia graczami globalnymi. Nawet tymi mini. Patrzą tylko na najbliższą perspektywę może kilku lat, na przykład przez pryzmat bardzo lokalnych, polskich uwarunkowań. Zgadzam się z tą opinią. Od 10-15 lat prawie nic się nie zmienia w tym zakresie. Polscy prezesi wciąż nie mają (w przeciwieństwie do firm zagranicznych, zarówno małych, jak i dużych) strategii uwzgledniających Chiny, jako jednego z najważniejszych rynków, największych szans ich rozwoju. Mają duży, nieuzasadniony dystans do Chin. Obawiają się nieznanego, choć informacji dostarcza wiele renomowanych firm doradczych. Do tego dostępne są liczne publikowane fakty i przykłady zagranicznych przedsięwzięć w Chinach. Nie można raczej narzekać na brak możliwości dostępu do wiedzy i informacji w XXI wieku, stuleciu globalizacji, komunikacji, Internetu. Zatem co jest barierą (oprócz psychologicznej) w tym, aby więcej polskich firm zainwestowało w Chinach, aby zaistniały ich produkty na tym ogromnym rynku, aby odniosły tutaj sukces? Trudno znaleźć racjonalną odpowiedź. Jestem przekonany, że to po prostu strach, który ma małe oczy … chińskie.
教授 梁安基 Liang Z. A.
当代中国研究所
Instytut Badan Chin Współczesnych
Shanghai Branch, China
.
.
..
Zdjęcie: simonwijers