Syn słynnego piosenkarza wojskowego zamieszany w brutalne pobicie
Znany chiński piosenkarz Armii Ludowo Wyzwoleńczej (PLA), Li Shuangjiang, przeprosił publicznie w czwartek dwoje ludzi, w których brutalne pobicie zamieszany jest jego syn (obaj panowie na zdjęciu). Do przeprosin doszło w wyniku oburzenia, jakie wywołują wśród chińskiej opinii publicznej mnożące się wiadomości o "bezkarnych synalkach wpływowych rodziców".
Jako wojskowy i członek KPCh Li posłużył się językiem typowym dla chińskich oficjeli. "Jako ojciec ponoszę odpowiedzialność za zachowanie mojego nieletniego syna. Jest mi tak przykro, że niemal chciałbym, żeby zrobili mi państwo to samo, co on zrobił wam", powiedział Li podczas wizyty w szpitalu.
Li Tianyi, syn piosenkarza, ma dopiero 16 lat, a więc nie może jeszcze ponosić odpowiedzialności karnej i spędził w areszcie tylko 24 godziny.
16-letni Li wraz ze swoim 18-letnim znajomym Su jechali samochodem (na zdjęciu poniżej) bez prawa jazdy, nze sfałszowanymi tablicami rejestracyjnymi i spowodowali wypadek. "Su groził policjantom znajomościami i groził, że jeśli go zatrzymają i obciążą odpowiedzialnością, to stracą pracę", powiedział dziennikarzom rzecznik policji. "Powoływał się na swojego ojca, Su Hao, który pełni funkcję szefa biura bezpieczeństwa publicznego w Taiyuan w prowincji Shanxi".
BMW 16 letniego Li Tianyi
Śledztwo wykazało, że sfałszowane tablice zarejestrowane były na samochód będący własnością wysoko postawionego ojca Su.
Świadkowie mówią, że po wypadku dwaj młodzieńcy opuścili samochód i pobili kierowcę drugiego samochodu oraz jego dziewczynę. Po pobiciu krzyczeli do tłumu: "Spróbujcie tylko wezwać policję".
Ofiary pobicia spotykają się z Li Shuangjiangiem
Zdarzenie wywołało falę oburzenia wśród obywateli, którzy doskonale pamiętają sprawę 22-letniego Li Qiminga, który odgrażał się po spowodowaniu wypadku, w wyniku którego zmarła jedna osoba, a druga została ranna, że jego ojciec jest wysoko postawionym oficerem policji i że on sam "jest nietykalny". Słowa Li Qiminga "moim ojcem jest Li Gang" stały się popularnym powiedzonkiem wykorzystywanym często przez chińskich internautów, a oznaczają mniej więcej "Uważaj, bo cię załatwię!".
Do podobnego zdarzenia, które również wryło się w pamięć opinii publicznej, doszło w grudniu zeszłego roku. Jadąca Audi kobieta pobiła potrąconego przez siebie uprzednio przechodnia, po czym wołała w tłum gapiów, że jest urzędniczką i że "zniszczy każdego kto wezwie policję".
"Do tego typu zachowań prowadzi wszechobecna korupcja oraz poczucie bezkarności chińskich urzędników", twierdzi Zhou Xiaozheng, profesor z Renmin University of China. "Bezkarne czują się też dzieci wpływowych osób, które często dokonują okrutnych i brutalnych czynów nie biorąc pod uwagę ewentualnych konsekwencji".
Zhou jest zdania, że tego typu sytuacje poważnie odbijają się na popularności Komunistycznej Partii Chin wśród obywateli i wystawiają na próbę deklaracje oficjeli, jakoby najważniejsi byli dla nich obywatele. Społeczeństwo jest bardzo wyczulone na próby korzystania z pozycji i wpływów w celu uniknięcia odpowiedzialności i każda taka sytuacja spotyka się z gwałtowną krytyką, która może tylko zaszkodzić i tak wiszącej już na włosku stabilności społecznej w Chinach.
Chciałbym zwrócić uwagę na dwa fakty związane z powyższą wiadomością. Po pierwsze źródłem wiadomości jest oficjalny portal z Pekinu. Inaczej rzecz ujmując jest to wiadomość zaakceptowana do publikacji przez urząd cenzury, który na przykład zajmuje się blokowaniem takich portali jak Facebook, czy stron takich organizacji jak Amnesty International. Po drugie pan wojskowy piosenkarz odwiedził ofiary pobicia dokonanego przez swego 16 letniego syna w szpitalu. A to świadczy o tym, że pobicie miało charakter bardzo poważny. W Chinach nie zatrzymuje się w szpitalu nikogo, kto może o własnych siłach wrócić do domu po zaaplikowaniu tradycyjnej w Chinach kroplóweczki.
opracował: m.p., l.s.