Wiadomości

Chińska mieszanka firmowa (05.02.14)

Trwają święta Chińskiego Nowego Roku, teoretycznie zatem powinno być w Chinach leniwie, nudno i w ogóle kompletna flauta. Ale przecież zaczyna się Rok Konia, a z tym bydlęciem spokoju nie ma. Chińska mieszanka firmowa próbuje dotknąć choć drobny ułamek chińskich bieżączek.

Tuż przed świętami władze Chin ogłosiły rozszerzenie eksperymentu znanego jako Strefa Wolnego Handlu. Pierwszą z hukiem otwarto w Szanghaju. Później zrobiło się cicho wokół osobistego projektu premiera Li Keqianga. A tu nagle ciszę przerwał porządny strzał armatni. Po zakończeniu Święta Wiosny w Chinach uruchomionych zostanie 12 kolejnych Stref Wolnego Handlu. Miasto Tianjin i prowincja Guangdong otrzymały juz zielone światło dla uruchomienia swoich stref. Oba regiony przeprowadziły odpowiednie badania mające na celu określić, zdefiniować lokalny potencjał gospodarczy i możliwość implementacji rozwiązania z Szanghaju.

Pozostałych 10 lokacji wciąż nie zostało ujawnionych mediom. Wiadomo jednakże, że prowincje Zhejiang, Szandong, Liaoning, Henan, Fujian, Syczuan, Guangxi and Yunnan, a także miasta Suzhou, Wuxi i Hefei złożyły odpowiednie aplikacje dotyczące zezwoleń na uruchomienie Stref Wolnego Handlu. Wszystkie te regiony umieściły otwarcie Stref na szczycie list swoich priorytetów na rok 2014. Mając na uwadze stosunek premiera do własnego projektu, uzyskanie zezwoleń przez aplikantów powinno być wyłącznie formalnością.

Ciekawostką z pewnością jest fakt, iż tak naprawdę nie wiadomo jakie efekty przynosi Strefa w Szanghaju. Może czegoś więcej dowiemy się po świętach.

W poniedziałek premier Li Keqiang podpisał nowe regulacje prawne dotyczące przestrzegania tajemnicy państwowej, których celem ma być "uzyskanie większej transparentności działań rządu". Regulacje te mają utrudnić funkcjonariuszom chińskiej władzy określanie dowolnych spraw mianem okrytych tajemnicą państwową. Dla urzędników chińskich jest to bowiem wciąż doskonały sposób rozwiązywania problemów, jak również odsyłania natrętnych petentów, chcących na przykład dowiedzieć się co się stało z aresztowanymi przez policję członkami rodziny, których jednyną przewiną była otwarta krytyka przedstawicieli lokalnych władz.

Nowa regulacja określa stopnie tajemnicy państwowej, wyznacza czas, przez który "sekrety państwa" bedą obejmowaną tajemnicą w zależności od stopnia jej tajemniczości, jak również ustala warunki zdjęcia statusu tajemnicy państwowej z objętych nią kwestii, czy dokumentów. Przepisy wprowadzone przez rząd precyzują sposób w jaki należy niszczyć nośniki zawierających tajemnice państwowe, a również w jaki sposób powinnyć być oznaczone same nośniki, czy miejsca przechowywania tajnych dokumentów.

Lokalne władze zostają zobligowane nowymi przepisami do bezwzględnego raportowania utraty, bądź przecieku tajemnic państwowych w nieprzekraczalnym terminie 24 godzin. Naruszenie przepisu będzie surowo karane.

Wprowadzenie tych przepisów zbiega się z niedawnymi problemami Agencji Bloomberg, czy New York Times'a w Chinach, które wtykały nos w cudze sprawy. Tajemnice państwowe z pewnością nie będą już najskuteczniejszą bronią urzędników i funkcjonariuszy partyjnych niskiego szczebla. Mogą za to stać się jeszcze skuteczniejszym orężem ludzi z najwyższych kręgów władzy.

Ogromnym zaskoczeniem dla Chińczyków świętujących nadejście Roku Drewnianego Konia stało się ogłoszenie przez władze chińskie listy 15 tysięcy "najwiekszych trucicieli środowiska naturalnego w kraju". Okazuje się, że administracja centralna zobligowała już 1 stycznia bieżącego roku zarządy owych 15 tysięcy przedsiębiorstw do przedstawienia raportów zawierających rzeczywiste dane przedstawiające poziom emitowanych przez nich substancji toksycznych, zarówno zanieczyszczających powietrze, jak też wody. Wśród firm, do których zwrócił się Pekin, znajduje się bardzo duża liczba przedsiębiorstw państwowych.

Wydarzenie to jest dla Chińczyków prawdziwym szokiem. Jeszcze dwa lata temu dochodziło do poważnych napięć dyplomatycznych na linii Waszyngton-Pekin w związku z podawaniem przez Amerykanów do publicznej wiadomości odczytów z urządzeń monitorujących powietrze wokół ambasady amerykańskiej w stolicy Państwa Środka. Władze Chin wpadały każdorazowo w furię kiedy Amerykanie informowali, że na ich urządzeniach badających skażenie powietrza skończyła się skala, co oznaczało, że zostały przekroczone wszelkie normy określone między innymi przez WHO. W Pekinie twierdzono wręcz, że te amerykańskie sensacje to zwykła negatywna propaganda.

Z początkiem 2014 roku w 179 miastach Chin uruchomiono system monitorowania aktualnego stanu zanieczyszczenia powietrza. System nie obejmuje póki co takich ośrodków jak Tianjin, czy cała prowincja Guangdong, jednak sukcesywnie będzie rozbudowywany. Co więcej, w uzupełnieniu do systemu planuje się udostępnienie Chińczykom aplikacji dla telefonów komórkowych, dzięki której indywidualni użytkownicy telefonów będą mogli kontrolować poziom zanieczyszczenia powietrza w miejscu swojego pobytu. Słupki poziomów wskazywać będą źródła zanieczyszczeń: kolor niebieski – zanieczyszczenia z okolicznych fabryk, kolor czerwony – nielegalnych trucicieli.

Aplikacja taka pozwoli wywrzeć presję na poszczególne zakłady produkcyjne, które albo zadbają o redukcję emisji, albo zostaną zamknięte pod wpływem presji opinii publicznej.

Pragmatyzm w postaci czystej. Ostatnio chińskimi specjalistami od ochrony środowiska targały wątpliwości co do skuteczności wprowadzania regulacji pro-ekologicznych w obliczu takiej ilości i takiego rozrzucenia na mapie Chin wszystkich zakładów przemysłowych. Cóż, wystarczyło pomyśleć o mieszkańcach Chin, dla których wiszący nad miastami smog jest codziennym utrapieniem. Oni trucicela wyśledzą, napiszą do kogo trzeba, a władza nie będzie miała innego wyjścia. Przychyli się do woli ludu i zakład zamknie, a truciciela wsadzi do kozy. Nawet jeśli w konsekwencji powiekszą sie kłopoty z gospodarką. Wola ludu jest najważniejsza. I lud usłyszy jeszcze nie raz, że uzyskał to czego sam się domagał.

Jedną z nowych, świeckich tradycji Chin stało się oglądanie noworocznej gali telewizyjnej. Taka chińska wersja enerdowskiej pompy z berlińskiego Friedrichstadt-Palast. Tam śpiewał Gott oraz zespoły typu Teens, tu (znaczy w Chinach) występują tuzy lokalnej kultury masowej. Tam NRD prężyło rewią swe muskuły kulturalne co miesiąc, tu raz w roku. Ale za to jak! W chińskiej gali zawiera się i wstrząsające wykonywanie pieśni żołnierskiej oraz patriotycznej, i złożone tańczenie rozbudowanych układów taneczno-baletowo-akrobatycznych, jak i żarty, piosenki lekkie, radosne.

W zeszłym roku jeszcze telewizja dawała aż cztery gale w ciągu całego Spring Festival. Ten rok stoi wszakże pod znakiem oszczędności, walki z ekstrawagancją kadr. W związku z powyższym na grafikach telewizyjnych pozostała ta jedna, najważniejsza gala, produkowana przez chińską "Jedynkę", czyli CCTV1.

Ja, jak pewnie większość laowaiów próbowałem kiedyś tego cymesu, ale poległem bez zrozumienia dla idei. Pozostałem obojętny na pieśni, tańce, żarty oraz inne atrakcje. Tym samym jeszcze poważniej sam siebie ulokowałem w grupie "You don't understand China". Przyznaję, w tym obszarze nie understand zupełnie.

Tymczasem powiększa się grono mnie podobnych wśród samych Chińczyków starszego pokolenia. Młodsze zamiast oglądać galę czai się z urządzeniami mobilnymi, żeby starszym członkom swych rodzić wykonać kompromitujące zdjęcia, po czym umieścić je na weibo. Z dopiskami typu: "Przespali całą galę. Nie przeszkadzałem."

To nie ludzie, to wilki!

Źródło: Washington Post, China Daily, Shanghaiist

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button