Chiny: Śmichy-chichy
Chciałem pierwotnie wrzucić dzisiaj parę poważnych wpisów dotyczących poważnych spraw. Pomyślałem jednak sobie: "chłopie, jest niedziela, wyluzuj się trochę, rzeczywistość przynosi nie tylko Bardzo Poważne Wiadomości." I o to chodzi, i o to chodzi – jak mawiał pewien bohater filmowy. Ostatnimi czasy wpadło mi "w ręce" (no bo raczej w oczy), kilka chińskich żarcików, które przy okazji odprężonej niedzieli przedstawiam.
Pierwszy z żarcików dotyczy chińskich kobiet. Kto w Chinach był ten wie, że określenie wieku kobiety młodej tamże jest niezwykle trudne.Czasem panie wyglądają jak nastolatki, a okazuje się, że już od lat dyrektorują w jakichś dużych firmach, bo są po trzydziestce. Niejednokrotnie trudno ocenić, czy pani, z którą rozmawiamy ma lat trzydzieści, a może pięćdziesiąt. Bo wygląda dojrzale, ale bardzo dobrze. Tą właśnie [problematykę dokładnie obrazuje zamieszczony poniżej "diagram":
Z innej beczki: konfrontacja fizyczności, przyziemności, z duchem, wartościami wyższymi. Kto wygra? Czyja moc większa?
Wygląda na walkę dobra ze złem, co nie?
Żarty dotyczące Chin Ludowych muszą dotknąć polityki. Tak oto jeden z satyryków z Singapuru widzi koniec kariery Bo Xilai'a.
Balon pamięci o Mao Zedongu pękł z hukiem. Towarzysz działający pod sztandarem komunizmu konserwatywnego bezpiecznie nie wyląduje. Oj nie…
A'propos Przewodniczącego. Zepsute białe diabły nie zostawią żadnej świętości w spokoju. I wszystko im się z jednym kojarzy:
Jak tu takich traktować poważnie?
A przecież Chiny to kraj, gdzie sprawy i ludzi traktuje się śmietelnie poważnie. Jak trzeba coś zakomunikować, to trzeba, trudno:
Nie można owijać w bawełnę. Bo droga jest….
Co tu dodać? Nie dodawać nic. Siadać i kibicować. Bo póki co pytanie otwarte: wygrają Makarony, czy Matadory? Kto wie, kto wie?