Chiny: Lęk przed zwolnieniami wśród pracowników korporacji
Chiny nieoczekiwanie dotknęło nowe, nieznane tam zjawisko. Otóż ludzie zatrudniani na średnim szczeblu w korporacjach działających w Chinach zaczęli tracić pracę. Ostatni przykład to redukcje w HSBC, a zwłaszcza w szanghajskim oddziale ubezpieczeniowym tej instytucji finansowej.
HSBC Life Insurance zwolniło właśnie 22 urzędników oraz 138 agentów ubezpieczeniowych. Wieść o takiej decyzji szefostwa HSBC wprawiła w prawdziwy popłoch Chińczyków przyzwyczajonych do tej pory do sytuacji, że praca w międzynarodowej korporacji to niemal dożywotnia, bezpieczna, dobrze płatna posada, lepsza nawet niż państwowa fucha. Nam takie podejście do pracy w korporacji może nie mieścić się w głowie. Tymczasem w Chinach, na ogromnym rynku łakomie zdobywanym przez wszystkie światowe imperia przedsiębiorczości marzące o zyskach generowanych przez konsumentów Państwa Środka, przez wiele lat korporacje włączone były na funkcję "ekspansja". Bez jakiejkolwiek refleksji w obszarze "koszty". Zatrudniano ludzi, którzy musieli kosztować, chociażby to co robili nie miało większej wartości.
Dzisiaj pojawiła się dotkliwa opcja kryzys. Zmieniło się spojrzenie na sposób działania w Chinach. Wrócił, przynajmniej po części, zdrowy rozsądek. A to oznacza po prostu koncentrację na takich aktywnościach firmy, które przynoszą zyski. Tego właśnie zaczęli bać się Chińczycy.
HSBC zwolniło zaledwie kilka tuzinów ludzi. TNT Express chce zwolnić 4 tysiące pracowników. Podobnie uczynią wszystkie te firmy, które liczyły, że po długim okresie inwestowania w Chiny rynek ten wreszcie zatrybi i zacznie przynosić spodziewane zyski. Skoro nie przynosi, czas zwijać żagle. I tak jak TNT lepiej zadbać o zminimalizowanie kosztów, a skupić się na biznesie i na tych regionach działania, gdzie można liczyć na naprawdę wymierne korzyści. W czasach kryzysu trzeba myśleć racjonalnie. Tego Chińczycy się nie spodziewali.
Nie spodziewali się również sytuacji, w której proszeni są o udawanie się na bezpłatny urlop, bo ich firmy nie mają zamówień. Muszą czekać bez pracy i bez zarobków, aż koniunktura się odmieni, klienci ponownie zdecydują się zakupić towary w ich macierzystych firmach, te będą mogły uruchomić taśmy produkcyjne, skorzystać z umiejętności pracowników. To jednak wymaga cierpliwości. A nie wszystkim jej starcza, szczególnie, że tak jak i u nas, trzeba co miesiąc regulować zobowiązania zaciągnięte w czasach prosperity.
Rynek pracy w Chinach komplikuje się coraz bardziej. Z jednej strony w wielu regionach Chin powszechnym problemem jest brak rąk do pracy. Z drugiej, paradoksalnie, firmy zwalniają wielu robotników i pracowników średniego szczebla. Zdaje się, że ludzie ze swoimi kompetencjami przestali pasować do gwałtownie zmienionego kraju….