Ciekawostki

Owocna podróż

Podróżując do Chin po raz pierwszy, byłam przekonana, że jestem świetnie przygotowana do wyjazdu i niewiele jest w stanie mnie zaskoczyć. Przeczytałam tonę książek i przewodników, rozmawiałam z ludźmi którzy odwiedzali już Państwo Środka. Jakże bardzo się myliłam.

Spójrzmy na taką podstawową kwestię jaką są warzywa i owoce. Wydawać by się mogło, że w dobie globalizacji, kiedy półki sklepowe pełne są bananów, mango, awokado i kiwi, a w wielu miejscach można znaleźć stoiska z egzotycznymi owocami, to podróż do Azji nie będzie dla nas kulinarnym odkryciem. Postaram się pokazać, jak wiele niespodzianek ma nam do zaoferowania chińska flora.

Na kampusie mojego uniwersytetu znajdował się mały sklepik z owocami, a w stołówce było stoisko z koktajlami ze świeżo wyciskanych soków. To tam zaczęłam moje odkrywanie chińskiej flory. Panie sklepikarki i kucharki z zaskakującą cierpliwością odpowiadały na moje liczne pytania, a nawet pisały dla mnie znaki.

Moim pierwszym odkryciem był dosyć popularny smoczy owoc (火龙果huǒlóngguǒ). Kosztował grosze, więc szybko stał się częstym elementem moich śniadań. W Pekinie był dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych – białej i fioletowej. Zaskoczyło mnie, jak dowiedziałam się, że to owoc kaktusa.

Zdjęcie 1: Biały smoczy owoc. Jedno z pierwszych zdjęć wykonanych po przylocie do Chin.

Kiedy poczułam się wystarczająco pewnie z mapą, wyruszyłam do trochę bardziej oddalonego sklepu. Tam znalazłam „oko smoka” (龙眼lóngyǎn), po polsku zwane longan albo żyźnica. Chociaż wygląda niepozornie, bo jak pyrka [1], to w jego smaku zakochałam się w nim od razu. W środku owoc ma konsystencję trochę jak liczi i czarną pestkę, faktycznie wygląda trochę jak oko.

Zdjęcie 2: Longyan, zdjęcie wykonane telefonem.

Znalazłam też napój o smaku longyan’a i jujuby (红枣Hóngzǎo). Z tego co pamiętam, był bardzo słodki. Jujuba, zwana jest także głożyzną, albo daktylem chińskim bądź czerwonym. Jest ona dostępna w wersji świeżej oraz suszonej.

Zdjęcie 3: Napój zakupiony w supermarkecie w Pekinie.

Znak zao (枣zǎo) znajduje się także w chińskiej nazwie howenii – guaizao (拐枣guǎizǎo), zwanej również zhiju (枳植zhǐjǔ). Sam owoc jednak przypomina bardziej rodzynkę, niż daktyla. W smaku jest bardzo słodki. Ten niepozorna roślina osłabia działanie alkoholu, zmniejsza prawdopodobieństwo uzależnienia się, a także łagodzi kaca.

Zdjęcie 4: Stoisko sprzedaży howenii w Xi’an (西安 . Xī'ān). Napis oznacza: „Specjalność Shaanxi[2] – guaizao”.

Podczas wizyty w Nankinie kilkukrotnie natknęłam się na stoiska z lokalnymi owocami. Moją uwagę zwróciły orzechy wodne oraz lotosy.

Zdjęcie 5: Fotografia własnego autorstwa wykonane jesienią w Nankinie.

Kotewka – orzech wodny, smakuje trochę jak bób. Rośnie w zbiornikach o spokojnej, stojącej lub wolno płynącej wodzie. Podobno można znaleźć ją także w Polsce, ale nigdy nie miałam okazji, by kotewkę tu kupić, albo jej posmakować.

Zdjęcie 6: Jezioro Xuanwu (玄武湖 Xuánwǔhú ) w Nankinie.

Lotos, to roślina szeroko rozpowszechniona w Państwie Środka. Porasta wiele jezior, czyniąc krajobraz jeszcze piękniejszym, zwłaszcza w porze kwitnienia. Do celów kulinarnych stosuje się nasiona oraz pędy tej rośliny. Nasiona można jeść na surowo, ale wydaje mi się, że najczęściej dodaje się je do różnego rodzaju zup. Pędy można spotkać w formie smażonej na chrupko, bądź gotowanej. W smaku są naprawdę wspaniałe.

Zdjęcie 7: Lotos w wersji budżetowej, zakupiony za kilka kuai’ów w stołówce.

Każdy, kto był chociaż raz w Pekinie, z pewnością natknął się na chiński głóg (山楂shānzhā). Jego owoce widuje się tu często nadziane na patyki, niczym szaszłyki, maczane w cukrowej polewie, tworzącej cienką, przezroczystą i kruchą skorupkę. Oprócz głogu w podobny sposób traktuje się tu i inne owoce, np. truskawki. Shanzha jest popularna w stolicy Chin również w formie cukierków – żelków o różnym kształcie. Z chińskiego głogu powstaje również słabe wino, o smaku podobnym do kompotu.

Zdjęcie 8: Sprzedawcy głogu. W tle tradycyjna pekińska zabudowa.

Podczas pobytu w Chinach miałam okazję zetknąć się i spróbować białych i czerwonych kiwi, białych granatów, fioletowych i pomarańczowych słodkich ziemniaków oraz wielu innych ciekawych owoców i warzyw. Bywało, że wiele dobrze mi znanych owoców i warzyw zaskakiwało mnie w swojej niespodziewanej chińskiej odsłonie. Pomyślelibyście o lodach z fasoli? Jak według Was smakuje ogórek sprzedawany przy górskim szlaku?  

Zdjęcie 9: Zgłodniałeś na szlaku? Zjedz ogórka!

Zdawać by się mogło, że warzywa, czy owoce nie kryją w sobie żadnej tajemnicy. W Chinach zrozumiałam, że im głębiej zaczynam interesować się pozornie prozaicznymi rzeczami, tym więcej odkrywam warstw, które kryją się pod pozornie nudną powierzchnią. Warto ciągle zadawać pytania, warto wciąż się uczyć. Chiny mają znacznie więcej do zaoferowania, niż nam się wydaje.

 


[1] Mały ziemniak w gwarze poznańskiej

 

 

[2] Shaanxi (陕西Shǎnxī) to nazwa prowincji położonej w północno – środkowej części Chin.

 

 

Joanna Nowotna

Sinolog z Poznania, zajmująca się zgłębianiem i promowaniem rzetelnej wiedzy o Państwie Środka, nabytej podczas 5 - letnich studiów językowych oraz pobytu na Pekińskim Uniwersytecie Języków Obcych (北京外国语大学).

Related Articles

Back to top button