Chiny: czyżby widmo kryzysu?
PEKIN – Rynek nieruchomości w stolicy Chin przeżywa załamanie, a giełda leci na łeb na szyję. Czy to początek załamania gospodarczego? Ceny nieruchomości w Pekinie podążały przez lata w jednym kierunku. W górę. Teraz spadają w rekordowym tempie. W listopadzie o 35 proc. w porównaniu z październikiem.
Dla wielu ekonomistów to przedsmak tego, co może czekać Chiny w najbliższym czasie. Tym bardziej że sygnałów o zbliżającym się załamaniu jest znacznie więcej. Od maja indeks giełdy w Szanghaju spadł o jedną trzecią. Znajduje się obecnie na poziomie o 60 proc. niższym od szczytu, który osiągnął w 2008 roku.
Jak zauważa brytyjski „Daily Telegraph", taki spadek można porównać do tego, co działo się na giełdzie nowojorskiej w latach 1929 – 1933. W dodatku indeks aktywności produkcyjnej spadł do najniższego poziomu od marca 2009 roku.
Czy są to objawy nadciągającego kryzysu? Nikt nie ma wątpliwości, że nadejdzie, spór toczy się jedynie o to, kiedy to nastąpi. Nie brak opinii, że starając się przeciwdziałać kryzysowi władze zdecydują się na dewaluację juana w przyszłym roku. Chiny zgromadziły już 3,2 biliona dolarów rezerw walutowych, jednak przestają one rosnąć i to mimo dodatniego bilansu handlowego.
Po raz pierwszy niektóre banki zaczynają mieć problemy z dostępem do środków finansowych. Równocześnie deweloperzy starają się upłynnić nieruchomości obniżając ceny, nie tylko w Pekinie. W Szanghaju spadły w listopadzie o jedną czwartą, w innych miejscach nawet o dwie trzecie. Jest to początek końca boomu budowlanego. W ciągu ostatnich pięciu lat wartość kredytów na zakup nieruchomości wzrosła w Chinach dwukrotnie osiągając 200 proc. PKB. Był to wzrost dwukrotnie szybszy niż w USA w okresie pięciu lat poprzedzających załamanie na rynku nieruchomości.
Źródło: PAP, Daily Telegraph