Wuhan: szpitalny “burdel”
Niniejszy artykuł nie dotyczy, nazwijmy to delikatnie, bałaganu w polskiej służbie zdrowia, ale nawet ci, którzy trafili tutaj, aby poczytać, jak pastwimy się nad kolejkami na zabiegi i skorumpowanymi lekarzami, nie będą zawiedzeni. Jak często bowiem można przeczytać o szpitalu, w którym funkcjonuje dom publiczny?
Nie mylicie się, szanowni czytelnicy, tytuł tego artykułu należy odczytać dosłownie. Chodzi nie o rozgardiasz, nieporządek i bezład, tylko o zamtuz, lupanar i burdel.
Aczkolwiek nie do końca tak, jak sobie wyobrażacie. Cudzysłów okalający słowo-klucz niniejszego artykułu nie znajduje się tam przypadkiem. Rzeczony "burdel" to po prostu nowa polityka szpitala w Wuhan, który postawił sobie za cel zwalczanie bezpłodności wśród chińskich małżeństw.
Szpital w Wuhan wyszedł na przeciw parom, które mimo usilnych starań nie mogą zrobić sobie dziecka. Kierownictwo placówki przeznaczyło na "dom publiczny" niezagospodarowane dotąd pomieszczenia, przygotowane początkowo pod sale szpitalne. Znajdują się w nich różnego rodzaje meble, które można wykorzystać w procesie produkcji potomka, jak również cała masa wspomagających poczęcie utensyliów: od wiszących na ścianach plakatów klarujących budowę i działanie damskich i męskich narządów rozrodczych po kostiumy seksownych pielęgniarek, lubrykanty i afrodyzjaki.
Jak donosi serwis Hug China, pokoje oświetlone są na czerwono, a zainteresowani mogą także zaopatrzyć się w różnej maści niecenzuralne filmy na DVD. Nie mogą natomiast w prezerwatywy, ale to akurat zrozumiałe, gdyż celem "burdelu" jest maksymalizacja (a nie minimalizacja) szans na zajście kobiety w ciążę. Pomieszczenia cechuje także "stymulujący popęd" wystrój.
Mało tego – na życzenie pacjentów szpital może polecić specjalistę seksuologa, który gotów jest wspomóc wysiłki przyszłych rodziców fachową poradą!
Ci, którzy zachodzą w głowę, jak można potrzebować jakiejś porady, skoro tak jakby instynktownie wiadomo co do czego, przypominamy historię znanego chińskiego seksuologa Penga Xiaohui, który zdiagnozował pewną bezskutecznie starającą się o dziecko parę. Wyobraźmy sobie konfuzję lekarza, kiedy okazało się, że kobieta nie może zajść w ciążę, ponieważ jej mąż pomylił waginę z pępkiem. Mężczyzna i kobieta nie spali całe noce, sądzili bowiem, że im więcej stosunków tym większa szansa na dziecko. No cóż, nie w tym przypadku.
Wniosek z tego taki, że warto czasem zasięgnąć porady, choćby i sprawa wydawała się oczywista. Warto również odwiedzić szpital w Wuhan, jeśli mimo starań wynik testu ciążowego wciąż jest negatywny, ponieważ dzięki luksusowemu "oddziałowi miłości", jak go w Chinach ochrzczono, do kilku pechowych par podobno uśmiechnęło się już szczęście.
M.P.