Polityka

Chiny, czyli szkoła mierzenia sił na zamiary

Zgodnie z moimi przewidywaniami w minioną sobotę Chiny wstrzymały się od głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Głosowanie dotyczyło rezolucji zgłoszonej przez USA, a potępiającej referendum w sprawie statusu Krymu. Według oświadczenia rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych ChRL Qin Gang Chiny w ten sposób chcą uniknąć konfrontacji i eskalacji konfliktu. Czy zatem stanęły po stronie Rosji przeciw Zachodowi? Myślę, że sprawa jest o wiele bardziej złożona.

Chiny całkiem niedawno zostały ogłoszone drugą gospodarką świata. Nieco wcześniej światowy kryzys finansowy 2008 roku wypchnął Chiny Ludowe do pierwszej ligii światowych gigantów. Świat zaczął postrzegać Chiny jako wybawiciela od wszystkiego złego, szczególnie w obszarach wymagających gwałtownego dofinansowania. Przywódcy Chin Ludowych mimowolnie, skuszeni możliwością zaistnienia na arenie międzynarodowej w zupełnie dla Chin nowej roli, złamali przykazanie Deng Xiaopinga, aby głowę trzymać nisko. Aby nie pchać się na afisz tak długo jak się da. Ale stało się. Od 2008 roku Chiny muszą – chcąc nie chcąc – brac udział w każdej historii o znaczeniu międzynarodowym.

Świat obserwujący z uwagą napięcie na linii Moskwa – Kijów widziałby Chiny jako potęgę, która stawia kropkę nad "i". Tego także od Pekinu oczekiwała (i być może jeszcze oczekuje) Moskwa. Ławrow i Putin zdążyli nawet publicznie podziękować Chińczykom za zrozumienie i wsparcie. Chińczycy tych rewelacji nawet nie skomentowali. Wstrzymując się od głosu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ 15 marca nie opowiedzieli się po żadnej ze stron. Ich wstrzymanie się od głosu nie było cichą akceptacją którejś z opcji. Dlaczego?

Eskalacja konfliktu krymskiego oznacza przejście od środków dyplomatycznych do środków militarnych. Na stosowanie tego rodzaju rozwiązań Chiny Ludowe nie są dzisiaj gotowe.

Czytając ostatni raport Deparatamentu Obrony Stanów Zjednoczonych na temat rozwoju militarnego Chin Ludowych możemy zaobserwować kierunki, w których rozwijane są siły zbrojne tego kraju. Możemy też jednak dostrzec dystans pomiędzy potencjałem Chin i USA. Oba kraje dzieli przepaść. Chińczycy przeznaczają coraz większe kwoty na zbrojenia (tylko w tym roku budżet na obronność wzrósł o ponad 12% w porównaniu z rokiem ubiegłym), prowadzą wielorakie, równoległe projekty wojskowe (nowe samoloty, nowe łodzie podwodne, nowe pojazdy, etc.), z dobrym skutkiem uruchamiają produkcję seryjną nowych rodzajów broni, są coraz silniejsi w obszarze nowych technologii, szczególnie pozwalających na działanie w sieci. Jednak te wszystkie wysiłki nie pozwolą Chinom zrównać się siłami ze Stanami Zjednoczonymi w ciągu kilku najbliższych lat. A pamiętać trzeba (i Chińczycy o tym pamiętają), że Stany Zjednoczone nie są same. Mają czujnych i nadwrażliwych w kwestii Chin aliantów takich jak Korea Południowa, Japonia i Filipiny. Wietnam dzisiaj też stanie raczej po stronie USA niż Chin. Ale o tym za chwilę.

W miniony wtorek organ Armii Ludowo-Wyzwoleńczej ChRL "PLA Daily" poinformował o rozpoczęciu na terenie całego kraju dyskusji na temat "gotowości bojowej ALW". Dyskusja na temat gotowości bojowej i efektywności Armii ma być jej najważniejszym zadaniem politycznym w bieżącym roku. Informacja ta nie zaskakuje w obliczu niedawno opublikowanych przez South China Morning Post opinii teoretyków i ekspertów związanych z chińską armią. Specjaliści ci wskazują bowiem na zagrożenie dla efektywności armii chińskiej wynikające z faktu, iż ponad 70% satnu osobowego ALW stanowią ludzie urodzeni w trakcie obowiązywania polityki "jedna rodzina jedno dziecko". Poborowi ci wykazują niezwykle niskie morale i znikomą odporność psychiczną. W większości wypadków są ludźmi, wokół których przez całe dzieciństwo skupiała się uwaga całych rodzin. Już sam fakt oderwania ich od nadopiekuńczego środowiska skutecznie burzy ich równowagę psychiczną. W rezultacie potrzeba co najmniej dwóch lat intensywnego szkolenia połączonego z odpowiednim wsparciem psychologicznym, aby uczynić tych rekrutów zdolnymi do funkcjonowania w strukturach armii.

Rozwój gospodarczy Chin przyniósł zdecydowaną poprawę warunków bytowych dużej części chińskiego społeczeństwa. Ta poprawa zaś stała się przyczyną nieoczekiwanych problemów w chińskiej armii. Okazuje się, że dzisiejsi poborowi są rednio aż o 20 centymetrów wyżsi od poborowych sprzed 30 lat. To zaś oznacza konieczność wymiany wielu rodzajów broni i pojazdów, które od lat wykorzystywano Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, ale w których współcześni żołnierze fizycznie się nie mieszczą.Może się to wydawać zabawne, ale w swojej istocie problem jest niezwykle poważny.

Czy teoretycy Armi Ludowo-Wyzwoleńczej ChRL mają rację? No właśnie. Nie wiadomo. Armia chińska nie ma możliwości sprawdzenia swoich zdolności operacyjnych i bojowych w praktyce. Ostatnie realne działania zbrojne ALW realizowała w 1979 roku podczas konfliktu z Wietnamem. Od tego czasu Chińczycy nie mieli okazji przetestować sprawności armii w realnym działaniu. Przypomnę, że czyni to nawet słaba polska armia w ramach operacji NATO.

Chińczycy potrzebują konfliktu, który pozwoliłby użyć armii. Ale nie może być to awantura na wielką skalę. Taka zawsze może się wymknąć spod kontroli. Chinom potrzeba czegoś lokalnego, kameralnego. Wietnam? Laos? Birma? A może jakiś zupełnie inny kierunek? Idealnym rozwiązaniem byłaby duża awantura w Europie, która nakazałaby Rosji przesunąć gross swoich sił ku Ukrainie przy jednoczesnym odkryciu się na Dalekim Wschodzie. Tu Chiny mogłyby spróbować ruszyć na północ, a w razie niepowodzenia mogłyby liczyć na wsparcie Korei Południowej i Japonii. Fantazje? Być może. Ale zawsze warto zajrzeć do obowiązkowych lektur chińskich przywódców. Lektur takich jak "Trzydzieści sześć strategii starożytnych Chin". Zapoznanie się z nimi może wiele wyjaśnić."Obserwuj pożar z drugiego brzegu rzeki" i " Zabij pożyczonym mieczem" – czy trzeba coś jeszcze dodawać?

Chiny nie zagłosowały w Radzie Bezpieczeństwa, wstrzymały się od głosu. Nie opowiedziały się po żadnej stronie. Żadna ze stron, żadna z opcji nie jest styczna z interesami Chin. Tego nie rozumie ani Zachód, ani Rosja. Wszyscy z osobna chcieliby mieć Chiny po swojej stronie. A przecież to one były, są i będą Państwem Środka. Dzisiaj może trochę jeszcze niedomagającym, ale przecież czas nie stoi w miejscu. Wszystko się zdarzyć może. Szczególnie jak się temu wszystkiemu bardzo pomaga.

Leszek Ślazyk

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button