Chiny: narzeczeni do wynajęcia
Trwający obecnie w Chinach Nowy Rok przyniósł ze sobą zupełnie nowe zjawisko będące ubocznym efektem zmian obyczajowych w Państwie Środka: narzeczonych do wynajęcia. Święto Wiosny to czas spotkania z niewidzianymi przez rok rodzinami. To też czas "szpanowania" przed rodziną co i jak komu szło od poprzednich świąt. Zdobycie dziewczyny lub chłopaka to jedno z najważniejszych osiągnięć w oczach rodziny.
Jest popyt – jest i podaż. Pragmatyczni Chińczycy podeszli do sprawy jak do każdego inne go interesu. W chińskim internecie można znaleźć oferty osób chcących grać rolę chłopaka lub dziewczyny w zamian za określoną gratyfikację osobnika w takiej potrzebie. Zakres czynności związanych z rolą to towarzyszenie w rodzinnych ucztach (co najmniej 7 dni wielkiego żarcia), towarzyszenie rodzinnej starszyźnie podczas wszelakich spotkań i odwiedzin, generalnie odgrywanie osoby zakochanej, dobrze przez wynajmującego znanej i planującej poważną przyszłość. Spożywanie alkoholu rozliczane jest oddzielnie, w ramach dodatków za czynności niezdrowe dla zdrowia. Układ taki absolutnie wyklucza jakiegokolwiek rodzaju relacje intymne pomiędzy wynajmującym a wynajmowanymi. Żadnych buziaczków, przytulanek, nie mówiąc już o bardziej zaawansowanych formach kontaktów cielesnych.
Na cholerę płacić komuś za taką ściemę od 200 do 1000 yuanów dziennie? Powód jest prosty. Podróż z małej miejscowości do dużego miasta ma przynieść wyjeżdżającemu sukces. Sukces, którego zazdrościć powinni bracia, siostry, kuzyni i dalsi krewni, a z którego mogą być dumni rodzice, dziadkowie itd,. itp. W większości wypadków żadnego sukcesu nie ma. Młodzi ludzie przybywający do wielkich miast bez doświadczenia i ze średnio wartościowym wykształceniem muszą godzić się z niskim wynagrodzeniem, mieszkaniem po kilka osób w małych mieszkaniach, pracą po kilkanaście osób na dobę i w sumie bardzo skromnym, jeśli nie biednym życiem codziennym. Nie można przyznać się do tego stanu rzeczy krewnym i znajomym. A już na pewno nie do tego, że bez przyzwoitych dochodów, bez ustawionej rodziny i z mało wyjściową urodą w dużym mieście nie znajdzie się łatwo chłopaka, czy dziewczyny….
Czemu więc nie spowodować, aby wszyscy byli zadowoleni przez kolejny rok? Przeglądając portale aukcyjne można znaleźć oferty osób gotowych zagrać rolę chłopaka, lub dziewczyny. Oferenci przedstawiają swoje zdjęcia i określają cenę za dzień świadczenia specyficznej usługi. Jeśli obie strony dogadają się poprzez internet, muszą następnie odbyć kilka prób, aby odegrać w prawidłowy sposób dobrze znającą się parę młodych ludzi.
Słynny chiński odpowiednik Groupona, Meituan uruchomił specjalną loterię, której zwycięzca mógł uzyskać możliwość wybrania swojego/swojej partnerki/partnera spośród pracowników portalu, co więcej "wynajęta" osoba otrzymała pieniądze na podróż w dowolne miejsce Chin, jak również na hotel w rodzinnym mieście zwycięzcy. W loterii wzięło udział 170 tysięcy uczestników.
W Chinach trwa spór dotyczący obecnego zasięgu nowego fenomenu. Stwierdza się na bazie ankiet, że zaledwie 30% Chińczyków nie widzi w tego typu praktykach nic zdrożnego. Wielu internautów twierdzi, że nie można budować prawdziwych relacji na bazie zwyczajnego układu handlowego.
No cóż. Prawdę mówiąc większość chińskich kobiet uważa, że małżeństwo to kontrakt mający zapewnić bezpieczeństwo przyszłości, a nie wichry namiętności, z których nic nikomu dobrego przyjść nie może. Lepiej płakać w swoim BMW od niekochanego kochanka, niż śmiać się z miłości na bagażniku roweru biednego studenta – jak zeznała pewna chińska starletka. Szczególnie w tych okolicznościach kwota 1000 yuanów dziennie nie powinna stanowić dużej przeszkody natury etycznej. Telewizja publiczna dała zwolennikom tego typu transakcji świetny argument w dyskusji. W jednym z chińskich "Klanów" bohaterowie zawarli taki właśnie kontrakt tuż przed świętami. Pojechali jako osoby związane umową, wrócili od rodziny jako para absolutnie w sobie zakochanych ludzi. Hej ho! Przecież nawet taki "deal" może być początkiem wielkiej miłości, o której słyszymy w każdej chińskiej piosence, śpiewanej w sposób głęboko wstrząsający. "Uo ai ni, uo ai ni…"
Źródło: Zaobao, beta.chiny24.com