Xi Jinping: pierwszy cesarz XXI wieku?
Dzisiaj z dłuższej podróży zagranicznej wraca do Chin Xi Jinping. No i? – można by zapytać, właściwie zasadnie. I co z tego? Chciał to sobie pojechał, chciał to sobie również wrócił, czapka z daszkiem, pozamiatane. No właśnie nie bardzo. Xi Jinping przedstawia się osobiście światu jako namaszczony, oficjalny następca obecnego prezydenta ChRL Hu Jintao.
Xi Jinping to polityk postrzegany jako należący do "nowej generacji przywódców". Ma być zupełnie inny od dawnych komunistycznych aparatczykówŁ dobrze wykształcony, znający języki obce i swobodnie poruszający się po salonach zachodniego świata. Według opisujących go żurnalistów "lubi hollywoodzkie filmy o drugiej wojnie światowej, a dla relaksu ogląda w telewizji mecze amerykańskiej koszykówki". Rewelacja. Faktycznie zupełnie nowa jakość w przypadku chińskich przywódców. Chciałbym przypomnieć wyżej wymienionym przedstawicielom dziennikarskiego fachu, że Chiny Ludowe mają w swej historii takie postaci jak na przykład Zhou Enlai. Premier Zhou Enlai.
Xi jest synem bohatera rewolucyjnego. Xi Zhongxun podczas walk z narodowcami zakładał komunistyczną partyzantkę na północy Chin, później zaś jako jeden z "ojców założycieli" partii komunistycznej objął stanowisko wicepremiera.
Xi Jinping nazywany jest przez Chińczyków „książątkiem". Jednak w przeciwieństwie do innych "młodych grubych ryb" zawdzięczających swoje kariery polityczne i biznesowe koneksjom rodzicieli związanych z KPCh nie jest postrzegany jako typowy przedstawiciel partyjnej góry niezbyt lubianej przez mieszkańców ChRL.
Doświadczył na własnej skórze "dobrodziejstw" rewolucji kulturalnej Mao Zedonga. W czasie jej trwania (1966-1976) jego ojciec padł ofiarą czystek i został wtrącony do więzienia. Będąc 15 latkiem Xi Jinping, podobnie jak wielu wyedukowanych młodych ludzi, został zesłany na wieś celem "reedukacji przez pracę". Xi przyświecała jednak szczęśliwa gwiazda: dostał się na Uniwersytet Tsinghua w Pekinie – jedną z najlepszych chińskich uczelni, która wykształciła wielu partyjnych liderów, w tym samego Hu Jintao.
Jako 21-latek Xi Jinping wstąpił do partii. Wkrótce został lokalnym sekretarzem w prowincji Hebei, po czym w 1985 r. przeniósł się do prowincji Fujian. Po kolejnych 15 latach został gubernatorem tej prowincji. Zasłynął jako bezwzględny przeciwnik skorumpowanych urzędników. Najpierw zrobił porządek w Fujian. Później wysłano go do Szanghaju, gdzie zastąpił szefa partii oskarżonego o udział w wielu aferach korupcyjnych. Nagrodą za szybkie tempo przeprowadzania gruntownych porządków stało się dla niego stanowisko wiceprezydenta Chin, które objął w roku 2008. Decyzja ta była z pewnością zainicjowana przez prezydenta Hu Jintao, który traktował go jako człowieka do zadań specjalnych.
W tym samym czasie Xi nadzorował najbardziej prestiżowy projekt Chin Ludowych czyli Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. I z tego zadania wywiązał się bez zarzutu. Wykonując kolejne "zlecenia góry" pracował również nad przyciąganiem do Chin inwestycji zagranicznych oraz rozwojem polityki makroekonomicznej kraju.
Robiąc tak wiele pozostawał nieustannie w cieniu. Świat dowiedział się o nim dopiero w roku 2010, w momencie namaszczenia go na nowego lidera Chin Ludowych poprzez nominację na wiceprzewodniczącego Centralnej Komisji Wojskowej, która kieruje Armią Ludowo-Wyzwoleńczą ChRL liczącą ponad 2 miliony żołnierzy. Swoim rodakom do tego momentu był bardziej znany jako "mąż swojej żony" – Peng Liyuan, znanej piosenkarki i aktorki uprawiającej głównie repertuar patriotyczno-wojskowy.
Pani Peng śpiewa patriotyczną pieśń
W swojej przedpremierowej podróży Xi był podejmowany przez zagraniczne rządy z większą pompą niż jego mentor Hu Jintao. Amerykanie strzelali z armat na wiwat i organizowali wystawne bankiety próbując wyczuć kim właściwie jest człowiek, od którego zależeć będzie już za parę miesięcy kierunek polityki Chin. Amerykanie chcieliby wierzyć bardzo, że mają do czynienia z takim chińskim Dżej Effem Kennedym, luźnym gościem, który jest bardziej zachodni niż wschodni. Żałość i smutek. Xi Jinping jest synem matki Partii, która może ewoluować w czasie, ale w sprawach zasadniczych pozostanie niezmienną. Taką sprawą jest na przykład kwestia władzy. KPCh nie zamierza się nią dzielić z nikim.
Po pełnej ogólników i pozostawionych Amerykanom znaków zapytania wizycie w USA Xi Jinping odwiedził Irlandię. A dlaczego nie Polskę? – zapyta ktoś ciekawski. A to dlatego, że Irlandia jest dla Chin znacznie ciekawsza od Polski. Ma więcej problemów natury ekonomicznej, i jako mniej ludna niż RP łatwiejsza jest do skolonizowania. Żart? Słaby. Otóż w kraju, który liczy 4,5 miliona mieszkańców jest już w tej chwili 10 tysięcy chińskich studentów. Nie wszyscy rzecz jasna po studiach wrócą do domu. Wiadomo od kilku lat, że Irlandia jest interesującym Chińczyków przyczółkiem w Europie. Słaba, z niewielką stosunkowo populacją, doskonale usytuowana geograficznie. Doskonały "mały przyjaciel". Po 3 dniach w Irlandii, gdzie obiecał pomoc wszelaką, ale w granicach rozsądku, Xi poleciał na chwilę do Turcji. Tutaj głównym celem wizyty stało się zwrócenie uwagi przyjaciołom tureckim na problem separatystów żyjących w Chinach, którzy powinni dać sobie spokój przez wzgląd na dobro stosunków Pekin – Ankara. Większość z nas Polaków może się poważnie zdziwić. Ki diabeł? Wprawdzie niektórzy mogą domniemać, że Turcja gdzieś tam graniczy z Chinami (uspokajam: nie graniczy, z Turcji do Chin jest wręcz zajebiście daleko…), ale nie tu zasadza się wzmiankowany kłopot. Otóż mniejszość Ujgurska w Chinach, zamieszkująca największą chińską prowincję Xinjiang to właśnie potomkowie Turków, których imperium sięgało niegdyś aż tak daleko. Ujgurzy deklarują się jako muzułmanie pochodzenia tureckiego. Ujgurzy są największym problemem etnicznym w Chinach. Xi Jinping pragnie ten problem rozwiązać chociażby na czas jakiś, bo będzie miał wiele do zrobienia u siebie w domu.
Domowe porządki zdaje się zaczął wprowadzać już. Otóż kiedy wyruszył w podróż do USA, Irlandii i Turcji, w Chongqing wybuchł skandal, który opisałem pobieżnie tutaj. Dzisiaj prasa z Hong Kongu donosi, że pośrednia ofiara całego zamieszania, czyli Bo Xilai, szef partii z Chongqing, przedstawiciel lewego skrzydła KPCh, złożył właśnie rezygnację z zajmowanego stanowiska. Czekam na potwierdzenie tej wiadomości. Jeśli to prawda i rezygnacja zostanie przyjęta to oznacza, że Xi Jinping może mieć ochotę zostać pierwszym cesarzem Chin XXI wieku. Cesarzem w zupełnie nowym stylu, bo łączącym w sobie osobę Głównego Menadżera Kraju, jak również Tego, Który Trzyma w Ręce Wszystkie Nitki. Nitki do wojska, policji, służb jawnych i tajnych, itd., itp. Nowy cesarz będzie zarządzał nowymi Chinami, państwem – korporacją, bytem, którego współczesność poznać nie miała okazji.
Ja tu sobie gadu, gadu, a tymczasem w telewizorze pokazują naprawdę ważne sprawy. Czy Tusk da radę? Czy Ziobrzyści coś mogą, czy może się podzielą? Czy SLD odnajdzie się w swojej nowej siedzibie na Złotej? To są ważne problemy, a nie jakiś tam Xi Jinping, czy jak on się tam nazywa….
Źródło: http://cummingsillustration.blogspot.com/ , WTC, China Daily,