Chiny subiektywnie

Co się dzieje w Chinach?

czyli czy czarne jest czarne, a białe jest białe?

No właśnie: co się dzieje w Chinach? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. A to dlatego, ze Chiny nie były i nie są jednowymiarowe, jednoznaczne. Co więcej w poczuciu wyższości nad Chińczykami przykładamy do Państwa Środka swoje miary, nakładamy na nie swoje kalki. Bo Chiny mają być takie jakimi chcemy, aby były. Czyli zgodne z naszymi wypracowanymi pojęciami. A tak nie było, tak nie jest.

W poniedziałek agencja prasowa Xinhua ogłosiła, że obrady tzw. „Dwóch Sesji”, czyli jednoczesne, równoległe obrady Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (chiński parlament) oraz Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej Chin (ciało doradcze parlamentu, odpowiednik PRL-owskiego Frontu Jedności Narodu) nie rozpoczną się – jak wcześniej zaplanowano – 5 marca. Zarówno wśród parlamentarzystów, ja i wśród członków ciała doradczego znajduje się wielu szefów lokalnych rządów, sekretarzy partii różnego szczebla, naukowców, lekarzy, etc. Wszyscy oni mają obecnie na głowie walkę z koronawirusem. I tak sprawę przedstawiono społeczeństwu: najpierw uporamy się z zagrożeniem, a potem będziemy obradować. Wbrew pozorom nie jest to komunikat jednoznaczny. „Dwie Sesje” to najważniejsze wydarzenie w chińskim kalendarzu politycznym. Chiński parlament obraduje raz w roku, przyjmuje sprawozdanie z prac rządu w roku poprzednim, omawia plany rządowe (a te są planami opracowanymi przez partię) na najbliższe 12 miesięcy. W sumie w Pekinie spotyka się około 5300 członków obu ciał, a także niezliczone szeregi ich formalnych i nieformalnych akolitów, są tu media, są lobbyści. Pod skorupą nudnych i pełnych partyjnej nowomowy przemówień kryją się treści istotne, ścierają się poglądy, odbywają się frakcyjne przepychanki. Istotniejsza jednak politycznie rolą „Dwóch Sesji” jest ich symbolika. Od czasów Mao Zedonga obrady odbywały się regularnie, w niemal niezaburzonym rytmie. To oznaka stabilności, przewidywalności, a także dowód kolektywnego podejmowania decyzji, odmiennego od okresu władania Wielkiego Sternika.

Odwołując planowane obrady i przesuwając ich termin na nieokreśloną jeszcze przyszłość władze chińskie zdecydowały się na krok – w chińskich warunkach – radykalny. I niejednoznaczny. Bo z jednej strony, tej nachalnie oczywistej, władza mówi: „wszystkie ręce na pokład, nie czas na gadanie, czas na działanie”. Ale z drugiej strony, tej mniej zauważanej, informacja taka zawiera w sobie ogromny ładunek niepewności. Niepewności, która zdecydowanie nie jest spójna z tym pierwszym komunikatem. Skoro najważniejsze obrady ciał politycznych Chin nie mogą się odbyć na początku marca, to znaczy, że do tego czasu sytuacja w kraju nie zostanie opanowana. A jak nie zostanie opanowana do początku marca, to do kiedy? I tu pojawiają się podpowiedzi. Z rozlicznych, nie związanych z „Sesjami” źródeł. Szkoły w Szanghaju będą nieczynne do końca marca. W Hong Kongu za to nie krócej niż do… 20 kwietnia. Wszędzie wprowadzane zostają systemy nauczania online. Klasy wirtualne, lekcje prowadzone przez nauczycieli, obecność sprawdzana, branie do tablicy, ocena prac domowych…. W Europie, Korei, Japonii, Stanach Zjednoczonych coraz częściej przebija się świadomość, że zaburzenia w dostawach z Chin kluczowych podzespołów, komponentów, materiałów do produkcji dotkną większość firm współpracujących z chińskimi dostawcami. Linie lotnicze, jak i armatorzy morscy chyba nawet nie chcą podejmować się w tej chwili liczenia strat wynikających z zawieszenia połączeń. Szef finansów Francji poinformował, że w br. zakładano, iż turyści zagraniczni wniosą do francuskiego budżetu… 50 miliardów euro. Nie wniosą tyle, zwłaszcza, że ponad 30% obcokrajowców odwiedzających Francję turystycznie to Chińczycy. W Chinach z kolei większość firm wciąż nie pracuje normalnie. Brakuje ludzi, brakuje dostaw od kooperantów, którym również brakuje ludzi. Coraz częściej mówi się o tym, że kilkadziesiąt procent małych i średnich chińskich biznesów nie przetrwa bez pomocy finansowej. Pomocy banków, a zatem państwa.

I tu się pojawia zupełnie niedostrzegalny aspekt sytuacji. Fundamentem władzy w Chinach, zarówno na własnym podwórku, jak i na zewnątrz, jest ekonomia. Chiny załatwiają wszystko pieniędzmi. Przeciąganie na kolejne tygodnie batalii z wirusem wyłącznie wydłuża okres nieproduktywny w chińskiej ekonomii. Mamy więc do czynienia z sytuacją sprzeczną z interesem chińskich władz. Przypomnę, mówimy o władzy, która ma niezliczone narzędzia dla przeprowadzania swoich zamierzeń bez konieczności wdawania się w dyskusje ze społeczeństwem. Mówimy o władzy, której zarzuca się na przykład stosowanie środków przymusu wobec wielomilionowej społeczności muzułmańskiej w Xinjiangu. O władzy, która posiada na wyłączność chiński Internet, począwszy od serwerów (w Chinach nie można korzystać z serwerów znajdujących się poza granicami państwa), poprzez całą infrastrukturę przesyłową, a skończywszy na wszystkich operatorach i firmach w chińskim Internecie działających, jak Tencent (WeChat), czy Alibaba.

Dlaczego więc ta omnipotentna władza zamiast odtrąbić sukces na polu walki z wirusem, przejąć wszystkie kanały informacyjne, łącznie z mediami społecznościowymi i narzędziami administracyjno-finansowymi spowodować, aby kto w Chinach żyw, wrócił do zajęć (a po tygodniach kwarantanny w domach i mieszkaniach Chińczycy nie marzą o niczym innym…), robi coś przeciwnego, czyli zaczyna przeciągać okres niepewności o kolejne tygodnie? Wieszczby o rychłym upadku Xi JinPinga i partii w Chinach można włożyć między klechdy i bajania słabujących na umyśle. Partia nie ma na swoim terenie żadnego konkurenta, a społeczeństwo nie cierpi głodu, lub permanentnych braków w zaopatrzeniu. Chińczycy mogą się bogacić, mogą jeździć zagranicę, są świadkami niewiarygodnego skoku cywilizacyjnego swojego państwa. To ciekawe, że o zagrożeniu jakim ma być epidemia dla chińskich władz opowiadają ludzie, którzy raczej w Chinach nie bywają. Ci zaś, którzy tam mieszkają i pracują są przekonani, że Chiny z tego doświadczenia wyjdą jeszcze mocniejsze. Kogo zatem w istocie dotknie boleśniej przedłużająca się przerwa w normalnym działaniu chińskiej gospodarki? COVID-19 odsunął niemal w niepamięć wojnę handlową, którą Pekinowi wytoczył Waszyngton. Ten sam koronawirus spowodował, że wymiana handlowa pomiędzy państwami przestała niemal istnieć. Wszak większość statków omija chińskie porty dużym łukiem. Która strona pierwsza zacznie się niepokoić zawieszeniem wzajemnej  wymiany handlowej?

A może chodzi o to, aby za tydzień, dwa, ludzie odpowiedzialni za finanse poszczególnych państw wyciągnęli zeszyty w kratkę i ołówki, i zaczęli liczyć, co się bardziej opłaca: wypracować efektywniejszą formułę współpracy z Chinami, pozwalającą na uniknięcie okresowych turbulencji (będą kolejne epidemie, będą inne, nieprzewidywalne czynniki), czy zakładać, że przez najbliższe 5-10 lat poszczególne branże będą się wycofywać ze współpracy z chińskimi kooperantami w obecnej skali (nawet kosztem utraty chińskiego rynku) i przenosić produkcję do innych regionów świata, albo – wedle recepty Donalda Trumpa – do miejsc, które opuściła 20 – 30 lat temu.

Żyjąc w rzeczywistości zdominowanej informacją tu i teraz, wszelkiego rodzaju „breaking news”, zależni od polityków, dla których podstawą podejmowania decyzji są najświeższe wskazania słupków badania opinii publicznej, zakładamy, że w Chinach jest tak samo. Zaręczam jednak Państwu, że jeśli do wybuchu epidemii w Chinach doszło w wyniku nieporadności, niekompetencji, nadgorliwości, zawodności człowieka na wszelkie inne możliwe sposoby, to to co się dzieje w tej chwili nie jest dziełem serii niefortunnych zdarzeń. To przemyślana, przekalkulowana, przedyskutowana decyzja kolektywu złożonego z niekoniecznie zgadzających się ze sobą ludzi. Chiny jako system są niezwykle nieporadne w obliczu nieprzewidywalnego. Ale uczą się, wyciągają wnioski i uzbrojone w nowe doświadczenia idą konsekwentnie ku wyznaczonym celom. Mają taki komfort, że na poważnie mogą konstruować plany w perspektywie 20, 30, 50 lat. I konstruowane plany realizują. Jaki plan towarzyszy przesunięciu „Dwóch Sesji” na czas nieokreślony dowiemy się niebawem.

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button