Chiny subiektywnie

ChRL: Inne oblicze chińskiej kuchni

Jeśli coś tam kiedyś słyszeliśmy o ChRL, to z pewnością dotyczyło to chińskiej kuchni. Miłość Polaków do jedzenia spowodowała, że od co najmniej 20 lat mamy sposobność bezpośredniego kontaktu z kuchnią chińską. No….azjatycką. Bo przecież sajgonki nie mogą być chińskie, nieprawdaż? Kuchnia chińska to kilka tysięcy lat tradycji. Ale to też nieustanny rozwój. Początek XXI wieku stanowi specyficzny rozdział w historii chińskich kulinariów. Rozdział godny Alfreda Hitchcocka.

Przyjeżdżając do ChRL jesteśmy gotowi na najbardziej wyrafinowane doznania kuchenne świata. Chińczycy słyną z tego, że potrafią zarówno gotować z niczego, jak również z wszystkiego. Z jednej strony źródłem chińskich przepisów jest głód, którego mieszkańcy tamtejszych wsi doznawali przez stulecia. Z drugiej niewyobrażalny przesyt gnuśnych, a wszechmocnych cesarzy. To dla nich chińscy kucharze starali się wymyślić dania, których nikt na świecie wymyślić by nie mógł.

Reformy Deng Xiaopinga przyniosły Chińczykom możliwość najedzenia się do syta. W kraju, w którym dzięki paranojom Mao Zedonga z głodu zmarło więcej ludzi niż zginęło w ciągu całej II wojny światowej na wszystkich frontach, na wszystkich kontynentach, nareszcie można było zjeść to co się wyhodowało, nadwyżkę sprzedać mieszkańcom miast i miasteczek. Oni również marzyli, aby się wreszcie najeść. Po zaspokojeniu pierwszego głodu, kiedy strumyk pieniędzy płynacych ze świata zamienił się w gigantyczną, rwącą rzekę, Chińczycy zapragnęli zakosztować przysmaków dostępnych niegdysiejszym cesarzom. Ptasie gniazda, skorpiony, tygrysie łapy, wężowe wątróbki. Się gra, się ma.

Karmienie z oczywistych względów stało się w ChRL najlepszą drogą do zdobycia fortuny. Małej i ogromnej. Z fortuną jest już tak, że nie jest mistrzynią etyki. Chińczycy też nie, dlatego rozumieją sie doskonale. Jeśli można zarobić więcej, niekoniecznie uczciwie, to czemu nie? Taka postawa stworzyła podstawę pod szereg nowinek kulinarnych współczesnych Chin. UPRZEDZAM! Opis tych "wynalazków" przeznaczony jest wyłacznie dla osób o mocnych nerwach i wysokim stopniu odporności na obrzydliwości wszelakie.

1. Olej

Kuchnia chińska to wok. Duża wklęsła patelnia, najlepiej ze stali węglowanej. Wok pozwala wyczarowywać cuda-wianki smakowe w niezwykle krótkim czasie. Do przyrządzania potraw w woku zazwyczaj potrzebny jest olej. Bardzo dużo oleju. Olej nie jest za darmo. Przedsiębiorczy dostawcy wykombinowali niezwykle sprytny sposób otrzymywania oleju najtańszego na świecie. Umyślni przedsiębiorczych dostawców posługując się trójkołowymi rowerami nocą późną zmierzają ku zamkniętym na głucho restauracjom. Nie chcą ich bynajmniej okradać, o nie. Obiektem zainteresowania owych umyślnych są studzienki kanalizacyjne przed restauracjami. W nich bowiem pływa sobie zazwyczaj ten olej, który wykorzystano do pichcenia smacznych smakołyków w poliskiej restauracji. Za pomocą wiaderka blaszanego, doczepionego do bambusowej tyki, umyślni wybierają olej ze ścieków i ładują do plastikowych beczek na trójkołowcach. Z pełnymi bekami jadą ku fabrykom przedsiębiorczych dostawców oleju. Tam ściekowy olej wlewany jest do machiny, która go czyści, rafinuje i doprowadza do porządku jako takiego. Następnego dnia inni umyślni wiozą zrecyklowany olej do tych samych restauracji, które odwiedzono poprzedniego wieczoru. Sprzedają olej spożywczy po atrakcyjnej cenie. Właściciele restauracji kupują go chętnie, bo przecież tańszy od sklepowego, a nawet hurtowego. I wiedzą dokładnie skąd ten olej się wziął. Nie stołują się u siebie w restauracji. Najczęściej chadzają coś przetrącić do McDonald'sa.

2. Ryż

Z ryżem jest bardzo dużo zachodu. Musi mieć nogi w wodzie, głowę w ogniu, jak to ktoś kiedyś stwierdził. I tak jak to z innymi uprawami bywa niewdzięczny jest, a co więcej kapryśny. Czasem choruje, czasem dotyka go klęska suszy, albo powodzi. Na cholerę komu taki bałagan. Ryż nieusłuchany chce sobie rosnąć miesiącami. A czas to pieniądz, tak, czy nie? Chińczycy zamiast czekać na niepewne zbiory wymyślili rozwiązanie odbierające dech w piersiach. Tym rozwiązaniem jest ryż syntetyczny.

Żeby było jasne: podstawą pomysłu jest nieinformowanie konsumentów o rodzaju spożywanego ryżu. Po co im ta wiedza? A nuż jeden z drugim awanturować się będzie chciał? No bo fakt – jest o co. NIe wszystkim pasjue spożywanie ryżu wykonanego z silikonu (zazwyczaj mieszanego z naturalnym w proporcjji 1:3), lub mączki z ziemniaków zwykłych i słodkich w otoczce z plastiku (serio). Szczególnie ta druga forma syntetycznego ryżu niezdrowa jest dla zdrowia. Plastikowe "łupinki" w kontakcie z kwasem żołądkowym tworzą zadziwiające struktury chemiczne, wobec których ludzki organizm otrząsa się z obrzydzeniem.

3. Jajka

Współczesny przepis na chińskie jaje:

a) skorupka – wapno, gips i parafina w odpowiednich proporcjach

b) białko – proporcjonalne ilości alginianu sodu i wody, żelatyny, ałunu oraz benzoensanu sodu dadzą porządany efekt

c) żółtko – do masy powyższej należy dodać odrobinę barwnika w kolorze cytrynowym oraz szczyptę chlorku wapnia

Jaję jak prawdziwe. Nie ma wprawdzie żadnych wartości odżywczych, no ale sprzedawcy tych jajek przecież ich nie jadają. Głównie dlatego, że chemikalia przemysłowe wykorzystywane do produkcji tych cudeniek nie mają zbyt dobrego wpływu na samopoczucie.

4. Makaron

Makaron ryżowy to sposób wykorzystania tych wszystkich ziaren ryżu, które spleśniały, lub uległy rozmaitym chorobom. W specyficznym procesie technologicznym, w którym główną rolę grają rzecz jasna mało przyjemne chemikalia, wyciska się z chorych ziaren co tam jeszcze do wyciśnięcia zostało. Z takiej "mąki" po dodaniu kolejnych chemicznych ulepszaczy produkuje się makaronik. Głównie do zupek błyskawicznych. Mniam.

5. Mięso 1

Pisałęm już o tym niedawno. W chińskich restauracjach zamiast jagnięciny, czy wołowiny podaje się niekiedy koty, lisy, norki, a nawet szczury. Ostatnio w Pekinie okazało się, że szczury odgrywające jagniątka padły wskutek spożycia trutki na szczury. Pycha.

6. Mięso 2

Innym wynalazkiem, znanym również w naszym kraju, jest mieszanie mięsa z celulozą. U nas podejrzenie padało regularnie na pasztetową. Czy to przez wzgląd na kolor, czy niekiedy drewniany smak, twierdziło się, że podstawą państowej pasztetowej jest papier toaletowy, który treść flaka trzyma nomen omen w kupie. W ChRL drobiny kartonu w ilości powyżej 50% w stosunku do mięsa zawierają farsze do popularnych pierożków. Pierożki – wiedzą o tym wszyscy wizytujący Chiny – drogie nie są. To bez wątpienia skłania producentów a jednocześnie sprzedawców tych przysmaków do wprowadzania modeli oszczędnościowych. Zapewne do każdej garści mielonego kartonu dodaje się szczyptę chilli i po kłopocie.

7. Mięso 3

W ChRL można czasemnabyć mięso, które samo z siebie świeci w ciemnościach. Pewna komisja do spraw z miejscoiwości Changsha stwierdziła, że powodem świecenia cielęcinki, wieprzowinki, czy baraninki są specyficzne bakterie o właściwościach fluorescencyjnych. Komisja postanowiła nie zaspakajać ciekawości konsumentów ani co do źródła pochodzenia bakteryjek/bateryjek, ani co do ich wpływu na zdrowie ewentualnych chętnych do spożycia takiego "cuda". Badania ponoć trwają.

8. Wino

Wśród chińskich nowobogackich coraz popularniejsze jest płacenie za trunki cenione gdzieś tam na świecie. NIe wystarczają już specyficznie chińskie wódki ryżowe z "Moutai" na pierwszym miejscu. Pojawiła się moda na wina. I w tym przypadku przedsiębiorczy obywatele ChRL postanowili wyjść na przeciw potrzebom rynkowym. Chińscy nuworysze zazwyczaj znają się na winach jak kura na pieprzu. Jeśli wygooglają sobie na przykład, że Rotschild robi znakomite wina, to właśnie takie winka sobie nabędą w ilościach półhurtowych, nawet jeśli przy przedazkupowym kontakcie z czerwoną cieczą język zakręci im się w precelek (niemiecki). Przecież wytrawne wino musi być cierpkie, no nie?! Jakiś uparty Francuz podjął wysiłek i sprawdził, że tylko w ciągu roku w ChRL sprzedaje się tyle win Rotschildów ile ich winnice mogą wyprodukować przez ponad 25 lat. Cud. W przypadku wina rzecz zrozumiała. W naszym kręgu kulturowym znane są przypadki zamiany wody w wino, jak również rozmnażania wina do ilości, które pozwolą zaspokoić pragnienie wszystkich potrzebujących. Watykan powinien zwrócić na Chiny szczególną uwagę. Tak sądzę.

9. Orzechy

Wiecie Państwo, że w ciągu ostatnich 10 lat cena orzechów włoskich "skoczyła" z 350 yuanów do 3500 a nawet 500 yuanów (kupowane są dla dzieciaków, które mają się wzmocnić przed ciężkimi egzaminami)? To prawdziwa żyła złota! Uliczni (i nie tylko) sprzedawcy wpadli na genialny pomysł mający na celu zwiększenie zysków. Otóż nawiązuje się kontakt z firmami, które produkują jakieś cosie z włoskich orzechów. Kupuje się od nich skorupy tych orzechów. Dobiera mniej więcej pasujące połówki. Do środka wrzuca kamyczek, lub ryłkę plastiku z firmy, która ma dużo takowych odpadów. Kropeleczka klei, klei i….już! potem 1/3 "zrobionych" orzeszków i 2/3 nówek sztuk prosto z drzewa i do ludzi. Biada tym konsumentom, którzy zamiast korzystać z usług dziadka do orzechów używają kłów własnych. Auć!

10. Mleko

Tu bez krztyny rubaszności, bo rzecz dotyka najmłodszych. Wciąż i wciąż do mleka w ChRL dodaje się takich ulepszaczy jak melamina. Mleko ma być świeże, bielutkie i  najlepsze na świecie, pomimo ekstremalnych temperatur otoczenia, złych warunków produkcji, transportu, magazynowania. W efekcie seki tysięcy niemowląt cierpi na nieuleczalne problemy z nerkami, układem pokarmowym, zdarzają się zaburzenia oddechowe, neurologiczne, a nawet zgony. No comment.

11. Warzywa i owoce

Może większości Ziemian to nie rusza. Mnie tak. Jednym z permanentnych problemów chińskiej wsi był brak nawozu. Nie można zbyt wiele nawozu uzyskać od drobiu, jednej krowy, jednej świni, a do tego ograniczał się zazwyczaj inwentarz lepiej sytuowanego chińskiego chłopa. I do tego ogranicza się dzisiaj. Z braku laku, że tak to określę, Chińczycy do nawożenia pól od wieluset lat używają nawozu ludzkiego. Co więcej do nawadniania pól korzysta się siłą rzeczy z zasobów lokalnych. W przypadku ChRL 70% wód wszelakich pod względem jakości (czystości) urąga wszelkim normom. Wody te nie nadają się nawet do użytku przemysłowego. Ale do podlewania owszem. W 2006 roku rozpoczęto rządowe badania jakości chińskich gleb. Na bazie tych badań w 2012 roku opracowano raport o stanie ziem uprawnych w ChRL. Raport ten natychmiast utajniono. Nie sądzę aby powodem utajnienia była nieokiełznana duma i radość chińskich badaczy wywołana żyznością i czystością chińskich pól. Chińskie warzywa i owoce rosną sobie na specyficznym nawozie, wzmacnianym chemikaliami, są podlewane cieczą o pewnej zawartości wody, korzeniami tkwią w ziemi, o której czystości nie chce słyszeć Pekin. A do tego wszystkiego pada na te rośliny deszcz z nieba, którego głównym elementem składowym jest smog. Nic dodać, nic ująć.

12. Owoce morza

Wodne zwierzątka, które trafiają na chińskie stoły: krewetki, małże, ostrygi, godzille, hedorry i inne temu podobne, zajmują się w trakcie swej podwodnej egzystencji wciąganiem przez pyszczki wody, z której odsysają jakieś tam planktony. Wraz z wodą zasysają nie tylko plankton, ale również metale ciężkie na przykład. Rtęć, ołów, kadm to pierwiastki występujące najczęściej w mięsie owocó morza lądujących na chińskich stołach. Na nich lista się nie kończy rzecz jasna.

13. Pałeczki

Osiągnięcia chińskiej kuchni współczesnej można przedstawiać godzinami. Nie ma to chyba większego sensu. Zatem, aby nie zanudzać przedstawiam cream de la cream. Pałeczki jednorazowe. W trylionach chińskich restauracji proponuje się klientom możliwość korzystania z pałeczek jednorazowych. Otrzymujemy hermetycznie zamknięty woreczek, otwieramy go, w środku znajdujemy bambusowe pałeczki wykonane z jednego kawałka tej zdrewniałej trawy. Żeby użyć pałeczek, musimy zepsuć konstrukcję, zmusić do szpagatu sparaliżowanego baletmistrza. Trzask pękającego bambusa daje nam gwarancję jednorazowości patyczków, którymi wkładamy do ust specjały z chińskiego stołu. Jakżeż złudna to gwarancja.

Pewien przedsiębiorczy obywatel ChRL z Pekinu zajął się zbieraniem zużytych pałeczek z restauracyjnych śmietników. NIe sam rzecz jasna, tylko przez umyślnych. Pałeczki trafiały potem do kadzi z chemią, która wyciągała z bambusa sos sojowy i inne brudy, aby następnie, po niewielkiej obróbce, ulec sklejeniu (ponownie – kropeleczka sklei, sklei…) i zapakowaniu w woreczek hermetyczny. Kiedy policja postanowiła zamknąć ten lukratywny biznes, firma odsprzedawała tylko w Pekinie 180 tysięcy kompletów pałeczek dziennie. Jeśli gość zarabiał na pałeczkach tylko 5 groszy…. Działa na wyobraźnię? No pewnie, że działa. A jak działa na wyobraźnię ewentualność korzystania z takich pałeczek wieczorową porą u miłej pani, która na ulicy sprzedawała domowe pierożki, jajeczka gotowane w herbacie i smażone warzywka z ryżem…..?

Smacznego!

Redaktor

Twierdza Chiny Twierdza Chiny

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button