Chiny subiektywnie

2 miliardy USD Google i 1 miliard USD Microsoftu w Polsce? Dlaczego inwestycje amerykańskie są traktowane lepiej niż chińskie?

W zeszłym tygodniu, skoncentrowanym – tak jak i większość tygodni następujących po sobie od początku tego jakże uroczego roku 2020 – na lokalnych politycznych bieżączkach, przebił się na pierwsze strony portali informacyjnych news „Pulsu Biznesu” o tym, iż firma Google zainwestuje w Polsce ponad 2 miliardy dolarów w stworzenie (w lokacji będącej tajemnicą) „centrum danych w Polsce, aby zajmować się tzw. usługami w chmurze”. Przywołano tu natychmiast majowy anons Microsoftu, który zadeklarował z kolei inwestycję wielkości 1 miliarda dolarów w analogiczne “polskie centrum danych”.

Portal „Polska The Times” poszedł na całość i w artykule pod tytułem „Google daje dwa miliardy dolarów na inwestycje w Polsce, Microsoft miliard dolarów. Amerykańskie firmy są bardzo aktywne. Jak pomagają?” dołożył jeszcze zniesienie wiz dla Polaków przez administrację amerykańską, jak również rozwijający się sojusz wojskowy, aby potem przedstawić listę firm amerykańskich działających w Polsce wraz z ich przeróżnymi, najnowszymi inicjatywami na rzecz Polek i Polaków. Listę tych inicjatyw zamyka mocny akord (pisownia oryginalna):

„Amerykański Fundusz Amstar, właściciel Złotej 44 przekazał szpitalowi w Grodzisku Maz. 2 kamery termowizyjne do mierzenia temperatury ciała, aby pomóc podczas COVID19. W geście wsparcia dla medyków fasada apartamentowca Złota 44 była podświetlana w barwach narodowych.”

I pewnie, gdyby nie ten ostatni fragment, dałbym sprawie spokój.

Nie wzrusza mnie już zupełnie fakt przypisywania komuś zasługi za to, że na zniesienie wiz dla Polaków przez USA zapracowali sami Polacy, których wnioski wizowe były odrzucane w coraz mniejszej ilości dlatego, że „jakość Polaka” aplikującego przez ostatnie lata o amerykańską wizę rosła odwrotnie proporcjonalnie do jakości oferty rynku amerykańskiego dla ludzi szukających prostych prac (dachy, azbest, rolnictwo). Obojętnym jest mi już również fakt nazywania oferty usługi polegającej na odpłatnym przesłaniu jakiegoś kontyngentu wojskowego „sojuszem militarnym”. Takie „sojusze” gasną w kilka dni po tym, kiedy zatrudniający wojska najemne zalega z żołdem i nie jest w stanie wypłacić go na żądanie. Ale przecież nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne.

Zdumiewa mnie jednak brak jakiejkolwiek refleksji – zwłaszcza w mediach przypinających sobie etykietkę „ekonomicznych” – dotyczącej istoty owych „inwestycji” i ich rzeczywistych wartości dla Polski. Bo może to przyjemnie, że apartamentowiec na Złotej był podświetlany, tylko co z tego konkretnie wynika?

Nie trzeba geniuszu Sherlocka Holmesa, żeby w kilka chwil dotrzeć do informacji wyjaśniających na czym polegają owe „inwestycje”. Otóż firma zagraniczna wynajmuje w Polsce gotowe, dostępne budynki, umieszcza tam swój sprzęt (zazwyczaj wyprodukowany w Chinach), zatrudnia właściwą liczbę personelu (techników i informatyków) i świadczy usługi. Tyle, że owe usługi – tak deklarują zarówno Google, jak i Microsoft – nie mają charakteru „wartości dodanej”, bowiem bazują na technologiach, które zostały opracowane poza granicami RP, a to upoważnia owe firmy do płacenia podatków za zyski generowane w Polsce na przykład w Irlandii. Dzięki przyzwoleniu na takie rozwiązanie Google od ponad 5 lat zarabia w Polsce ponad 1 miliard złotych rocznie, a płaci w Polsce podatki na poziomie 5 milionów. Czyli pół procenta od zysków. Deklaracje Google i Microsoft dowodzą jednak czegoś bardziej dotkliwego: te „inwestycje” nie mają jakiegokolwiek charakteru rozwojowego. Nie wiążą się z zamiarem stworzenia w Polsce jakiegokolwiek ośrodka, który by amerykańskie technologie miał rozwijać, bo to byłoby bez wątpienia tworzeniem „wartości dodanej”. Czyli z jednej strony zarabiają właściciele wynajmowanych nieruchomości, pracownicy, dostawcy sprzętu, ale z drugiej państwo, a zatem społeczeństwo nic z tego interesu nie ma i mieć nie będzie.

Czemu mnie to tak porusza? Otóż frapujące jest w powyższym kontekście „wygooglanie” informacji na temat tego, które spośród firm technologicznych działających w Polsce płacą podatki. I tak zeszłoroczne dane za rok 2018 wskazują iż: „spośród firm technologicznych najwięcej CIT wpłacił do budżetu Huawei Polska (blisko 100 mln zł – ponad trzykrotnie więcej niż w 2017 r.). Na drugim miejscu znalazł się Samsung Electronics Polska (71 mln zł z CIT – o 46 proc. więcej niż w 2017 r.). Na trzecim miejscu jest polska firma Asseco Poland (33 mln zł z CIT – w 2017 r. było to 21 mln zł).”

A wiecie Szanowni Państwo ile w formie podatków wpłaciły w 2018 roku do polskiego budżetu Microsoft i Google razem wzięte? Niecałe 10 milionów złotych. To 10% tego, co wpłacił Huawei Polska. Ten zły, podły Huawei. Ten sam, który chciał wybudować w Polsce centrum Research & Development (ostatecznie wzięli to Węgrzy), a także fabrykę produkującą elementy infrastruktury 5G (fabryka powstanie we Francji). W centrum R&D, na bazie potencjału specjalistów z Polski, miały być prowadzone prace badawcze i rozwojowe, mogła być tworzona owa „wartość dodana”. Biorąc pod uwagę fakt, że Huawei jest bezdyskusyjnie światowym liderem zarówno jako producent smartfonów oraz jako komplementarny deweloper i producent elementów infrastruktury sieci telekomunikacyjnych w systemie 5G, możliwość realizowania projektów R&D, a zarazem produkowania efektów tych projektów u siebie w kraju, to „combo” trudne do przecenienia. To możliwość uzyskiwania wiedzy i praktyki zarówno w sposób legalny, jak i mniej chwalebny. Państwo o naprawdę marnej jakości nie byłoby w stanie umieścić pośród kilku tysięcy pracowników centrum R&D i fabryki komponentów co najmniej kilkudziesięciu oficerów służb wywiadowczych i ich współpracowników. Naiwnością graniczącą z głupotą byłoby założenie, że tak się nie dzieje, że tak się nie robi. Wyparciem graniczącym z głupotą zaś byłoby przekonanie, że dane pozyskiwane przez centra Google i Microsoft będą wykorzystywane wyłącznie w sposób i dla celów oficjalnie deklarowanych. Ale, jak to dziś napisała „Rzeczpospolita”: „Polska ustępuje cyfrowym gigantom z Ameryki”. Dlaczego? W czym to, co proponują firmy amerykańskie jest lepsze od tego, co oferują firmy chińskie?

Z biznesowego, jak i społecznego punktu widzenia wszelkie inwestycje powinny być traktowane przynajmniej równorzędnie. A po kilku latach można weryfikować ich wartość. Stosując identyczne parametry. Mając na uwadze, że priorytetem dla państwa i społeczeństwa powinny być korzyści własne. Wymierne (pieniądze) i niewymierne (wiedza, doświadczenie, umiejętności, wzrost własnych potencjałów, etc.). Chyba, że kluczem do rozwiązania naszych bieżących i przyszłych problemów jako państwa oraz najbardziej palącą potrzebą jest aby „fasada apartamentowca Złota 44 była podświetlana w barwach narodowych”. No to wtedy faktycznie nie ma się nad czym zastanawiać.

Pamiętacie Państwo historię ze stycznia zeszłego roku? Sprawa aresztowania dyrektora handlowego Huawei Polska, Chińczyka, który miał działać na szkodę Rzeczpospolitej jako szpieg, obijała się tygodniami z hukiem w polskich mediach. „Stasiu” siedzi do dzisiaj. Bez zarzutów. Polak, którego aresztowano z nim jednego dnia od lipca zeszłego roku jest na wolności. Jak to śpiewała Anna Jantar z Budką Suflera: „za to też przyjdzie kiedyś nam zapłacić”. Dobrze jeśli „tylko w pieniądzach”.

Leszek Ślazyk

(rocznik 1967), politolog, publicysta, przedsiębiorca, ekspert do spraw Chin; od 1994 roku związany zawodowo z Chinami, twórca portalu www.chiny24.com.

Related Articles

Back to top button